Nawet przez myśl mi nie przeszło, że napisanie posta na tak przyjemny temat, jak własny ślub, okaże się arcytrudnym zadaniem. Jest tak dużo zagadnień, które wymagałby chociaż krótkiego komentarza, że naprawdę nie wiem od czego zacząć. Dlatego wybaczcie, jeśli wpis będzie troszkę chaotyczny ;)
Zacznijmy od samych przygotowań. Jeśli mam być szczera, zbytnio ich nie odczuliśmy. Tak fajnie wszystko sobie rozplanowaliśmy, że nie czuliśmy żadnej presji, nie mieliśmy uczucia, że goni nas czas. Odpowiednio wcześnie przeszliśmy nauki przedmałżeńskie, rozwieźliśmy zaproszenia, porobiliśmy zakupy, pozałatwialiśmy wszelkie formalności. Mnie w piątek przed weselem została tylko poranna wizyta u manikiurzystki, pojechanie na salę w celu rozstawienia winietek, a wieczorem zabieg relaksacyjny w salonie kosmetycznym- to jest coś, co bardzo polecam! Nawet tym z Was, które nie planują zamążpójścia lub są już mężatkami. Relaksacyjna muzyka w tle, otulający, kojący zapach świec, a w tym wszystkim jeszcze delikatny peeling, odprężający masaż i głęboko nawilżająca maska. Mogłabym tak co tydzień...
A teraz coś, co Was na pewno mocno zaskoczy: suknię ślubną kupiłam na dwa tygodnie przed ślubem! Jak możecie pamiętać, w planach miałam szycie sukni ślubnej. No i prawie ją uszyłam, tylko że podczas poszukiwań butów na poprawiny znalazłam taką, o jakiej skrycie, gdzieś tak głęboko w sobie marzyłam, ale w żadnym salonie, w którym byłam takiej nie widziałam. Gdy okazało się, że wymaga tylko lekkiego poszerzenia i że krawcowa zrobi mi to w tak krótkim terminie, nie wahałam się ani chwili, tylko od razu zadzwoniłam do swojej krawcowej, że ma w diabły zostawić tamtą suknię, że mam piękniejszą i już za nią płacę :D Suknia zrobiła ogromne wrażenie, nieskromnie powiem, że gościom szczęki opadły, jak mnie zobaczyli :D Panu Młodemu aż mowę odebrało i dopiero po oczepinach mi powiedział, że wyglądam w niej pięknie :D
Wchodząc do Kościoła nie potknęłam się, chociaż w duchu przeklinałam obecnego męża, że tak wolno idzie do tego ołtarza :P Oboje byliśmy tak pochłonięci tym, co się dzieje, że gdyby nie ksiądz, który dawał nam dyskretne znaki, kiedy mamy usiąść i świadkowe, którzy podpowiadali nam, kiedy należałoby wstać lub ukucnąć ( i tak ich nie słuchaliśmy, co nam wypominali :P ), to chyba całą uroczystość byśmy przestali lub przesiedzieli, jak te dwa kołki :P Pierwszy taniec to też nic strasznego, nieskromnie powiem, że poszło nam lepiej niż na próbach w domu ;) Być może dlatego, że podeszliśmy do tematu na luzie, bez spiny, nie wybraliśmy żadnej trudnej piosenki, nie zaszaleliśmy z choreografią. To jest, według mnie, klucz do udanego pierwszego tańca.
Ogólnie, wszystko przebiegało po mojej myśli, wszystko się układało, chociaż nie wszystko poszło jak z płatka. We wtorek przed weselem okazało się, że część winietek jest zła i trzeba je na szybko poprawiać, moja świadkowa dostała uczulenia i to takiego, że schodziła z niej skóra, od szorowania klatki i tych wszystkich generalnych porządków dostałam zakwasów na dwa dni przed tym dniem... W dniu ślubu też nie obeszło się bez nerwów z samego rana, bo fryzjerka miała 30 minutowy poślizg, przez co na ostatnią chwilę wpadłam do makijażystki. Florystka też się spóźniła i to półtorej godziny, miała być po 12:00 w Kościele, a przyjechała około 13:30, na chwilę przed fotografem, ale Pan Młody i tak mi się zdenerwował, że nie będzie miał bukietu do zdjęć :P Później, w połowie nabożeństwa przypomniało mu się, że nie oddał naszych karteczek od spowiedzi i nieborak tak przeżywał, że nawet chciał odłożyć je na talerzyk, na którym zostały podane nam obrączki :P Te karteczki tak mocno siedziały mu w głowie, że gdy księża przyszli na obiad, złożyli nam życzenia, a on wypalił, że zapomniał ich oddać przed ślubem i czy może teraz je dać :D
Całe swoje wesele przetańczyłam, z emocji nie odczuwałam głodu, a uśmiech nie schodził mi z twarzy. A wracając jeszcze do samego ślubu, mimo moich obaw, wcale się nie stresowałam. Nie uroniłam łezki, gdy składałam przysięgę, tylko z uśmiechem na twarzy, wewnętrznym spokojem i z pewnością w głosie obiecałam mojemu ukochanemu miłość, wierność i to, że nie opuszczę go aż do śmierci.
