00:03:00

Recenzja: Błyszczyk do ust LOVERS Ultra Shine Lipgloss, Eveline

Recenzja: Błyszczyk do ust LOVERS Ultra Shine Lipgloss, Eveline
Obietnice producenta:
LOVERS Ultra Shine Lipgloss, to seria delikatnych błyszczyków o kremowej konsystencji w sześciu urzekających kolorach, które uwodzą apetycznym owocowym zapachem. Błyszczyk nadaje intensywny połysk zapewniając efekt delikatnie zwilżonych ust. Dodatkowa zawartość maleńkich błyszczących drobinek, fantastycznie odbija światło powiększając optycznie usta. Formuła wzbogacona o olejek arganowy doskonale dba o delikatną skórę ust. Doskonale je pielęgnuje sprawiając, że stają się niesamowicie wygładzone i jedwabiście miękkie. Błyszczyk ma wygodny aplikator w postaci długiej, płaskiej pałeczki, dzięki czemu produkt precyzyjnie nakłada się na usta.
- Rozświetla nadając ustom soczysty blask
- Urzeka delikatnymi kolorami
- Kremowa konsystencja zapobiega wysychaniu ust
- Intensywnie regeneruje i wygładza
- Głęboko nawilża i odżywia
- Chroni przed działaniem wolnych rodników

7,5ml/około 13zł
Moim zdaniem:
Gdyby ktoś kazał mi wybierać między błyszczykami a szminkami bez zastanawiania się wybrałabym błyszczyki :) Mam ich niemałą kolekcję- jedne lubię bardziej, inne mniej. Od kilku tygodni w stałym użyciu jest błyszczyk Lovers od Eveline, który tak jak cienie Quattro podkrada mi mama :)
Kolor, który otrzymałam to  nr 608. Określiłabym go jako delikanty róż, nie za mocny, stonowany, w którym zatopione są delikatne, prawie niewidoczne rozświetlajace drobinki. Błyszczyk ma kremową, gęstą konsystencję, dzięki czemu nie waży się, nie lepi ani nie zbiera w załamaniach ust. W zapachu można się wręcz zakochać-  to połączenie gumy balonowej z owocowymi cukierkami, czyli jest bardzo słodko i soczyście :) Opakowanie jest bardzo solidne, utrzymane w minimalistycznym stylu z detalami w zestawieniu kolorystycznym, które od kilku miesięcy jest moim ulubionym, czyli czarno-złotym. Pędzelek jest elastyczny, miękki, dokładnie i równomiernie rozprowadza błyszczyk na ustach. 
Błyszczyk ładnie podkreśla usta, nadaje im zmysłowego blasku, a cały efekt jest subtelny i naturalny. Usta wydają się pełniejsze, są miękkie i rozświetlone. Doskonale dba o delikatną skórę ust, zapobiega ich pękaniu, nawilża je, odżywia i odpowiednio pielęgnuje. Nawet po kilku godzinach od aplikacji czuć, że usta są zadbane i wygładzone. Błyszczyk nie tylko nie podkreśla suchych skórek, ale niweluje już istniejące. Zaskakuje swoją trwałością, trzyma się na ustach kilka godzin. 
Błyszczyk Lovers zapewnia kuszący wygląd ust, a dzięki zawartości olejku arganowego także ich ochronę przed mrozem, dzięki czemu nie muszę już myśleć o pomadce ochronnej. Spełnił wszystkie moje oczekiwania i jestem zdania, że polubiłyby go nawet te z Was, które bardziej preferują szminki :) 
Tak błyszczyk prezentuje się na ustach :)

Kosmetyk otrzymałam od serwisu bangla.pl
w ramach współpracy z Klubem Kejt

00:24:00

Dostałam, przetestowałam i kupiłam jeszcze raz :)

