06:54:00

Wesołego Alleluja!

Wesołego Alleluja!
Słońca, szczęścia, pomyślności,
w pierwsze święto dużo gości,
w drugie święta dużo wody-
to dla zdrowia i urody!
Mnóstwa jajek kolorowych,
świąt wesołych oraz zdrowych!

I Wszystkiego Najlepszego dla mnie- dziś kończę 24 lata :)

07:25:00

Marcowy projekt denko

Marcowy projekt denko
1. Szampon do włosów niesfornych i suchych Satin Relax, Gliss Kur- moje włosy kochają szampony, odżywki i maski Gliss Kur :) Nawet zawarte w nich silikony :P Dzięki Gliss Kur moje włosy są elastyczne, lepiej się układają, są miękkie, błyszczące i wyglądają na zdrowe. 
2. Zmywacz do paznokci Isana- stałe czytelniczki wiedzą, że to mój ulubieniec :) Jest niedrogi, bardzo wydajny, skuteczny, a co najważniejsze nie wysusza paznokci ani skórek. W łazience mam już następną buteleczkę :) 
3. Woda micelarna do demakijażu twarzy i oczu- recenzja tutaj
4. Peeling do mycia ciała Karmel i Cynamon Tutti Frutti, Farmona- moja gąbka jeszcze pachnie tym peelingiem! Peeling fajnie się pieni, dobrze oczyszcza i wygładza skórę. Skóra jest miękka w dotyku i pachnąca.
5. Żel pod prysznic Marakuja i Kokos, Isana- tu też mogłabym napisać, że stałe czytelniczki wiedzą, że żele Isana także należą do moich ulubienców :) Nie wiem czy kiedyś mi się znudzą :P 
6. Serum czekoladowo-limonkowe do pielęgnacji ciała, Bingo Spa- recenzja tutaj
7. Zestaw korektorów, Kobo- przez długi okres był bardzo dobrym korektorem, ale po jakimś czasie zaczął mnie zapychać...Dlatego nie jest zużyty do samego końca. Najlepiej chyba sprawdzał się zielony i różowy, a najgorzej fioletowy.
8. Mascara pogrubiająca i stymulująca wzrost rzęs Growing Lashes, Wibo- kupiłam skuszona licznymi pochlebnymi opiniami blogerek :) Zakupu wcale nie żałuję, ponieważ tusz ten ładnie rozdziela rzęsy, wydłuża je i podkręca, a co jeszcze ważniejsze nie podrażnia oczu i jest naprawdę trwały. 
9. Kredka do oczu, Inglot- dostałam jako gratis do zakupów ładnych kilka lat temu :P Dobrze się rozprowadza, nie rozmazuje się pod okiem, ale dość szybko się ściera.
10. Czekoladowy krem do rąk Sweet Fantasy, Joanna- recenzja tutaj
11. Różana sól do kąpieli, Stenders- uprzyjemniacz kąpieli, który ładnie pachnie nawet godzinę po kąpieli. Zawiera susz z róży, który osadza się na otworze i całej wannie, więc po kąpieli trzeba od razu wyszorować ją całą.
12. Serum do szybkiego wypełnienia i podniesienia biustu, Extra Slim Perfecta- przez długi czas używałam serum do biustu Eveline, więc serum Perfecty to taka 'odskocznia' od Eveline :) Serum jest niczego sobie, ale jednak daleko mu do skuteczności Eveline. Więcej raczej już nie kupię.
13. Nawilżający krem do ciała i rąk, Kosmein- nie pamiętam już skąd mam ten krem, na pewno nie kupiłam go sobie sama, bo kosztuje 32zł, a ja kupuję balsamy do ciała połowę tańsze :P 