Dziś to chyba było by wszystko :) Jeśli macie jakieś pytania, chciałybyście jeszcze czegoś się dowiedzieć, piszcie śmiało! A ja pomyślę jeszcze nad jakimś postem o tematyce ślubnej, bo to tylko niewielka część tego, z czym chciałabym się z Wami podzielić :)
Zacznijmy od samych przygotowań. Jeśli mam być szczera, zbytnio ich nie odczuliśmy. Tak fajnie wszystko sobie rozplanowaliśmy, że nie czuliśmy żadnej presji, nie mieliśmy uczucia, że goni nas czas. Odpowiednio wcześnie przeszliśmy nauki przedmałżeńskie, rozwieźliśmy zaproszenia, porobiliśmy zakupy, pozałatwialiśmy wszelkie formalności. Mnie w piątek przed weselem została tylko poranna wizyta u manikiurzystki, pojechanie na salę w celu rozstawienia winietek, a wieczorem zabieg relaksacyjny w salonie kosmetycznym- to jest coś, co bardzo polecam! Nawet tym z Was, które nie planują zamążpójścia lub są już mężatkami. Relaksacyjna muzyka w tle, otulający, kojący zapach świec, a w tym wszystkim jeszcze delikatny peeling, odprężający masaż i głęboko nawilżająca maska. Mogłabym tak co tydzień...
A teraz coś, co Was na pewno mocno zaskoczy: suknię ślubną kupiłam na dwa tygodnie przed ślubem! Jak możecie pamiętać, w planach miałam szycie sukni ślubnej. No i prawie ją uszyłam, tylko że podczas poszukiwań butów na poprawiny znalazłam taką, o jakiej skrycie, gdzieś tak głęboko w sobie marzyłam, ale w żadnym salonie, w którym byłam takiej nie widziałam. Gdy okazało się, że wymaga tylko lekkiego poszerzenia i że krawcowa zrobi mi to w tak krótkim terminie, nie wahałam się ani chwili, tylko od razu zadzwoniłam do swojej krawcowej, że ma w diabły zostawić tamtą suknię, że mam piękniejszą i już za nią płacę :D Suknia zrobiła ogromne wrażenie, nieskromnie powiem, że gościom szczęki opadły, jak mnie zobaczyli :D Panu Młodemu aż mowę odebrało i dopiero po oczepinach mi powiedział, że wyglądam w niej pięknie :D
Wchodząc do Kościoła nie potknęłam się, chociaż w duchu przeklinałam obecnego męża, że tak wolno idzie do tego ołtarza :P Oboje byliśmy tak pochłonięci tym, co się dzieje, że gdyby nie ksiądz, który dawał nam dyskretne znaki, kiedy mamy usiąść i świadkowe, którzy podpowiadali nam, kiedy należałoby wstać lub ukucnąć ( i tak ich nie słuchaliśmy, co nam wypominali :P ), to chyba całą uroczystość byśmy przestali lub przesiedzieli, jak te dwa kołki :P Pierwszy taniec to też nic strasznego, nieskromnie powiem, że poszło nam lepiej niż na próbach w domu ;) Być może dlatego, że podeszliśmy do tematu na luzie, bez spiny, nie wybraliśmy żadnej trudnej piosenki, nie zaszaleliśmy z choreografią. To jest, według mnie, klucz do udanego pierwszego tańca.
