11:34:00

20 rzeczy, które zrobiłam w 2017 roku

20 rzeczy, które zrobiłam w 2017 roku
W przedostatni dzień 2017 roku zapraszam Was na krótkie podsumowanie tego, co się u mnie wydarzyło przez te dwanaście miesięcy :) No to zaczynamy:
1. Zostałam matką chrzestną małego Antosia.
2. Z mężem odebraliśmy klucze od naszego pierwszego, wymarzonego mieszkanka. 
3. Pierwszy raz malowałam ściany :P
4. Przytyłam 5 kg :( ps. życie małżeńskie mi służy :P
5. Ale schudłam 2 kg :P
6. Z mężem obchodziliśmy pierwszą rocznicę ślubu.
7. Przeczytałam 40 książek.
8. Pojechałam na Meet Beauty, po raz drugi i mam nadzieję nie ostatni!
9. Byłam na Targach Kosmetycznych.
10. I na Spotkaniu Blogerek też :)
11. Ścięłam włosy i zrobiłam grzywkę.
12. Ale zaraz po zaczęłam zapuszczać i grzywkę i włosy. 
13. Sprzedałam samochód.
14. Napisałam 145 postów na bloga. 
15. Zmieniłam pracę. 
16. W lutym wydałam całe 0,00 zł na kosmetyki :D 
17.  Zostałam ambasadorką Shiny Box. 
18. Pierwszy raz w życiu grałam w minigolfa.
19. Zaczęłam uprawiać jumping fitness, czyli ćwiczenia na trampolinach. 
20. Zdałam egzamin z rozliczania wynagrodzeń i danin publicznych.

A co Ty zrobiłaś/eś w 2017 roku?

17:06:00

Byłam grzeczna i był u mnie Mikołaj, po raz drugi i trzeci :D

Byłam grzeczna i był u mnie Mikołaj, po raz drugi i trzeci :D
Witam Was po Świętach :) Szybko minęły, prawda? Mam nadzieję, że spędziłyście ten czas radośnie i rodzinnie, z dala od telefonów, komputerów i tabletów, a pod choinką znalazłyście swoje wymarzone prezenty. Ja chciałabym Wam dziś pokazać niespodzianki, które otrzymałam jeszcze przed świętami w ramach blogowo- facebookowych wymianek mikołajkowych.
Pierwsza z przesyłek dotarła do mnie od Magdy, która tak jak ja jest członkiem grupy "Przeczytaj i podaj dalej". Kryła w sobie książkę pt. "Świąteczne marzenie" Amandy Prowse oraz kilka słodkości, które niestety nie dotrwały do zdjęcia :D Książki jeszcze nie zdążyłam przeczytać, bo mam tak duże zaległości czytelnicze, że nie zdziwię się jak przeczytanie jej zostawię na przyszłoroczne święta... Drugą paczkę- niespodziankę przygotowała dla mnie Monga, autorka bloga kosmetyczneraczkowanie.blogspot.com, która już kiedyś robiła dla mnie prezent- jak widać historia lubi się powtarzać ;) W świątecznej przesyłce znalazłam balsam do ciała LillaMai, płyn micelarny Vianek, ochronną pomadkę Yves Rocher, kokosowy peeling Nacomi, kilka maseczek do twarzy oraz płytkę do stemplowania. Poza kosmetykami otrzymałam również pięknie wykonaną kartkę świąteczną, wosk Yankle Candle, kubek z herbatkami oraz czekoladowego Mikołaja.
Obu dziewczynom bardzo dziękuję za świetne prezenty! :):*

09:36:00

Wesołych Świąt Bożego Narodzenia !

Wesołych Świąt Bożego Narodzenia !