08:14:00

Recenzja: Szarlotkowe masło do ciała Sweet Secret, Farmona

Recenzja: Szarlotkowe masło do ciała Sweet Secret, Farmona
Od producenta:
Wyjątkowy kosmetyk do pielęgnacji ciała o przyjemnej, aksamitnej konsystencji i apetycznym zapachu został stworzony z myślą o tym, by rozpieszczać zmysły i ciało. Powstał na bazie ekstraktu z jabłka, olejku cynamonowego i protein mlecznych, dzięki czemu skutecznie pielęgnuje skórę, a do tego obłędnie pachnie, na długo pozostawiając kuszący zapach rajskiego deseru. Regularne stosowanie Szarlotkowego masła do ciała daje uczucie wypielęgnowanej, jedwabiście gładkiej i pachnącej skóry. Bogata receptura zapewnia intensywne i długotrwałe nawilżenie, łagodzi nieprzyjemne uczucie szorstkości oraz doskonale odżywia i regeneruje skórę, a niepowtarzalny, wyjątkowo aromatyczny zapach pobudza zmysły oraz zapewnia uczucie niezmąconej błogości i szczęścia, wprowadzając w doskonały nastrój. 

Cena: ok.14zł/250ml
Moim zdaniem:
Mazidła do ciała wszelkiej maści to coś co baaardzo lubię i chętnie przyjmuję i kupuję w każdej ilości :D Pewnie dlatego jak głupia cieszyłam się, gdy od Bangli dostałam do przetestowania Szarlotkowy peeling do mycia ciała ( o którym możecie poczytać TUTAJ ) oraz masło do ciała, o którym dzisiaj kilka słów.
Masełko zamknięte jest w słoiczku z odkręcanym wieczkiem o pojemności 225ml. Moim zdaniem takie opakowania są najbardziej praktyczne, poręczne i wygodne, albowiem pozwalają zużyć kosmetyk do samego końca; nie ma opcji żeby coś się zmarnowało ;)
Najbardziej urzekający jest zapach tego masełka. Po prostu jest obłędny, intensywny i wręcz ociekający słodkością. Pachnie przepięknie i tak jak w przypadku szarlotkowego peelingu ma się ochotę zjeść wraz z opakowaniem :P Niestety, zapach jest wyczuwalny tylko w opakowaniu, na skórze bardzo szybko się ulatnia. Jak wspomniałam zapach jest dość mocny, intensywny do tego stopnia, że przy codziennym używaniu z czasem może zrobić się mdły i drażniący, dlatego stosuję je co drugi-trzeci dzień.
Konsystencja wydaje się być gęsta i zbita, a w rzeczywistości jest lekka i z łatwościa rozprowadza się po skórze. Być może dzięki właśnie takiej konsystencji masło jest bardzo wydajne, dzięki czemu szarlotkowa przyjemność może trwać i trwać bez końca. Masełko szybko się wchłania i nie pozostawia uczucia lepkości na skórze. Idealnie stapia się ze skórą, pozostawiając uczucie natychmiastowego nawilżenia, ukojenia i wygładzenia. 
Szarlotkowe masło do ciała zbiera prawie same pozytywne opinie i wcale mnie to nie dziwi, ponieważ spełnia obietnice producenta, a używanie go to prawdziwa rajska przyjemność dla ciała i zmysłów :)

07:02:00

Wiosenny mani z lakierami Miss Sporty

Wiosenny mani z lakierami Miss Sporty
lilia, nr 344
brzoskwinka, nr 452

07:30:00

Tydzień na zdjęciach, marzec

Tydzień na zdjęciach, marzec
1. 'zdjęcie portretowe' z ukochanym :P
2. bukiet z okazji Dnia Kobiet:*
3. ostatnia część trylogii Greya
4. śmieciowe jedzenie, czyli Mc'Donalds
5. ostatnimi dniami ulubiony naszyjnik
6. wiosna na paznokciach
7. walizka spakowana, mogę jechać do domu