Ogólnie, wszystko przebiegało po mojej myśli, wszystko się układało, chociaż nie wszystko poszło jak z płatka. We wtorek przed weselem okazało się, że część winietek jest zła i trzeba je na szybko poprawiać, moja świadkowa dostała uczulenia i to takiego, że schodziła z niej skóra, od szorowania klatki i tych wszystkich generalnych porządków dostałam zakwasów na dwa dni przed tym dniem... W dniu ślubu też nie obeszło się bez nerwów z samego rana, bo fryzjerka miała 30 minutowy poślizg, przez co na ostatnią chwilę wpadłam do makijażystki. Florystka też się spóźniła i to półtorej godziny, miała być po 12:00 w Kościele, a przyjechała około 13:30, na chwilę przed fotografem, ale Pan Młody i tak mi się zdenerwował, że nie będzie miał bukietu do zdjęć :P Później, w połowie nabożeństwa przypomniało mu się, że nie oddał naszych karteczek od spowiedzi i nieborak tak przeżywał, że nawet chciał odłożyć je na talerzyk, na którym zostały podane nam obrączki :P Te karteczki tak mocno siedziały mu w głowie, że gdy księża przyszli na obiad, złożyli nam życzenia, a on wypalił, że zapomniał ich oddać przed ślubem i czy może teraz je dać :D
Całe swoje wesele przetańczyłam, z emocji nie odczuwałam głodu, a uśmiech nie schodził mi z twarzy. A wracając jeszcze do samego ślubu, mimo moich obaw, wcale się nie stresowałam. Nie uroniłam łezki, gdy składałam przysięgę, tylko z uśmiechem na twarzy, wewnętrznym spokojem i z pewnością w głosie obiecałam mojemu ukochanemu miłość, wierność i to, że nie opuszczę go aż do śmierci.
Dziś to chyba było by wszystko :) Jeśli macie jakieś pytania, chciałybyście jeszcze czegoś się dowiedzieć, piszcie śmiało! A ja pomyślę jeszcze nad jakimś postem o tematyce ślubnej, bo to tylko niewielka część tego, z czym chciałabym się z Wami podzielić :)
jak ciepło mi na serduchu się zrobiło czytając o tym:) fryzura piękna!
OdpowiedzUsuńdziękuję:)
Usuńteraz w sumie powinnaś być Angelika Ka.:D
UsuńWszystkiego najlepszego na Nowej Drodze Życia! <3 fajnie jest poczytać takie uczucia Panny Młodej :D proszę o więcej ;)
OdpowiedzUsuńdziękuję:)
Usuńmam już pomysł na kolejny wpis ślubny:)
GRATULACJE :D Wszystkiego najwspanialszego na nowej drodze życia :)
OdpowiedzUsuńdziękuję:)
UsuńWłasny ślub to zawsze wielki przeżycie. Piękna fryzura. Gratuluję!
OdpowiedzUsuńdziękuję:)
UsuńGratulacje moja imienniczko ;) U mnie pewnie wyjdzie sporo problemow. Organizacja slubu zza granicy nie jest latwa.
OdpowiedzUsuńdziękuję:) masz naprawdę piękne imię:D
Usuńżyczę aby organizacja obyła się jednak bez większych problemów:)
wszystkiego najlepszego Kochana ;* Ja na swoim weselu nie zjadłam chyba dosłownie nic :P i jedyne co bym zmieniła w całości - ucięłabym tren w mojej sukni :D Niemiło tylko, że w dniu ślubu nie obyło się bez poślizgu ;) Suknię widziałam na fb i mimo że zdjęcie było z daleka, to prezentowałaś się w niej super :) A co do wypadków przed, byłam we wrześniu na takim weselu gdzie świadkowa w poniedziałek przed miała wypadek samochodowy i operację obojczyka a w sobotę stawiła się na ślubie połamana :(
OdpowiedzUsuńdziękuje:):*
Usuńja zjadłam bardzo mało, byłam najedzona samym patrzeniem na jedzenie, pod którym uginały się stoły:P
Na pewno przepięknie wyglądałaś :) Wszystkiego najlepszego kochana ! :)
OdpowiedzUsuńdziękuję:)
UsuńWszystkiego najlepszego dla Was. :)
OdpowiedzUsuńdziękuję:)
UsuńWszystkiego najlepszego na nowej drodze życia. Dużo miłości przede wszystkim :)
OdpowiedzUsuńdziękuję:)
UsuńWszystkiego dobrego na Nowej Drodze Życia! Dużo miłości ;)
OdpowiedzUsuńdziękuję:)
UsuńZ wielką chęcią przeczytam kolejny wpis, o tej tematyce :). Ten bardzo fajnie się czytało :). Ja bym chyba się bardziej stresowała :D
OdpowiedzUsuńteż mi się wydawało, że będę się bardziej stresować :D a okazało się, że to mój ślubny był bardziej poddenerwowany:P
Usuńmam już pomysł na kolejny wpis o tej tematyce;)
Wszystkiego dobrego w małżeństwie dla was obojga ;)
OdpowiedzUsuńdziękujemy:)
UsuńŚwietny post :) Gratuluję i życzę szczęścia :)
OdpowiedzUsuńdziękuję:)
UsuńAleż Ci zazdroszczę! Ja bym chciała być już po :p
OdpowiedzUsuńa kiedy u Ciebie jest ten dzień:)?