Szczęśliwych, kojących, 
przeżytych w zgodzie ze światem i z sobą samym, 
pełnych radości, uśmiechu i miłości Świąt Bożego Narodzenia,
niesamowitego i niepowtarzalnego Sylwestra 
oraz samych dobrych dni w Nowym Roku
życzę wszystkim moim czytelnikom i ich bliskim

                                                                                                  Angelika 



06:43:00

Niekosmetyczni ulubieńcy roku 2017

Niekosmetyczni ulubieńcy roku 2017
Mamy już ostatnie dni grudnia, myślę więc, że mogę zacząć publikować posty z ulubieńcami mijającego roku, bo chyba nie dokonam już żadnego wielkiego odkrycia ;) Serię postów zacznę od niekosmetycznych faworytów, a potem, sukcesywnie, będę pokazywać Wam moje ulubione kosmetyki w trzech kategoriach: pielęgnacja włosów, ciała oraz twarzy i makijaż.
Moim niekosmetycznym ulubieńcem nie tylko roku 2017, ale też kilku poprzednich lat, jest portfel, który kupiłam dwa, może trzy lata temu na stoisku w Porcie Łódź, którego już niestety nie ma. Dałam za niego ok. 40,00 zł, a więc nie tak dużo, ale po tych latach posiadania go mogę powiedzieć, że jest wart o wiele więcej! Mam go już tyle lat, używam codziennie, a nadal wygląda jak nowy. Nigdzie nie jest przetarty, szwy trzymają się bardzo mocno, ekspresy działają super, nie jest pobrudzony i nie zrobiła się nawet najmniejsza dziurka. Jednym słowem, nic się z nim nie dzieje, a przecież jest to rzecz, którą używam dzień w dzień. Jest duży, przez co chcąc kupić małą torebkę do noszenia na co dzień muszę sprawdzać czy na pewno się w niej zmieści :P Mimo tego, dla mnie, jest bardzo wygodny i praktyczny. Podoba mi się w nim wszystko: jego układ, rozkład przegródek, pojemność oraz kolor. Mam nadzieję, że posłuży mi jeszcze bardzo, bardzo długo, bo trudno mi będzie znaleźć godnego jego zastępce ;) 
Kolejnymi moimi ulubieńcami są bransoletki, które kupiłam chyba w Ptak Fashion w Rzgowie pod Łodzią. Tak w ogóle to bardzo lubię tego typu bransoletki, ale te dwie nosiłam zdecydowanie najczęściej przez ostatnie miesiące, dlatego to one znalazły się na zdjęciu, a nie inne ;) Pasują mi do wielu rzeczy w szafie, do praktycznie każdej wymyślonej przeze mnie stylizacji, którym dodają nieco elegancji. 
Najsmaczniejszym ulubieńcem kończącego się roku są żelki Mlekoduszki :D Dawno nie posmakowały mi tak żadne żelki! Potrafię zjeść całą paczkę w ciągu trzech minut :P W ogóle teraz mogłoby dla mnie nie istnieć inne jedzenie, Mlekoduszki wystarczają mi do szczęścia :P Nawet teraz, pisząc tego posta podjadam jednego za drugim ;) 
Moim odkryciem w 2017 roku jest sklep Mohito. To nie jest tak, że wcześniej nie znałam tego sklepu, ale często nie udawało mi się znaleźć czegoś, co by mi pasowało. Uważałam też, że większość ubrań tej marki nie jest warta swojej ceny. W tym roku jednak coś się stało i nagle wszystko z Mohito zaczęło mi się podobać, ba! nawet dobrze na mnie wyglądać, a ceny stały się jakieś takie przyjemniejsze :D Każda moja wizyta w sklepie kończy się zakupem choćby jednej rzeczy, bo po prostu nie potrafię wyjść z pustymi rękoma :P Tym sposobem moja szafa wzbogaciła się o jakieś dwa sweterki, pięć bluzek oraz kilka sukienek :P Oczywiście, trafiają się ubrania nieco gorszego sortu ;), ale zdecydowaną większość stanowią jednak ubrania, z którymi nic się nie dzieje, nawet po kilkunastu praniach. 
Moim ulubieńcem w 2017 roku było także etui na telefon od Etuo.pl, które pochodzi z kolekcji Fashion. Jest to praktyczny gadżet i dodatkowo bardzo stylowy, na który zwraca uwagę wiele osób, pytając skąd mam takiego fajnego case'a :D Wybrałam je, bo bardzo spodobał mi się jego design: na czarnym tle namalowane są jakby farbami atrybuty kobiece, takie jak baleriny z kokardkami, lakier do paznokci, flakon perfum czy portmonetka. Etui jest silikonowe, idealnie przylega do telefonu i ma odpowiedniej wielkości otwory na wtyczki, więc ładując telefon nie muszę ściągać obudowy. Ale co ważniejsze, chroni mój telefon i to skutecznie :) 
Ostatni niekosmetyczny ulubieniec, właściwie to największy faworyt roku 2017 to klucze do mieszkania, które odebraliśmy z mężem we wrześniu. Z Instagrama czy też bloga wiecie, że jest to nasze pierwsze M4, więc radość i ekscytacja jest przeogromna. Sporo jest już zrobione, jednak wiele jeszcze przed nami ;)