Dostałam, przetestowałam i kupiłam jeszcze raz :)
Niektórzy ( mam nadzieję, że jest ich zaledwie garstka  ) mogą wychodzić z założenia, że blogerka otrzymując kosmetyki do testowania wychwala je pod niebiosa, lecz nigdy sama ich nie kupuje ponownie. W tym poście chciałabym podważyć taką hipotezę i pokazać kilka kosmetyków, które dostałam w ramach współpracy od różnych firm, a po jakimś czasie kupiłam je sobie sama, z własnych pieniędzy :)
Na początku mojego blogowania nawiązałam współpracę z marką Quiz w ramach, której otrzymałam puder, róż, cienie do powiek, lakiery do paznokci (błagam! nie patrzcie na zdjęcia ) oraz błyszczyki. Lakiery Safari znałam już wcześniej, a te które otrzymałam tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że za niską cenę można oczekiwać dobrej jakości. W swojej kolekcji lakierów mam chyba dwadzieścia Safari :) W mojej kosmetyczce na dobre zagościły też błyszczyki Safari, które poznałam właśnie dzięki nawiązanej współpracy. 
Zanim otrzymałam termoochroną mgiełkę do włosów Marion do testów zużyłam dwa opakowania. Tak jak w przypadku lakierów Safari i tym razem dzięki współpracy upewniłam się, że jest to świetny kosmetyk, niezbędny w pielęgnacji włosów. 
Ponad rok temu dzięki portalowi Uroda i Zdrowie otrzymałam zestaw kosmetyków Eveline, wśród których znalazł się oczyszczający płyn micelarny, który tak przypasował mojej cerze, że jakiś czas temu kupiłam go ponownie. Akurat był w promocji, więc odsuwałam od siebie jak mogłam głosik sumienia przypominający mi o licznych zapasach czekających na mnie w domu i kupiłam zadowolona sama z siebie, że kupiłam znów coś taniej :P 
Dzięki blogowi poznałam markę Equilibra i chyba najlepszą odżywkę do włosów jaką kiedykolwiek miałam! Moje włosy pokochały ją już po pierwszym użyciu :) Dzięki niej są wygładzone, miękkie, nie puszą się i wyglądają bardzo zdrowo. Polubiłam także brakujący na zdjęciu szampon do włosów , który jest jednym bez SLES i SLS, który tolerują moje włosy. 
Od Bangli otrzymałam kilka kosmetyków, o których wcześniej  nie wiedziałam, a które teraz stale goszczą w mojej łazience. Pierwszym takim kosmetykiem jest tusz Booster- ten, który widzicie na zdjęciu jest moim trzecim albo i nawet czwartym :) Widoczny Dolls Lash jest dopiero drugim opakowaniem, ale na pewno nie ostatnim. Szminkę L'Oreal też poznałam dzięki Bangli, testowałam odcień nr 04, a sama skusiłam się na numer 102. Masło do ciała Sweet Secret  oczarowało mnie najpierw zapachem, potem działaniem.
Przyznaję, że są to kosmetyki łatwo dostępne. Zupełnie nie mam głowy do kupowania kosmetyków  przetestowanych dostępnych w Internecie... A jak jestem już w drogerii czy innym sklepie i rzuci mi się w oko coś co miałam to zapala mi się lampka "oho, to było fajne, wezmę" :) Ogólnie jestem zadowolona w większości podjętych przeze mnie współprac ( najgorzej wspominam chyba testowanie wosków Veet ), więc lista kosmetyków, które chcę mieć jeszcze raz nie jest zbyt krótka :P

00:59:00

Styczeń na zdjęciach

Styczeń na zdjęciach
SkyTower we Wrocławiu od środka | relaks z kobiecą prasą | kupony do Maca to złooo :P ale mają pyszną kawę, polecam Orange Mocha :) | przed babskim spotkaniem z przyjaciółką
 śniadanie z "Przyjaciółmi" | też czasami macie takie dni, które mogłybyście spędzić w pidżamie? | promocyjne zamówienie z Deni Carte | duuuża porcja warzyw i owoców- dlaczego sezon na mandarynki już się kończy :(?
 zima nie odpuszcza, lód jest praktycznie wszędzie | przygotowania do styczniowego denka | Herkules!- czy tylko ja kochałam się w głównym bohaterze :D ? | długo wyczekiwany kubek PnK :)
 ulubiona sałatka | książki, które bardzo chcę przeczytać | naprawa torebki | nowy rok to i nowy kalendarz
 przyznaję, nie mam już gdzie trzymać torebek :P | czas mnie nie oszczędza, od tego roku muszę już kupować kremy 25+...:P | dziecko bawi się odkurzaczem, a dorośli klockami :P | improwizacja kulinarna- zielony makaron, pierś z kurczaka, pomidor, papryka, jogurt naturalny, trochę przypraw i pyszny obiad gotowy :)
biedronkowy deser o smaku tiramisu- pycha! | czerwona herbatka na rozgrzanie | o przyjaźni, przełamywaniu barier, radości i odwadze do zmian- polecam przeczytać | nowa, bardzo letnia tapeta

08:10:00

Recenzja: 100% Kwas Hialuronowy Serum Nawilżająco-Wygładzające, Eveline

Recenzja: 100% Kwas Hialuronowy Serum Nawilżająco-Wygładzające, Eveline
Obietnice producenta:
Innowacyjna formuła serum ze 100-procentowym kwasem hialuronowym głęboko nawilża i regeneruje skórę, opóźniając procesy starzenia się komórek. Błyskawiczny lifting skutecznie wypełnia istniejące zmarszczki oraz wszelkie nierówności. Przywraca skórze idealną jędrność i elastyczność. Doskonale napina, wygładza i rozjaśnia naskórek. Skóra nabiera młodzieńczego blasku i świeżości. Zastosowanie innowacyjnej formuły ze 100-procentowym kwasem hialuronowym daje natychmiastowy efekt idealnego napięcia, wygładzenia i nawilżenia skóry.
Serum nawilżająco-wygładzające zapewnia błyskawiczny lifting:
• wypełnia głębokie zmarszczki
• poprawia napięcie i jędrność skóry
• głęboko regeneruje i odżywia