12:59:00

Krótka wizyta w Super Pharm

Krótka wizyta w Super Pharm
Będąc dziś w bibliotece dostałam smsa o treści: " Dni Life Style 19-20.03.2013. Dezodorant Nivea Spray 150ml za 5,99; Dermedic Hydrain2 za 14,99 z 44,99 i wiele ofert z rabatem do -50%. Sprawdź na http://klublifestyle.pl ". Jeszcze nie dokończyłam czytać smsa, a buzia już mi się śmiała i po wyjściu z biblioteki swoje kroki skierowałam w stronę najbliższego Super Pharm, czyli do Galerii Łódzkiej. A tam- SZOK!- ludzi co nie miara, kroku nie można było zrobić... Na szczęście nie planowałam dużych zakupów, chciałam kupić tylko jeden z dezodorantów Nivea, ale jakoś tak wyszło, że kupiłam trzy:P Nie mogłam się oprzeć, bo drugi raz za 5,99zł szybko się nie trafią! A czekając w kolejce do kasy zdecydowałam wymienić punkty Klubu Klife Style na żel pod prysznic Radox, ale nie mogłam zdecydować się na konkretny zapach, więc wymieniłam punkty na trzy żele, każdy w innym zapachu:P Niebieski to połączenie świeżej mięty i olejku cytrynowego, fioletowy pachnie lawendą i lilią wodną, a ostatni wanilią i imbirem :)

11:02:00

Recenzja: Peeling błotny do twarzy z kwasami owocowymi AHA, BingoSpa

Recenzja: Peeling błotny do twarzy z kwasami owocowymi AHA, BingoSpa
Obietnice producenta:
 Drobnoziarnisty peeling błotny BingoSpa do twarzy z kwasami owocowymi AHA delikatnie usuwa martwy naskórek. Zawiera 10% naturalnego błota z Morza Martwego, 2% mielonych pestek z oliwek i pięćdziesięcio procentowe kwasy owocowe.
W przypadku cery tłustej i mieszanej błoto z Morza Martwego oczyszcza zatkane pory skóry (poprzez absorbcję z porów nieczystości) oraz zapewnia działanie bakteriobójcze. Bardzo istotne dla osób z cerą tłustą i mieszaną jest to, iż błoto powoduje istotne zwężenie porów skóry.
Kwasy owocowe złuszczają naskórek. Zwiększają poziom nawilżenia skóry czego efektem jest poprawa elastyczności i wyglądu zewnętrznej warstwy skóry.
Po starannie wykonanym peelingu BingoSpa skóra jest oczyszczona i wygładzona, bardziej podatna na działanie aktywnych substancji zawartych w innych preparatach kosmetycznych BingoSpa.

Nie zawiera barwników i kompozycji zapachowych

Sposób użycia: opuszkami palców rozprowadzić peeling BingoSpa na twarzy i szyi. Delikatnymi, kolistymi ruchami masować skórę, następnie spłukać wodą.

Uwaga! W czasie stosowania preparatów zawierających kwasy AHA, kwas glikolowy, kwas mlekowy należy bezwzględnie unikać eksponowania skóry na promieniowanie UV - opalanie, solarium.