A co Wy polubiłyście najbardziej w roku 2017?

06:44:00

Recenzja: Naprawczy krem na noc przywracający gęstość skóry, OilAge od Dermedic

Recenzja: Naprawczy krem na noc przywracający gęstość skóry, OilAge od Dermedic
Pewnie nie pamiętacie :P , więc Wam przypomnę, że pod koniec listopada pisałam o olejowym syndecie do mycia twarzy od Dermedic ( kilk ). Produkt ten wchodzi w skład najnowszej serii tejże marki, jaką jest OilAge, przeznaczonej do dojrzałej i wrażliwej skóry. Oprócz wspominanego syndetu mamy jeszcze krem pod oczy i dwa kremy do twarzy, na dzień oraz na noc. Właśnie o jednym z tych kremów chciałabym Wam dziś co nieco opowiedzieć, bo jest on kolejnym kosmetykiem Dermedic, który musicie poznać. Proszę Państwa, przedstawiam Wam krem na noc przywracający gęstość skóry- do kupienia w aptekach już od 40,00 zł :)
Na samym początku, dla osób zainteresowanych, wrzucam składu kremu: Aqua, Glycerin, Glycine Soja Oil, Isopropyl Palmitate, Sorbeth-30 Tetraisostearate, Sorbitan Sesquiisostearate, PPG-8-Ceteth-20, Acrylates/Beheneth-25 Methacrylate Copolymer, Dipropylene Glycol, Caprylic/Capric Triglyceride, Dimethicone, Sodium Hyaluronate, Glycine Soja Seed Extract, Propylene Glycol, Sorbitol, Persea Gratissima Oil, Oenothera Biennis Oil, Glutamine, Decyl Glucoside, Phenethyl Alcohol, Citric Acid, Cistus Incanus Flower/Leaf/Stem Extract, Gynostemma Pentaphyllum Leaf/Stem Extract, Helianthus Annuus Seed Oil, Daucus Carota Sativa Root Extract, Daucus Carota Sativa Seed Oil, Beta-Carotene, Lithospermum Officinale Root Extract, Octyldodecyl Myristate, Sodium Hydroxide, DMDM Hydantoin, Iodopropynyl Butylcarbamate, Parfum. To czy jest dobry czy nie musicie ocenić same, bo wiecie, że ja na składach się nie znam i jakoś nieszczególnie przykładam do nich uwagę. 
Jak widzicie na zdjęciach, krem znajduje się w niewielkim, ale eleganckim słoiczku o pojemności 50 ml. Gołym okiem widać, że producent zadbał o to, aby opakowanie cieszyło oko właścicielki i ładnie wyglądało na łazienkowej półce. Jest ładne i minimalistyczne, a lustrzana nakrętka dodaje mu klasy. Pewności, że krem nie był wcześniej przez nikogo otwierany i, broń Boże!, macany, dodaje nam zabezpieczające sreberko, które też możecie zobaczyć na zdjęciu.
Krem na noc z serii OilAge zaskakuje swoją konsystencją. W słoiczku wygląda jak budyń waniliowy, nawet kolor ma odpowiedni, ale jednocześnie jest taki "sprężysty" jak jakaś galaretka. Zaś przy rozprowadzaniu na skórze zachowuje się jak nietłusty krem- żel lub też suchy olejek. Jego formuła bardzo mi odpowiada, bo jest lekka i inna niż wszystkie do tej pory mi znane. Krem ma ładny zapach, trochę cierpki, a z drugiej strony mający w sobie coś ze słodkości miodu. Jednym słowem jest intrygujący, tak jak konsystencja kremu ;) Jest on bardzo wydajny, aplikuję go codziennie na twarz oraz szyję i dekolt już od ponad miesiąca i praktycznie nie widzę zużycia. 
Po zachwalałam już ładne opakowanie kremu, jego nietuzinkowy zapach i zaskakującą konsystencję, pora więc napisać o tym jak się sprawdził oraz odpowiedzieć na pytanie czy i tu jest się nad czym zachwycać ;) Zacznę jednak od przypomnienia, że mam cerę mieszaną, z tendencją do niedoskonałości, a krem z serii OilAge przeznaczony jest do skóry wrażliwej i dojrzałej. Potrzeby jednej z drugą nieco się mijają, ale byłam tego świadoma wybierając ten produkt do przetestowania. Zdecydowałam się na ten krem, bo mam już swoje prawie trzydzieści lat na karku, a więc to chyba najwyższa pora, aby poszerzyć swoją pielęgnację o szeroko pojęte działanie przeciwzmarszczkowe. Wiecie, zgodnie z przysłowiem głoszącym, że lepiej zapobiegać niż leczyć ;) Już się wytłumaczyłam, to teraz odpowiem na pytanie czy jestem zadowolona z tego kremu czy też nie. Odpowiedź będzie krótka i rzeczowa: tak, jestem. Po pierwsze dlatego, że krem okazał się niekomedogenny, więc nie zaskoczył mnie wysyp niedoskonałości, którego obawiam się zawsze przy wprowadzaniu nowego produktu do swojej pielęgnacji. Po drugie, krem faktycznie przywraca skórze miękkość i elastyczność, co zaobserwowałam szczególnie przy aplikowaniu go na szyję i dekolt. Po trzecie, fajnie nawilża, odżywia oraz napina skórę twarzy. Po czwarte, wierzę, że systematycznie jego wklepywanie faktycznie opóźni starzenie się mojej skóry i że pozwoli mi się cieszyć jej młodym wyglądem jeszcze przez długi, długi czas :D