15ml/około 20zł

Moim zdaniem:
A właściwie nie moim tylko po raz drugi zdaniem mojej mamy, która od kilku tygodni systematycznie używa tego kwasu :)
Kwas hialuronowy znajduje się w niewielkiej, elastycznej i giętkiej tubce o pojemności 15ml, która dodatkowo zapakowana jest w kartonik na ściankach, którego zawarte zostały wszystkie ważne informacje. Kartonik owinięty jest jeszcze folią, dzięki czemu mamy 100% pewność, że nikt 'nie maczał palców' w naszym produkcie. Kwas jest przezroczysty i bezzapachowy, konsystencją przypomina rozwodniony żel. Moja mama trochę narzekała, że jest za rzadki, że nieraz wylała go za dużo i nie wiedziała co zrobić z nadmiarem, a z drugiej strony dzięki lekkiej formule kwas łatwo rozsmarowuje się po twarzy, szybko się wchłania, a także nadaje się pod makijaż. 
Moja mama używała kwasu przeważnie na noc. Rano budziła się z nawilżoną, zmiękczoną skórą. Kwas sprawił, że skóra nabrała promiennego wyglądu. Została lekko napięta, zregenerowana i odżywiona, a suche skórki zniwelowane. Kwas świetnie wypłynął na suchą skórę dłoni mojej mamy- nadmiar, o którym wspomniałam w drugim akapicie wsmarowywała właśnie w dłonie, dzięki czemu stały się gładsze i nawilżone. Kwas nie podrażnił ani nie uczulił wrażliwej skóry mojej mamy, nie spowodował też mocnego ściągnięcia. Producent obiecuje "natychmiastową redukcję zmarszczek", jednak zdaniem mojej mamy nic takiego nie miało miejsca, kwas nie wypłynął na jej zmarszczki w mniejszym lub większym stopniu. Mimo to używa go każdego dnia :)

Kosmetyk otrzymałam od serwisu bangla.pl
w ramach współpracy z Klubem Kejt

07:16:00

Recenzja: Mgiełka chroniąca włosy przed działaniem wysokiej temperatury, Marion

Recenzja: Mgiełka chroniąca włosy przed działaniem wysokiej temperatury, Marion
Obietnice producenta:
Mgiełka bez spłukiwania stworzona została specjalnie do ochrony włosów narażonych na działanie wysokiej temperatury podczas używania suszarki, prostownicy lub lokówki. Unikalna formuła zawiera kopolimery, które pozostawiają na włosach specjalny film zabezpieczający włosy przed wysuszeniem, dzięki czemu stają się one mocniejsze, sprężyste i są łatwiejsze do modelowania.
- włosy są miękkie i elastyczne
- nadaje im zdrowy wygląd i aksamitny połysk
- zapobiega puszeniu i elektryzowaniu się włosów.
 Aby wzmocnić termoochronne działanie , stosować wraz z mleczkiem chroniącym włosy przed działaniem wysokiej temperatury z serii termo-ochorona.

Cena: 8zł / 130ml 
Moim zdaniem:
Moje włosy nie mają ze mną lekko. Co drugi dzień traktuje je nie tylko suszarką, ale jeszcze prostownicą. Suszarką ostatnio rzadziej, bo jeśli mam wolny dzień to zostawiam włosy samym sobie, niech sobie schną w swoim tempie :) W związku z tym przykładam dużą wagę do ich pielęgnacji, aby były gładkie i błyszczące. Włosy prostuję od liceum, ale dopiero od jakiś 2-3 lat zaczęłam stosować produkty mające na celu ich ochronę  przed działaniem wysokiej temperatury. Pomaga mi w tym mgiełka, którą jakiś czas temu dostałam od firmy Marion , ale która była mi już dobrze znana dużo wcześniej- zanim otrzymałam ją do testowania wykończyłam dwa lub trzy opakowania. 
Kosmetyk w postaci przezroczystego płynu znajduje się w czerwonej buteleczce o pojemności 130ml z czarnym 'psikadełkiem', które się nie zacina, a po naciśnięciu spryskuje włosy obfitą mgiełką. Butelka jest lekka, poręczna i niewielka, zmieści się w każdej kosmetyczce. 
Mgiełka bardzo pozytywnie wpływa na stan moich włosów. Nie tylko chroni włosy przed działaniem wysokiej temperatury, a także wspomaga ich prostowanie- prostownica aż sunie po włosach, nie szarpie ich i rewelacyjnie wygładza. Odkąd jej używam zapomniałam co to elektryzowanie się włosów i puszenie ich. Mgiełka nie powoduje szybkiego przetłuszczania się włosów, nie obciąża ich, ułatwia rozczesywanie i delikatnie je zmiękcza. Włosy lepiej się układają, są sprężyste i aksamitne w dotyku oraz mniej podatne na łamanie się. Wyglądają zdrowo i pięknie błyszą. 
Reasumując, jeśli korzystacie z prostownicy i/lub suszarki i chcecie dodatkowo zadbać o swoje włosy to ta mgiełka to Wasz włosowy Must Have :)