100ml/12zł
Moim zdaniem:
 Mimo 'podeszłego' wieku ( 24 lat :P ) ciąglę męczę się z trądzikiem i chwytam się wszystkich sposób, by zniwelować krostki i potrądzikowe blizny, więc gdy tylko zobaczyłam Peeling Błotny z Kwasami Owocowymi wiedziałam, że jest to kosmetyk, który muszę mieć i przetestować ;)
Opakowanie jest typowe dla marki Bingo Spa: to nieduży, plastikowy słoiczek z czarnym odkręcanym wieczkiem. Lubię tego typu opakowania, bo mam możliwość wykończenia kosmetyku bez potrzeby rozcinania np. tubki.
Peeling sam w sobie bardzo przypomina błotko: jest szary i jak to peeling błotny pachnie błotem, czyli niezbyt ładnie, ale na szczęście zapach ten wyczuwalny jest tylko w słoiczku i szybko się ulatnia. Ku memu zaskoczeniu konsystencja okazała się bardzo przyjemna, taka delikatna i kremowa. Można w niej wyczuć dwa rodzaje drobinek: jedne są większe i ostre, czyli takie jakie lubię; a są drugie mniejsze, delikatne, nieostre. Niestety, jednych i drugich drobinek jest zdecydowanie za mało...
Skóra po użyciu peelingu odzyskuje jednolity koloryt, jest miękka, wygładzona i aż promienieje. Widać, że cały martwy naskórek został starty. Podoba mi się to, że nie jest ani ściągnięta ani przesuszona, że odkąd stosuje ten peeling nie pojawiają sie na niej żadne dodatkowe niespodzianki. Peeling nie podrażnia skóry ani nie powoduje żadnych zaczerwienień. Odkąd stosuję go nie zmieniłam kremu do twarzy, a mam wrażenie, że moja skóra jest lepiej nawilżona- śmiem twierdzić, że to być może jest sprawka tegóż właśnie peelingu ;)
Na dodatkową korzyść tego peelingu przemawia spora ilość naturalnych składników, takich jak 10% naturalnego błota z Morza Martwego, 2% zmielonych pestek z oliwek czy aż 50%-owe kwasy owocowe, a także brak barwników i kompozycji zapachowych. 
Peeling zmywa się bez większych problemów, jest bardzo wydajnym kosmetykiem, niedrogim, aczkolwiek trudno dostępnym, bo tylko w Internecie ( zainteresowanych odsyłam TUTAJ ).

10:02:00

Wszystko o Christianie Greyu

Wszystko o Christianie Greyu
 
Dosłownie przed sekundą skończyłam czytać "Nowe oblicze Greya", czyli ostatnią część słynnej trylogii napisanej przez E.L.James, więc całkiem na świeżo dzielę się z Wami moją opinią na jej temat.
Pierwsza część to aż 606 stron, podzielonych na 26 rozdziałów- wszystko to przeczytałam w jeden weekend! Szczerze, nawet nie wiem kiedy. Ledwo zaczęłam czytać w piątek późnym wieczorem, a w sobotę przed 10:00 rano byłam już a trzysetnej stronie. Nie pamiętam kiedy ostatnio w takim tempie przeczytałam jakąś książkę. Druga część trylogii liczy 626 stron, trzecia 686 stron i czyta sie równie szybko, po prostu skacze się ze strony na stronę. Moim zdaniem nie jest to zasługą szalenie wciągającej fabuły, od której nie sposób się oderwać, ale raczej spowdowane jest to faktem, że autorka ma bardzo lekki i przyjemny styl pisania, a także unika wielostronicowych opisów. 
Jeśli chodzi o tytuły poszczególnych częście to uważam, że tytuł "50 twarzy Greya" jest nieco nie trafiony, ponieważ moim zdaniem tytułowy bohater tak naprawdę ma dwie twarze. Jedną z nich jest twarz słodkopierdzącego romantyka, który uchyliłby nieba swojej ukochanej i stale nosił ją na rękach mówiąc jaka jest piękna, słodka i mądra aż do obrzydzenia, a za drugą twarzą kryje się perwersyjny zboczeniec, który wręcz chorobliwie musi mieć wszystko pod kontrolą i jest tak zazdrosny, że bardziej się nie da, a ukochaną zamknął by w czterech ścianach.
Dośc irytujący jest sposób zwracania się Greya do Any, ponieważ raz mówi do niej po imieniu, a za chwilę zwraca się do niej "Panno Steele" tak jakby dopiero co została mu przedstawiona na balu charytatywnym i wymieniają między sobą zwyczajowe uprzejmności. Nie wiem jak inne osoby, które czytały trylogię, ale mnie to strasznie denerwowało.
Moim zdaniem jest do disneyowska wersja Pięknej i Bestii dla dorosłych, przy czym ona to bestia. Tak samo jak Bella z sagi "Zmierzch", do której podobieństwo Any aż daje po oczach: obie to brzydkie kaczątka, nieporadne życiowo, które spotykają mężczyzn z marzeń i snów, istnych młodych bogów: przystojnych, elokwentnych, oczytanych, bogatych jak diabli, skrywających tajemnicę sprzed lat. 
Czytając recenzję innych spotkałam się z opinią, że jest to książka o nietypowym i trudnym związku, o przeciwnościach losu i skomplikowanych relacjach. Jakoś trudno mi się z tym zgodzić, czytając wszystkie trzy części odniosłam wrażenie, że w ich życiu nie ma żadnych przeciwności losu, że ich życie to istna sielanka, a wszystkie problemy Grey rozwiązuje pstryknięciem palca ( i kupą szmalu ). A propos pstryknięcia palcami, uważam też, że wszystko dzieje się nierealnie szybko- za szybko do siebie wrócili ( niecały tydzień, a ona najchętniej już podcięłaby sobie żyły, a on skoczył z okna ), za szybka zmiana charakteru głównego bohatera ( kolejny tydzień i Grey nie jest już tym samym człowiekiem ), za szybki ślub ( po kolejnym tygodniu znajomości ), za szybkie rozwiązywanie problemów ( tu nie tydzień, a jeden dzień wystarczył ). 
Cała saga jest dość fenomenalna, wszyscy na nią narzekają i zarzucają, że jest nierealna, głupia i infantylna, a mimo to wszyscy chcą ją przeczytać i mało tego czytają z wypiekami na twarzy. I ja do tej grupy należę, chociaż wcale nie czytałam jej z wspomnianymi wypiekami na twarzy ;) Zgadzam się, że jest to banalna, infantylna historia, totalnie odmóżdżająca, ale mimo wszystko bardzo wciągająca. A ja lubię takie powieści, nic na to nie poradzę :P 