UsuńWszystkiego najlepszego! :D.
OdpowiedzUsuńdziękuję:)
UsuńA gdzie para młoda w całej okazałości?
OdpowiedzUsuńprzed monitorem:D na blogu raczej się nie pojawimy, pan młody nie chce;)
Usuńcudownie, że wszystko się udało mimo tych małych kłopotów przed wesele. wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia :*
OdpowiedzUsuńdziękuję:)
UsuńGratuluję o wszystkiego najlepszego . Świetny pomysł z tymi imionami na cukierkach.
OdpowiedzUsuńdziękuję:)
UsuńU mnie też fryzjerka się spóźniła i makijaż miałam jeszcze kończony na wykupinach :D Piękna fryzura <3
OdpowiedzUsuńnajważniejsze, że zdążyła na czas:D
UsuńWszystkiego dobrego na Nowej Drodze ;)
OdpowiedzUsuńdziękuję:)
UsuńGratulacje!!!!!
OdpowiedzUsuńdziękuję!
UsuńWszystkiego najlepszego na Nowej Drodze Życia!
OdpowiedzUsuńdziękuję:)
Usuńaz mi sie moj slub przypomnial :)
OdpowiedzUsuńpiękna fryzura ;D szkoda, że nie pokazałaś sukni ;)
OdpowiedzUsuńmoże jeszcze pokażę;)
UsuńOjej, no to wszystkiego najlepszego, aby Wam się wiodło :)
OdpowiedzUsuńdziękuję:)
UsuńDobrze, że ślub i wesele były udane po tych wszystkich przygodach :) Życzę samych wspaniałości na nowej drodze i czekam na więcej zdjęć :)
OdpowiedzUsuńdziękuję!:)
Usuńwszystkiego najlepszego na Nowej Drodze Życia :)
OdpowiedzUsuńdziękuję:)
UsuńWszystkiego najlepszego na Nowej Drodze Życia, nie kończącego się szczęścia :) I pokaż nam tą swoją sukienkę marzeń w całej okazałości, bo jestem strasznie ciekawa :)
OdpowiedzUsuńdziękuję:)
Usuńmoże pokażę:D
Przepięknie opisałaś swój ślub :) ja skrycie marze o tym dniu w moim życiu... wszystkiego najlepszego kochana! :)
OdpowiedzUsuńdziękuję:)
Usuńjak to mówią, przyjdzie kryska na matyska:D
Ja się chyba nie doczekam ale.dzisiaj właśnie idę na wesele ;) wiec temat w sam raz na dzisiejszy dzień :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego!
dlaczego miałabyś się nie doczekać?
Usuńdziękuję:)
Gratulacje! :) Samych szczęśliwych - pełnych miłości dnia!
OdpowiedzUsuńdziękuję:)
Usuńduuuużo dzieci:D
OdpowiedzUsuńdwójka wystarczy:D
Usuńaz miałam ciary jak to czytałam, ale takie pozytywnie ;) Cudownie się ciesze razem z Tobą :** !gratulacje ;) !
OdpowiedzUsuńdziękuję:)
UsuńSerdecznie gratuluję, super, że wszystko Wam się udało, a drobne niedociągnięcia nie były aż tak bardzo istotne :) Też wyszłam w tym roku za mąż, ale mieliśmy skromniejszą uroczystość - ślub w plenerze (w Zamku, a w zasadzie to sam ślub odbył się na tarasie) z obiadem dla najbliższej rodziny. Mimo to, przygotowań też trochę było i nie wszystko poszło jak trzeba :) Ale i tak jesteśmy zadowoleni :)
OdpowiedzUsuńto, że jesteście zadowoleni jest najważniejsze:)
UsuńGratulacje :)
OdpowiedzUsuńdziękuję:)
UsuńTo piękny i niezapomniany dzień.
OdpowiedzUsuńGratulacje
dziękuję:)
UsuńGratulacje! :) Wszystkiego najlepszego.