06:54:00

"Niegrzeczni bogowie" Marie Phillips

"Niegrzeczni bogowie" Marie Phillips
Dzisiaj chciałabym co nieco napisać o książce, którą co prawda przeczytałam już dawno temu, ale za każdym razem gdy o niej pomyślę na moich ustach pojawia się szeroki uśmiech :)
Akcja książki przenosi nas do współczesnego Londynu, gdzie w jednym z zaniedbanych domów, właściwie w ruinie mieszka nie kto inny jak plejada greckich bogów. Nikt by się nie spodziewał, że starożytni bogowie żyja tuż obok, robią zakupy w tym samym sklepie co każdy normalny człowiek, chodzą tymi samymi ulicami i "normalnie" pracują- Artemida wyprowadzając psy, Afrodyta pracując w sekstelefonie, Dionizos prowadząc klub nocny, a piękny Apollo kompromitując się w telewizyjnym show. Nie da sie ukryć, że nie wiedzie im się zbyt dobrze, że dawna sława i chwała odeszła już w zapomnienie. Nie potrafią odzyskać traconej powoli mocy, nie mogą krzywdzić ludzi, więc z nudów dokuczają sobie nawzajem. Ciągłe kłótnie doprowadzają do tego, że Afrodyta w ramach zemsty sprawia, iż Apollo zakochuje się w śmiertelniczce Alice. Problem jednak w tym, że ona ma już swojego ukochanego, a zaloty pięknego boga nie robią na niej najmniejszego wrażenia. Odtrącony i urażony bóg zrobi wszystko co w jego mocy, by ukochana oddała mu swe serce, co spowoduje nieoczekiwany obrót spraw, ściągnie nie lada kłopoty na jego bożych współlokatorów i grad gromów ciskanych na głowy Bogu ducha winnych ludzi...
W książce podoba mi się, że autorka nadała swoim boskim bohaterom typowo ludzkie cechy, w szczególności wady takie jak fanatyczna religijność czy zalewanie smutków alkoholem. Sprawiła, że bogowie są bardziej ludzcy, a tym samym bliżsi. Książka jest przezabawna, momentami wulgarna i jak wskazuje tytuł, niegrzeczna. Napisana lekko, wciąga od pierwszej strony i nie pozwala na nude. Pełno w niej ironicznym dialogów, kapitalny humor aż wylewa się ze stron, przez co czyta się ją z coraz większym zainteresowaniem i z czystą przyjemnością. Nie jest to literatura z wyższej półki, ale świetnie napisana komedia, która dostarcza sporej dozy rozrywki i bólu brzucha ze śmiechu :) Przyznam, że chciałabym zobaczyć film na jej podstawie. 

O książce poczytacie także tutaj

11:28:00

Recenzja: Cienie Quattro, Eveline

Recenzja: Cienie Quattro, Eveline
Obietnice producenta:
Kolekcja cieni została oparta na wyjątkowej technologii niezwykle drobnego rozcierania, co sprawia że cienie są trwałe i wygodne w aplikacji. Doskonale przylegają do powieki i utrzymują się przez wiele godzin. Specjalnie dobrana formuła zawierająca mikro cząsteczki, pozwala na ładne przenikanie się kolorów na oku. Świecące drobinki nie są zbyt widoczne, jednak tworzą typowo wieczorowy makijaż. Każde opakowanie zawiera podwójny aplikator, który ułatwi precyzyjne nakładanie cieni. Technika wykonywania smoky eyes jest zawsze taka sama. Rysunek oka oraz ponumerowane wypraski ułatwią wykonanie profesjonalnego makijażu. Cienie Quattro dostępne są w czterech wyjątkowych zestawieniach kolorystycznych, a swoboda użycia koloru z całej palety barw pozwoli na wyjątkowy, indywidualny wizerunek odpowiedni na każdą okazję.

5,2g/ około 15zł
Moim zdaniem:
Z racji totalnego beztalencia w kwestii malowania cieniami mój makijaż, czy to codzienny czy imprezowy ogranicza się do kredki do oczu oraz tuszu do rzęs. W mojej kosmetyczce do niedawna znajdował sie tylko jeden cień, biały, który od czasu do czasu nakładam pod linią brwi w celu rozświetlenia powieki ( patent zaczerpniety z jakieś książki ). Jednak od kilku tygodniu, ku zaskoczeniu bliskich i znajomych zaczęłam częściej delikatnie podkreślać oko paletką cieni Quattro od Eveline. Stawiam dopiero pierwsze, jeszcze nieśmiałe kroki w tej dziedzinie, mój makijaż jest najprostszym z najprostszych, ale taki na obecną chwilę mi wystarcza :)
Posiadam paletkę nr 04, czyli zestawienie jasnego, kremowego odcienia oraz trzech różnych brązów, w tym jednego ze śliwkowym akcentem i jednego ze złotym. Kolory uzupełniają się, ładnie przechodzą z jednego w drugi. Uważam, że jest to moja kolorystyka, że takie kolory pasują do mnie najbardziej :) W każdym odcieniu zatopione są delikatne rozświetlające drobinki, które pięknie się mienią. Nie jest to tandetny brokat, który wędruje po twarzy, efekt jest naprawdę subtelny i nienachalny. Cienie mają kremową konsystencję, są bardzo dobrze napigmentowane- wystarczy jedna warstwa, by podkreślić oko. Łatwo rozcierają się po powiece zarówno przy pomocy dołączonego pędzelka, jak i opuszka palca.  Nie używam bazy pod cienie, mimo to cienie są w nienarusznym stanie przez długi czas. Nie osypują się, nie zbierają w załamaniach, nie tracą na swojej intensywności, są łatwe w demakijażu. Nie podrażniają ani nie uczulają oczu.
Kasetka, w której się znajdują jest dobrze wykonana, przejrzysta, ma sprawne zamknięcie, jest klasyczna i elegancka. Na wierzchu znajduje się malunek oka ponumerowany od 1 do 4, tak samo jak poszczególne kolory cieni- jest to świetna wskazówka dla początkujących jak zmalować piękny makijaż :) 
Paletka przypadnie do gustu nie tylko dziewczynom takim jak ja, zaczynającym dopiero przygodę z makijażem, ale także profesjonalistkom. Nawet moja mama rzuciła w kąt swoje cienie Bourjois, a podkrada mi te :P
Więc tak: na wszystkich trzech zdjęciach wewnętrzne kąciki oka pomalowałam najjaśniejszym cieniem nr 1, na pierwszym zdjęciu powieka pociągnięta jest cieniem nr 2, na drugim nr 3, a na ostatnim, jak już pewnie się domyślacie cieniem nr 4 :)