Tak na zakończenie krótki cytat, który moim zdaniem doskonale charakteryzuje wszystkie sceny seksu zawarte w książce:
" Będę się z Tobą pi*przył, kiedy będę chciał, jak będę chciał i gdzie będę chciał. Będę Cię dyscyplinował, ponieważ Ty będziesz niegrzeczna. Będę Cię szkolił i uczył sprawiania mi przyjemności" 
                                                                                                                                                                                                            ( Pięćdziesiąt twarzy Greya, E.L.James, str. 266 )


PS. Więcej możecie przeczytać także tutaj

06:30:00

Hair Repair, Serum - eliksir do włosów z drogocennymi pielęgnującymi olejkami, Gliss Kur

Hair Repair, Serum - eliksir do włosów z drogocennymi pielęgnującymi olejkami, Gliss Kur
Obietnice producenta:
Produkt przeznaczony jest do codziennej pielęgnacji włosów wymagających intensywnego odżywienia. Eliksir zapewnia optymalne wygładzenie struktur włosa. Po zastosowaniu produktu włosy stają się lśniące oraz elastyczne bez efektu obciążenia.
Preparat zawiera olejek argonowym który głęboko i skutecznie nawilża włosy. Posiada on także silne działanie o charakterze regenerując, chroni przed silnym działaniem promieni słonecznych czy też wiatru.
Produkt nadaje się do każdego rodzaju włosów, a w szczególności do włosów suchych i zniszczonych, wymagających szczególnej pielęgnacji.
Jest wydajny - wystarczy jedno lub dwa rozpylenia, aby zapewnić włosom niezbędną ochronę. Składniki Eliksiru Gliss Kur są wchłaniane przez włosy bez pozostawiania na nich zbędnych resztek. Codzienne stosowanie preparatu wyraźnie poprawia kondycję włosów.
Eliksir może być stosowany w różny sposób:
- przed myciem włosów - dzięki czemu nie będą się plątały w trakcie mycia, szczególnie ważne dla osób o zniszczonych włosach,
- po myciu włosów - stosowany na wilgotne włosy bez spłukiwania odżywia je i wygładza oraz zapobiega ich plątaniu się,
- przed wyjściem - chroni włosy przed szkodliwymi czynnikami atmosferycznymi oraz ułatwia ułożenie fryzury.