06:42:00

Dlaczego warto wzbogacić swoją dietę o wiesiołka?

Dlaczego warto wzbogacić swoją dietę o wiesiołka?
Należę do grona osób systematycznych, ale nie tak bardzo jakby tego chcieli :P W związku z tym raczej nie zażywam suplementów diety, bo wymagają one regularnego stosowania, dzień w dzień, a ja potrafię zapomnieć o łyknięciu tabletki nawet przez kilka dni... Szczególnie tej, którą powinno się zażyć o konkretnej porze, np. pół godziny przed obiadem. Jest jednak jedna kuracja, którą przeprowadzam średnio raz do roku i o której, o dziwo, naprawdę pamiętam! Mowa o suplemencie diety jakim jest wiesiołek, którego poleca bardzo wiele osób. Dlaczego? 
Wiesiołek ma tak wiele dobroczynnych właściwości, że nie wiem od której zacząć :D Przede wszystkim jest bogaty w kwasy Omega 6, które są niezbędne dla prawidłowego funkcjonowania organizmu: regulują gospodarkę lipidową, wpływają na pracę układu sercowo- naczyniowego, biorą udział w rozwoju zmysłu wzroku i układu nerwowego. W kosmetyce też jest bardzo ceniony. Gdyby tak nie było, to raczej nie pisałabym o nim :P Wiesiołka, jak każdy olej można stosować zewnętrznie, dodając go na przykład do maseczek albo aplikując bezpośrednio na skórę, paznokcie lub włosy. Moja znajoma na stałe zastąpiła nim krem pod oczy ;) Jeśli jednak nie macie przekonania do wcierania go w ciało, bo tłusty, bo wolno się wchłania lub co innego jeszcze wymyślicie ;), to zawsze możecie wspomóc się takimi kapsułkami, jakie widzicie na zdjęciach. Od wewnątrz wiesiołek też bardzo pomoże i na przykład ujędrni, nawilży i odżywi skórę "od środka" oraz wzmocni cebulki włosów, przez co będą mnie wypadać. Może tego nie wiecie, ale wiesiołek przyspiesza też trawienie, a więc tym samym wspomaga odchudzanie :P Jako osoba, która chciałaby zrzucić kilogram lub dwa bardzo wierzę, że wiesiołek faktycznie mi w tym pomaga :P 
W tym roku jestem już po ponad miesięcznej kuracji, więc teraz napiszę Wam, jakie efekty działania wiesiołka obserwuję u siebie. Pierwsze co mi przychodzi na myśl, to lepsza kondycja skóry i poziom jej nawilżenia. Pamiętam, aby codziennie balsamować ciało, ale są czasami takie dni, że po powrocie do domu ze zmęczenia padam na twarz i jedyne na co mam siłę, to umycie zębów i zmycie makijażu. Bywa, że takie dni wypadają dzień po dniu i mimo to moje lenistwo oraz niebalsamowanie nie odbija się na skórze, bo pewien stopień nawilżenia zapewnia jej od wewnątrz właśnie kuracja wiesiołkiem. Po drugie, pozytywny