Kosmetyk otrzymałam od serwisu bangla.pl
w ramach współpracy z Klubem Kejt

08:24:00

All about matt! Fixing Loose Powder, transparentny puder matujący sypki, Essence

All about matt! Fixing Loose Powder, transparentny puder matujący sypki, Essence
Obietnice producenta:
Innowacyjny puder, który nałożony na podkład doskonale matuje skórę i ujednolica makijaż. Puder nie zmienia koloru zaaplikowanego wcześniej podkładu, jak również świetnie dostosowuje się do każdego odcienia skóry. Kosmetyk gwarantuje nienaganny makijaż bez efektu świecenia się przez cały dzień. Całość zamknięto w wygodnym opakowaniu.

ok.15zł/11g
Moim zdaniem:
Moja cera jest mieszana, ale w strefie T jest tak tłusta, że można malować na niej obrazy olejne. Choćbym nie wiem jak się starała, do niedawna makijaż szybko spływał z mojej twarzy... Przetestowałam kilka pudrów, ale żaden nie okazał się ideałem, dopóki nie poznałam pudrów sypkich i transparentnych. Najpierw moje serce podbił naturalny puder Jadwiga, a teraz zdobywa je puder Essence. 
Opakowanie jest przezroczyste, posiada srebrną nakrętkę z różowymi napisami. Kryje w sobie 11 gram drobno zmielonego białego proszku, przykrytego dodatkowo plastikowym wieczkiem z dziurkami. Aby wydobyć kosmetyk 'na wierzch' kilka razy przechylam opakowanie do góry nogami. Do aplikacji używam pędzla Essence, na który zawsze nabiorę za dużo pudru, więc nadmiar strzepuję z powrotem do opakowania. Nakładając produkt na twarz delikatnie omiatam ją pędzlem, dzięki czemu efekt jest bardziej naturalny. 
Przetestowałam go na kilku podkładach i przy każdym zdawał egzamin śpiewająco :) Puder utrwala makijaż, nawet po 6-7 godzinach skóra wygląda nieskazitelnie. Miejsca na twarzy mające tendencję do błyszczenia się są zmatowione, cała buzia jest wygładzona i delikatniejsza w dotyku. Efekt matu, który zapewnia nie jest płaski, skóra wygląda naprawdę dobrze, zdrowo i naturalnie. Pudru nie widać na twarzy, nie zapycha ani nie podrażnia nawet wrażliwej cery. Nie podkreśla suchych skórek, nie wybiela skóry, a nałożony na podkład, który po nałożeniu wpada w pomarańcz ( np. Magical Cover od Eveline ) 'uspokaja' go. Jest bardzo lekki i w ogóle nie czuć go na twarzy. 
Fixing Loose Powder jest drugim transparentnym pudrem w mojej 'kosmetycznej karierze'. Wiem już, że po żadne inne nie będę sięgać, tylko po takie- przynajmniej nie mam problemu z doborem odpowiedniego odcieniu :P 

07:15:00

Hypoalergiczne serum stymulujące wzrost rzęs i tusz do rzęs Inveo

Hypoalergiczne serum stymulujące wzrost rzęs i tusz do rzęs Inveo
Od producenta:
Laboratorium firmy kosmetycznej Coloris wychodząc naprzeciw problemom z łamiącymi się, krótkimi i pozbawionymi blasku rzęsami wykreowało unikalne Hypoalergiczne Serum INVEO przeznaczone do pielęgnacji właśnie takich przerzedzonych, krótkich i wypadających rzęs, stymulujące ich naturalny wzrost .
Produkt powstał na bazie składnika wykorzystywanego w leczeniu schorzeń oka. W badaniach aplikacyjnych, poza skutkiem leczniczym, zauważono znaczną poprawę kondycji rzęs. Przy długotrwałym stosowaniu leku (ponad 4 tygodnie) rzęsy były dłuższe, mocniejsze i ciemniejsze. Stąd też jego wykorzystanie w kosmetyce. Preparat wzbogacony jest ekstraktem ze świetlika otrzymywanym z ziela świetlika lekarskiego Euphrasia Officinalis. Ekstrakt jest bogatym źródłem garbników, zawiera również glikozydy i kwasy fenolowe. Działa ściągająco oraz kojąco na wszelkiego rodzaju podrażnienia. Nawilża skórę i zmniejsza nadwrażliwość na światło. Łagodzi oznaki zmęczenia. Tonizuje oraz doskonale wygładza naskórek. W celu uzyskania jak najbardziej delikatnego, nie drażniącego produktu, zastosowano w recepturze składniki pomocnicze używane również w kroplach do oczu.
Preparat odpowiada wymaganiom testu zgodności ze skórą atopową i szczególnie wrażliwą, łatwo ulegającą podrażnieniom (Skin Compatibility Test) oraz spełnia wymagania stawiane wyrobom kosmetycznym o deklarowanych właściwościach hypoalergicznych. Wydana ocena nie dotyczy osób, u których występuje alergia na którykolwiek ze składników kosmetyku.