ok.35-40zł/75ml

Moim zdaniem:
Eliksir do włosów Gliss Kur kupiłam przez przypadek, jakoś zaraz po Świętach Bożego Narodzenia. Przechadzając się po SuperPharm znalazłam się pomiędzy regałami, które wręcz uginały się od świątecznych zestawów przecenionych nawet o 50%! I to właśnie tam ujrzałam zestaw Gliss Kur, szampon plus olejek za...17,99zł! Okazja jak się patrzy tym bardziej, że sam olejek w normalnej cenie to wydatek ok.40zł, czyli sporo mimo jego niesamowitej wydajności ( wystarczy kropla, góra dwie ).
Eliksir zamknięty jest w buteleczce o pojemności 75ml, którego kolorystyka utrzymana jest w złocie, tak jak sam eliksir. Dużym plusem opakowania jest pompeczka, która nie dość, że jest higieniczna, to jeszcze bardzo poręczna i dozuje tyle eliksiru ile tylko chcemy.
Zapach eliksiru jest trudny do określenia, jest taki...kosmetyczny po prostu i nie jest drażniący dla nosa.
Konsytencja jest taka olejkowata, lekko tłustawa w dotyku, ale mimo to przyjemna.
Mam włosy sięgające nieco za ramiona, więc na ich długość zużywam góra 2 krople eliksiru. Rozcieram go w dłoniach, przechylam głowę do przodu i rozprowadzam olejek po włosach, unikając nasady głowy, a skupiając się bardziej na końcówkach. Eliksir trzeba stosować naprawdę oszczędnie, albowiem duża ilość tego eliksiru sprawi, że włosy będę wydawać się tłuste. W przypadku tego kosmetyku idealnie sprawdza się powiedzenie "im mniej, tym lepiej".
Po nałożeniu eliksiru włosy są miękkie, wygładzone, nie puszą się ani nie elektryzują. Nadaje im zdrowy wygląd i nieco je nabłyszcza.
Niektóre osoby mogą się przyczepić do tego, że w składzie eliksiru na pierwszym miejscu są silikony. Mi one nie przeszkadzają, moje włosy bardzo lubią silikony:) I dlatego kupię ten eliksir jeszcze nie raz, pal licho jego wysoką cenę!

Artykuł można przeczytać także tutaj

13:56:00

Paczki, paczuszki i małe zakupy

Paczki, paczuszki i małe zakupy
Ostatnie dni obfitują w moje częste wizyty na poczcie. I pomimo niezbyt miłych i strasznie powolnych pań z Poczty lubię tam chodzić i z dreszczykiem emocji odbierać co rusz nowe przesyłki. I w związku z tym będę dziś chwalipiętą i pokażę Wam co ostatnio dostałam :P
 Pierwsza paczka kryła w sobie stosik książek od wydawnictwa Znak . Na ich stronie jest aktualnie promocja "Nawet 3 za 1", czyli pakiet trzech książek w zaskakująco niskiej cenie. Za książki widoczne na zdjęciu, łącznie z przesyłką zapłaciłam 54,60zł.
Mi także udało się nawiązać współpracę z L'Occitane. W uroczym koszyczku znalazłam próbki takich kosmetyków jak: mydełko, żel pod prysznic, wodę toaletową, krem na noc oraz krem do rąk. Już zaczęłam pierwsze testy!
Kolejną paczuszkę przyniósł mi z samego rana Pan Kurier. Zawierała ona kosmetyki firmy Efektima, o której wcześniej nawet nie słyszałam, a jak się okazało jest to rodzima marka prosto z Łodzi ;) Do testowania ( w ramach współpracy z Klubem Kejt ) otrzymałam 5 różnych maseczek, serum do biustu oraz serum antycellulitowe.
I na koniec moje bardzo skromne zakupy. Płyn micelarny i zmywacz do paznokci kupiłam, bo akurat mi się skończyły, a lakierom po prostu nie mogłam się oprzeć! W moim miasteczku są po 4,99zł, czyli ok.2zł taniej niż na stronie producenta!