OdpowiedzUsuńdziękuję:)
Usuńwszystkiego najlepszego na nowej drodze życia :***
OdpowiedzUsuńkrówki urocze <3
dziękuję:)
Usuńa jakie pyszne:D
oby Wam sie słodko wiodło :*** i kotom:)
UsuńTo musiała być naprawdę suknia marzeń, ze snów, darowana przez niebiosa itd. :D
OdpowiedzUsuńMiałaś super szczęście :)
oj tak, zdecydowanie:D
UsuńGratulacje! A fryzura przepiękna! :) Jak długie masz włosy? Czy są po prost tak gęste, że kok jest taki dorodny :)
OdpowiedzUsuńwłosy mam tak lekko za biust :) są też w miarę gęste,poza tym fryzjerka była zdolna;)
UsuńSerdeczne życzenia na nową drogę życia.
OdpowiedzUsuńFajnie że znalazłaś swoją wymarzoną suknię.
dziękuję:)
UsuńTo teraz tylko same najpiękniejsze dni przed Tobą. Gratulacje Kochana ;*
OdpowiedzUsuńmam nadzieję:D dziękuję!
Usuńsuper post i suknia widzę, że bardzo w moim stylu :)
OdpowiedzUsuńz przyjemnością obserwuję i zapraszam do mnie: http://thewomenlife.blogspot.com/
dziękuję:)
UsuńGRATULUJĘ i życzę wszystkiego DOBREGO na NOWEJ DRODZE życia.
OdpowiedzUsuńdziękuję:)
UsuńJestem, jestem! Nie ominęłabym takiego postu :)
OdpowiedzUsuńKochany Twój mąż z tym martwieniem się o karteczki ze spowiedzi :) Mój Łukasz z pewnością by nawet nie zwrócił uwagi :)
W każdym razie - pięknie, cudownie i jesteś mega odważna z tą suknią :D Ja bym się nie odważyła tak zmieniać planów :D
no, nareszcie jesteś! już zaczynałam się martwić:P
Usuńoj tak, w tamtej chwili był bardzo pocieszny:D
Gratulacje i wszystkiego dobrego :)
OdpowiedzUsuńJa swój ślub wspominam również bardzo dobrze. Nie jestem fanką wielkich imprez, dlatego cieszę się, że u nas wszystko poszło gładko :)
dziękuję:)
UsuńSerdecznie Ci gratuluję i życzę wszystkiego najlepszego na nowej drodze :)
OdpowiedzUsuńFryzura bardzo ładna, ale ciekawa jestem Twojej sukni ślubnej zwłaszcza, że wywarła takie wrażenie. Z pewnością jest piękna.
dziękuję :)
Usuńoj tak, jest piękna:D
Jaka wspaniała wiadomość :) Wszystkiego naj naj najlepszego na nowej drodze życia ;)
OdpowiedzUsuńdziękuję:):*
UsuńDużo miłości na nowej drodze życia! :)
OdpowiedzUsuńa teraz kilka moich pytań:
- czy fryzurka wytrzymała do końca bez szwanku?
- czy przed były próbne fryzury/makijaże?
- jaka piosenka na pierwszy taniec?
- mieliście tradycyjne podziekowania dla rodziców czy coś "innego"?
- byty wkładane czy z dodatkiem paseczka z przodu?
- CHCĘ zobaczyć suknię :P
dziękuję :)
Usuńwięc tak:
- fryzura wytrzymała do samego końca
- fryzjerka i makijażystka zostały wypróbowane kilka miesięcy przed ślubem i od razu wiedziałam, że chcę je, właśnie je! :)
- zatańczyliśmy do "jednej z gwiazd", ale w aranżacji naszego zespołu weselnego, bo oryginał jest dość nieciekawy ;)
- nie zrobiliśmy podziękowań dla rodziców na weselu, mamy w planach coś innego
- wsuwane, bez paseczka. chciałam z paseczkiem, ale te, które mi się podobały miały wysokie obcasy, a te z niskimi wyglądały strasznie wg mnie :P
- pożyjemy, zobaczymy :D
szkoda, że nie widać tej magicznej sukni kupionej na dwa tygodnie przed ślubem :) chętnie bym zobaczyła :)
OdpowiedzUsuńtrochę widać:P
UsuńŚwietny wpis :) Wszystkiego najlepszego :)
OdpowiedzUsuńdziękuję:)
UsuńAle super <3 Gratulacje! :D
OdpowiedzUsuńdziękuję:)
Usuń