Skład: Aqua, Bimatoprost, Euphrasia Officinalis Extract, Sodium Cloride, Alcohol Denat., Benzalkonium Chloride.

zestaw serum 3,5ml +tusz 8ml kosztuje 149,90zł i jest dostępny tutaj
Moim zdaniem:
Moja kuracja rzęs serum Inveo trwa już 6 tygodni, czyli tyle ile minimalnie powinna trwać zgodnie z zaleceniami producenta. Myślę więc, że mogę już napisać pełną recenzję serum, a także tuszu, który był dołączony :)
W niebiesko-czarnym kartoniku o metalicznym połysku znajduje się serum, tusz oraz ulotka, w której jest całe mnóstwo informacji. Przyznam szczerze, że chyba nigdy nie widziałam tak "bogatej" ulotki jakiegokolwiek produktu. Samo serum mieści się w plastikowym opakowaniu, przypominającym to od eyelinera Wibo. Pędzelek jest bardzo giętki, nie drapie, wykonany jest z białego włosia, jest bardzo cieniutki co możecie zobaczyć na zdjęciu u góry. Serum jest bezzapachowe, bezbarwne i ma konsystencję lekkiego żelu. 
Aplikacja serum jest bardzo prosta, dokładnie taka sama jak eyelinerem. Wystarczy jedno pociągnięcie i gotowe :) Serum stosuję raz dziennie, wieczorem po dokładnym demakijażu oczy. Szybko się wchłania i jest praktycznie nieodczuwalne. Aplikowałam je tylko na górne rzęsy, albowiem dolne mam wystarczająco mocne i długie. To górne wymagały wzmocnienia, ponieważ codzienny makijaż i demakijaż dały im swego czasu mocno 'w kość'. Zanim zaczęłam kurację serum Inveo moje rzęsy były wręcz w opłakanym stanie- łamliwe, kruche, codziennie jakaś wypadała. 
Zdjęcie u góry pokazuje stan moich rzęs przed rozpoczęciem kuracji, dolne zrobiłam dzisiaj rano. Różnicę w długości najlepiej widać na rzęsach przy wewnętrznym kąciku oka. Nie jest to ogromna różnica czy widoczna na pierwszy rzut oka, ale minimalny wzrost jest. 
Efekty kuracji serum Inveo zauważyłam bardzo szybko. Już po pierwszym tygodniu regularnego stosowania mogłam zapomnieć o wypadających rzęsach. Serum sprawiło, że są dużo mocniejsze i nieco ciemniejsze. Mam wrażliwe oczy, a to serum nie wywołało żadnych niepożądanych efektów ubocznych w postaci szczypania, pieczenia czy zaczerwienienia, co uważam za duży plus. 
O tuszu do rzęs niestety nie znalazłam żadnych informacji od producenta.
Opakowanie tuszu utrzymane jest w takiej samej czarno-niebieskiej kolorystyce jak to, w którym znajduje się serum czy sam kartonik, w którym otrzymujemy oba produkty. Jest wytrzymałe na upadki i inne nieszczęścia- upuściłam je już kilka razy na kafelki, a nie ma na nim najmniejszej ryski. Tusz posiada silikonową szczoteczkę w kształcie delikatnie zarysowanej klepsydry. Jest bardzo gięta, ma nieco dłuższe włosie, dzięki czemu można dokładnie wytuszować rzęsy. Konsystencja jest kremowa, nie za gęsta i nie za wodnista. 
Szczerze powiedziawszy niewiele oczekiwałam od tego tuszu, ale przyjemnie mnie zaskoczył :) Bardzo ładnie rozczesuje rzęsy, rozdziela je i podkręca. Rzęsy są niesamowicie wydłużone, oko jest ładnie podkreślone, a spojrzenie bardziej zalotne. W dodatku tusz jest bardzo trwały, utrzymuje się na rzęsach nawet cały dzień, nie kruszy się, nie osypuje, nie tworzy grudek. Nawet przy kilku warstwach nie skleja rzęs. Jest delikatny dla oczu, nie podrażnia nawet tak wrażliwych jak moje. 
Oko wytuszowane dwoma warstwami. 

Podsumowując, jestem zadowolona z duetu Inveo. Serum polubiłam za to, że wzmocniło moje rzęsy, a tuszu za to, że ładnie je podkręca i wydłuża. Jedno i drugie lubię za to, że nie podrażniają moich oczu, co jest dla mnie ostatnio bardzo istotne. Chętnie kupiłabym ten zestaw ponownie za jakiś czas, ale niestety cena nie jest na moją kieszeń...


PS. O samym tuszu możecie poczytać także tutaj.