Kosmetyki Efektima otrzymałam od serwisu bangla.pl
w ramach współpracy z Klubem Kejt



17:47:00

Recenzja: Mascara False Lashes Lovely

Recenzja: Mascara False Lashes Lovely
 Obietnice producenta:
Mascara False Lashes nadająca spektakularny efekt sztucznych rzęs dzięki swoim licznym umiejętnościom. Pogrubia, wydłuża, maksymalnie podkręca i podnosi rzęsy nadając spojrzeniu jeszcze bardziej uwodzicielski charakter. Teatralna oprawa oczu dzięki prostej aplikacji za pomocą tuszu i odpowiednio wyprofilowanej szczoteczki.
Moim zdaniem:
Mascara False Lashes jest ostatnią, którą miałam przyjemność testować w ramach współpracy z Klubem Kejt.
Tusz zamknięty jest w dużym, obłym opakowaniu, utrzymanym w różowo-zielonej kolorystyce. Jak na duże opakowanie przystało, kryje w sobie baaardzo dużą szczoteczkę- jesli któraś z Was miała na przykład tusz Rimmel, Scandaleyes Volume Flash Mascara to wie o jak dużej szczoteczce mowa. Tak duże opakowanie kryje w sobie aż 11g tuszu o gęstej, kremowej i "mokrej" konsystencji.
Tusz delikatnie podkreśla oko, ładnie wydłuża i nieco pogrubia rzęsy, dobrze się rozdziela i podkręca. Jest bardzo trwały, a mimo to nie sprawia trudności przy demakijażu. Producent na wyrost obiecuje "efekt sztucznych rzęs", albowiem aby efekt był bardziej teatralny, spektakularny trzeba wytuszować rzęsy minimum 3-4 warstwami.
Lubię tusze Lovely za to, że nie podrażniają oczu, nie tworzą grudek, nie odbijają się na powiecie ani nie rozmazują- tusz False Lashes także zalicza się do tej grupy.
Podsumowując, jest to dobry tusz, który dobrze się sprawdzi jako uzupełnienie dziennego makijażu, ale d*py nie urywa ;)
oczka nieumalowane
oczka wytuszowane dwoma warstwami

Tusz ten otrzymałam od serwisu bangla.pl
w ramach współpracy z Klubem Kejt

09:37:00

8 marca

8 marca
Dla kobitek, które znam,
ładnych życzeń parę mam.
Zdrowia, szczęścia i miłości,
bukiet kwiatów i słodkości!
Niech się niesie w cały kraj
 Dziś dla Pań wszystkiego naj!


Wszystkiego Najlepszego Kochane Blogerki :)

08:06:00

Recenzja: Miodowy szampon do włosów, Hegron

Recenzja: Miodowy szampon do włosów, Hegron
Od producenta:
Szampon Miodowy jest produkowany na bazie naturalnych składników, zawiera proteiny mleka i panthenol. Nawilża i odbudowuje strukturę włosów, nadaje im miękkość i blask, działa antyelektrostatycznie Włosy zwiększają swoją objętość i łatwo się rozczesują. Preparat jest łagodny i odpowiedni dla każdego rodzaju włosów.