07:23:00

Recenzja: Przeciwzmarszczkowy nawilżający krem na dzień Argan & Olive, Eveline

Recenzja:  Przeciwzmarszczkowy nawilżający krem na dzień Argan & Olive, Eveline
Obietnice producenta:
Przeciwzmarszczkowy nawilżający krem na dzieńprzeznaczony jest do codziennej pielęgnacji cery normalnej, suchej i wrażliwej. Innowacyjna formuła bogata w olejek arganowy i oliwę z oliwek zapewnia ekstremalne nawilżenie nawet najbardziej odwodnionej skórze. Regeneruje, wygładza i redukuje oznaki upływającego czasu oraz symptomy zmęczenia i stresu. Poprawia sprężystość i elastyczność naskórka. Wyraźnie odmładza cerę, dodając jej blasku. Kompleksowe działanie liftingująco przeciwzmarszczkowe: skóra głęboko odżywiona i zregenerowana odzyskuje naturalne napięcie i jędrność, rysy twarzy stają się precyzyjnie wymodelowane, zmarszczki i bruzdy wyraźnie spłycone, a kontury twarzy odzyskują harmonijne proporcje.

Aktywne składniki najnowszej generacji:
OLEJEK ARGANOWYpobudza komórki skóry do intensywnej odnowy i jest prawdziwym „eliksirem młodości”. Przywraca skórze gęstość i sprężystość. Wyraźnie odmładza i wygładza cerę.
OLIWA Z OLIWEK, zwana „złotym płynem”, jest bogatym źródłem witamin, minerałów i nienasyconych kwasów tłuszczowych. Odżywia i wzmacnia naskórek, pozostawiając cerę aksamitnie gładką i miękką w dotyku.
KOENZYM Q10jest silnym antyoksydantem. Zapewnia skuteczną ochronę komórek skóry przed działaniem wolnych rodników. Zapobiega degradacji kwasu hialuronowego, włókien elastyny i kolagenu w naskórku. Wyraźnie redukuje zmarszczki, przywracając skórze młodzieńczy blask.
EKSTRAKT Z LIŚCI OLIWKI przeciwdziała starzeniu się skóry, chroni i wzmacnia barierę ochronną naskórka.
UREA (mocznik) zapewnia skórze ekstremalne nawilżenie. Poprawia elastyczność i jędrność. Doskonale zmiękcza, wygładza i zapobiega wiotczeniu skóry.
KOMPLEKS WITAMIN A, E, Fintensywnie odżywia i rewitalizuje naskórek. Poprawia wygląd i kondycję skóry. Spowalnia procesy starzenia się i powstawania zmarszczek.

50ml/około 16zł
Moim zdaniem:
A właściwie zdaniem mojej mamy, która przez ostatnie tygodnie testowała ten krem :)
Krem jest bardzo solidnie zapakowany- mały słoiczek zamknięty jest w kartonik, który owinięty jest jeszcze folią. Na ściankach kartonika zawarte są wszystkie ważne informacje. Słoiczek w złotym kolorze kryje w sobie niezwykle przyjemną konsystencję, przypominającą delikatny mus o barwie pastelowej zieleni. Dzięki takiej łagodnej formule bardzo łatwo rozsmarowuje się po twarzy, szybko się wchłania, nie pozostawia lepiej czy tłustej warstwy na twarzy oraz nadaje się pod makijaż. Przy takiej lekkiej konsystencji wydajność kremu jest spora- podejrzałam i w słoiczku została jeszcze połowa.
Po ponad miesiącu stosowania moja mama stwierdziła, że krem pozytywnie ją zaskoczył. Nie sądziła, że krem, który w drogerii kosztuje kilkanaście złotych może sprostać jej oczekiwaniom :) Krem przywrócił elastyczność skórze, zmiękczył ją i odżywił. Skóra jest nawilżona, gładka i delikatna w dotyku, wygląda promiennie i zdrowo. Sprężystośc skóry uległa poprawie, jest zregenerowana i wypoczęta. 
Krem jest przeciwzmarszczkowy, ale moja mama nie zauważyła aby w mniejszym lub większym stopniu wpłynął na jej zmarszczki czy bruzdy wokół ust. Mimo to krem podpasował jej i bardzo chętnie używa go każdego dnia :)


Kosmetyk otrzymałam od serwisu bangla.pl
w ramach współpracy z Klubem Kejt

12:04:00

Nie lada wyzwanie i kilka nowości

Nie lada wyzwanie i kilka nowości
Przeglądając swoje zapasy kosmetyczne ( które zobaczycie w osobnych postach ) po raz kolejny doszłam do wniosku, że powinnam zacząć się leczyć z zakupoholizmu, ale tak już na poważnie :P Pierwszą próbą wyjścia z 'nałogu' była seria postów "Przeżyć miesiąc za 50zł", teraz wpadłam na szalony pomysł 30- dniowego odwyku zakupowego :P Od dziś przez równe 30 dni nie kupię żadnego kosmetyku, nawet najmniejszego- niech się wali, pali, niech promocja goni promocję, nie dam się i basta! Żeby nie myśleć o nowych tuszach, balsamach, odżywkach, itp. postanowiłam, że przez ten okres będę skupiać się na małych, codziennych przyjemnościach, na które przeważnie nie zwracam uwagi :) Za miesiąc zdam Wam pełny raport, a Wy trzymajcie mocno kciuki! :)
Zanim w ostateczności zacznę swój kosmetyczny odwyk pokażę Wam co kupiłam zanim zdecydowałam się na tak drastyczny krok :D W aptece kupiłam zestaw szamponów i odżywkę Equilibra oraz dwa kremy Bioliq 25+, jeden pod oczy, drugi nawilżająco-matujący. Na Allegro zamówiłam złuszczający krem Bandi, ryżowy puder Paese, podkład Dermacol, Revlon oraz Max Factor. Podkład Bourjois i Rimmel kupiłam w Super-Pharm podczas promocji -40%. 
Na stoisku Golden Rose kupiłam lakiery z serii Rich Color, a na Pierre Rene silikonową bazę pod makijaż. Antyperspirant Nivea, kredkę do oczu Miss Sporty oraz korektor Maybelline New York kupiłam bodajże w Rossmannie. Książki kupiłam dziś rano w Biedronce, każda po 9,99zł. No to teraz spokojnie mogę iść na odwyk :P

07:42:00

Złocista skórka pomarańczy

Złocista skórka pomarańczy
Gloss Like Gel, Lovely nr 227

08:13:00

Recenzja: Magical Cover 5 in 1, Długotrwały podkład kryjący z olejkiem arganowym, Eveline

Recenzja: Magical Cover 5 in 1, Długotrwały podkład kryjący z olejkiem arganowym, Eveline
 Obietnice producenta:
1. Kryje niedoskonałości
2. Wyrównuje koloryt
3. Skutecznie matuje
4. Nawilża i dotlenia
5. Chroni przed UVA/UVB

INNOWACYJNA FORMUŁA:
Mineralne pigmenty- rewolucyjnie maskują wszelkie niedoskonałości skóry, takie jak: trądzik, blizny, rozszerzone naczynka i przebarwienia.
Olejek arganowy- zapewnia głębokie odżywianie oraz skuteczną regenerację skóry.
Kwas hialuronowy- delikatnie wyrównuje drobne zmarszczki, dogłębnie nawilża i utrzymuje skórę w doskonałej kondycji.
SPF 10- zapewniają szeroki wachlarz ochronny przed promieniowaniem UV, które powodują uszkodzenie włókien kolagenowych oraz fotostarzeniesię skóry.

30ml/około 15zł
Moim zdaniem:
Moja skóra jest problemowa i wymagająca jeśli chodzi o podkłady. Przy każdym nowo zakupionym drżę na myśl, że może mnie podrażnić, zapchać, wywołać wysyp niedoskonałości. Tak samo było w przypadku testowania podkładu Magical Cover. Z duszą na ramieniu zaczęłam go testować, ale opatrzność chyba nade mną czuwa i podkład miło mnie zaskoczył :)
Podkład znajduje się w czarno-różowej elastycznej tubce, z której łatwo wycisnąć produkt. Ma przyjemną konsystencję, leciutką, kremową, lekko satynową i bardzo łatwo rozmsarowuje się po twarzy. Dobrze rozsmarowany nie tworzy efektu maski, ładnie wtapiając się w skórę i nie podkreślając suchych skórek. 
Posiadam odcień nr 01. Początkowo obawiałam się, że będzie za jasny, ale po rozsmarowaniu okazało się, że pasuje idealnie. Podkład po wtopieniu się w skórę ma tendencję do ściemniania i wpadania w pomarańcz, ale szybko znalazłam na to sposób- na zakończenie makijażu osypuje twarz transparentynym pudrem, dzięki czemu pomarańcz 'uspokaja się', podkład nieco jaśnieje dopasowując się do kolorytu cery, a trwałość całego makijażu jest przedłużona. 
Patrząc na poszczególne obietnice producenta:
1. Kryje niedoskonałości
2. Wyrównuje koloryt
3. Skutecznie matuje
4. Nawilża i dotlenia
5. Chroni przed UVA/UVB

mogę powiedzieć, że:
1. krycie określiłabym jako średnie, niedoskonałości nieco lepiej kryje przy pomocy korektora; 
2. koloryt jest wyrównany, a skóra nabiera blasku;
3. mat utrzymuje się na buzi około 2-3 godzin, z użyciem pudru efekt ten jest znacznie dłuższy;
4. podkład pozwala skórze oddychać, a po zmyciu go czuć, że skóra jest delikatnie nawilżona;
5. z opisu wynika, że podkład posiada filtr SPF 10, czyli w małym stopniu chroni przed promieniowaniem UV.

Od siebie na zakończenie mogę jeszcze dodać, że Magical Cover nie przetłuszcza skóry ani jej nie wysusza. Jest niedrogim podkładem, który nadaje twarzy naturalny, zdrowy wygląd na co dzień, zapewniając ładne wykończenie. 
Uwaga, straszę moją wysypaną brodą :P 
Górne zdjęcie pokazuje moją twarz bez niczego, chyba nawet bez kremu; na środkowym zdjęciu twarz maźnięta jest podkładem Eveline- porównując zdjęcia możecie nawet zauważyć w jakim stopniu podkład wpada w pomarańcz; a na samym dole widać efekt krycia niedoskonałości przy użyciu korektora w płynie i podkładu Magical Cover oraz lekkim przypudrowaniu twarzy. 
Opinie na temat krycia są podzielone, według niektórych jest ono średnie, dla innych już dobre.
Jakie jest Wasze zdanie :)?


Kosmetyk otrzymałam od serwisu bangla.pl
w ramach współpracy z Klubem Kejt

Copyright © 2016 MintElegance , Blogger