 Pojemność: 500ml
Cena: ok.8zł

Ode mnie:
Szampon znajduje się w dużej, plastikowej butli, która jest półprzezroczysta i jakby w perłowym kolorze. Tak duża butla nie jest zbyt poręczna, w dodatku otwór jest ogromny ( ! ) i notorycznie albo wylewam za dużo szamponu albo rozlewam go po wannie...
Konsystencja jest w lekko bursztynowym kolorze, jest dość rzadka i lejąca się, ale jak pięknie pachnie! Może nie miodem, ale równie słodko i przyjemnie.
Od szamponów do każdego rodzaju włosów nie wymagam za wiele. Mają oczyszczać, nie robić z włosów siana, nie obciążać i nie plątać ich. Ten spełnił moje oczekiwania. Włosy oraz skóra głowy są dobrze oczyszczone z zanieczyszczeń, włosy nie są wysuszone, łatwo się rozczesują, są miękkie i mniej się elektryzują. Producent wspomina coś o zwiększaniu objętości, czego niestety nie zaobserwowałam...
Tego szamponu na pewno nie dostaniemy w Rossmannie czy Super Pharm ( tak sądzę ), ale można go zamówić w wielu sklepach internetowych lub poszukać w mniejszych drogeriach. Ja już wiem, że kosmetyki marki Hegron mogę kupić w niedużej drogerii u mnie w miasteczku :)
Podsumowując, miodowy szampon ni ziębi ni chłodzi. Krzywdy naszym włosom nie zrobi, ale nie oczekujmy, że po umyciu ich tym szamponem będziemy cieszyć się włosami jak u modelki z reklamy. Jednak z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że jest to dobry szampon i że warto go wypróbować, chociażby ze względu na cudowny zapach i niską cenę.

07:05:00

Recenzja: Lift Lash XXl Volume Mascara Wibo

Recenzja: Lift Lash XXl Volume Mascara Wibo
 Obietnice producenta:
Lift Lash XXL Volume unosi i pogrubia rzęsy sprawiając, że oczy wydają się większe i bardziej wyraźne. Specjalna wyprofilowana szczoteczka o nietypowym kształcie podwija nawet bardzo krótkie rzęsy pokrywając je bardzo dokładnie tuszem. Pozwala uzyskać efekt zmysłowego i zniewalającego spojrzenia dzięki zwiększeniu objętości rzęs i podniesieniu ich na cały dzień! Nie skleja rzęs idealnie je rozczesując i nie obciążając ich.

8g/ok.10zł, w Rossmannie
Moim zdaniem:
Lift Lash XXL Volume to kolejna nowość Wibo, którą miałam przyjemność testować.
Zauważyłam, że wszystkie maskary Wibo charakteryzują się kolorowymi, oczodajnymi, przykuwającymi uwagę opakowaniami. To, w którym skrywa się dzisiejszy bohater notki jest w pięknym niebieskim kolorze z czerwonymi błyszczącymi literami- po prostu nie sposób przegapić. 
Szczoteka jest zwykła ( tzn. nie silikonowa ), a jednocześnie nietypowa, bo wygięta jest w łuk, a jej włoski ułożone są spiralnie. Jest dobrze wyprofilowana i sięga nawet najkrótszych rzęs.
Konsystencja tuszu jest kremowa i nieco za wodnista i jeśli nie zbierze się nadmiaru tuszu ze szczoteczki to strasznie skleja rzęsy. 
Tusz ten ładnie podkreśla oko, wydłuża i podkręca rzęsy nadając im kolor intensywnej czerni. Przy jednej-dwóch warstwach tego tuszu pogrubienie rzęs jest raczej niewielkie, dopiero kolejne warstwy sprawiają, że rzęsy są widocznie pogrubione.
Dużymi plusami tego tuszu jest to, że nie podrażnia oczu, jest łatwozmywalny i utrzymuje się przez długie godziny nie osypując się, nie krusząc, nie rozmazując. 
Ten jak i inne tusze Wibo nie grzeszą wysoką ceną ( dzięki Bogu! ), a mimo to wcale nie odbiegają od tych z górnej półki i naprawdę warto je wypróbować na własnych rzęsach :)
 oczy nieumalowane
dwie warstwy tuszu


Tusz ten otrzymałam od serwisu bangla.pl
w ramach współpracy z Klubem Kejt


12:46:00

Pastelowo mi

Pastelowo mi
Żółty, Express Growth Wibo nr 414
Zielony, Paris Golden Rose nr 228
Pomarańczowy,  Express Growth Wibo nr 412 
Różowy Paris Golden Rose nr 219
I niewidoczny na zdjęciu niebieski, Paris Golden Rose nr 236
Copyright © 2016 MintElegance , Blogger