wpływ na cerę. Wiesiołek nie tylko sprawił, że koloryt skóry się wyrównał, ale też, że niedoskonałości już się nie pojawiają, nawet przed okresem ( nie zmieniłam nic w swojej pielęgnacji ). Ponadto, dołożył jeszcze swoje przysłowiowe trzy grosze do uregulowania się wydzielania sebum. Po trzecie, tym razem na czas kuracji wiesiołkiem odstawiłam nawilżające maski do włosów, by sprawdzić jaki wpływ będzie miał i na nie. I muszę Wam przyznać, że jestem mile zaskoczona, bo o ile początki były ciężkawe i włosy wydawały mi się suche, nie chciały się układać, to w miarę upływu kuracji stawały się coraz bardziej nawilżone, miękkie i elastyczne. Nie wiem czy i w jakim stopniu wpłynął na zmniejszenie ich wypadania, bo od jakiegoś czasu nie mam już tego problemu. Włosy nadal wypadają, ale powiedziałabym, że tak "książkowo" ;) 
Jak widzicie na zdjęciach, obecnie mam wiesiołka w postaci kapsułek od Oleofarm. Opakowanie zawiera 72 kapsułki i kosztuje około 25,00 zł w aptekach. Należy zażywać 2 kapsułki dwa razy dziennie, a więc łatwo obliczyć, że całe opakowanie wystarcza na prawie 3 tygodnie, dokładnie na 18 dni. Tak prostą matematykę to ja jeszcze lubię :P Ja jednak nie stosuję się do tych zaleceń producenta i biorę 2 kapsułki raz dziennie, do śniadania, dzięki czemu opakowanie wystarcza mi na dłużej, a efekty i tak są zauważalne. Żelowe kapsułki są dość duże, ale mimo to łatwe do przełknięcia. Ich skład wygląda następująco: olej z nasion wiesiołka tłoczony na zimno (82,7%), żelatyna (składnik otoczki), octan DL-alfa-tokoferylu, emulgator: monolaurynian polioksyetylenosorbitolu (polisorbat 20).
Jak wspomniałam na początku wpisu, po suplement diety z wiesiołka staram się sięgać raz do roku i pamiętać jeszcze o tym, aby kuracja trwała co najmniej miesiąc lub dwa. Wolę go w postaci kapsułek niż oleju, jakoś łatwiej mi przechodzi przez usta ;) Przerobiłam ten suplement od różnych producentów i nigdy nie odczułam skutków ubocznych, typu dolegliwości żołądkowe. Polecam go tym z Was, które cierpią na bolesne i obfite miesiączki. Ja okres przechodzę znośnie, ale wyczytałam właśnie, że wiesiołek łagodzi krwawienie oraz PMS. Wszystkim innym też polecam ;) 

06:41:00

Recenzja:Peeling i masło do pielęgnacji ciała o zapachu wanilii i karmelu, Mediterranean

Recenzja:Peeling i masło do pielęgnacji ciała o zapachu wanilii i karmelu, Mediterranean
Obietnice producenta:
Peeling do ciała dzięki drobnym granulkom delikatnie usuwa martwe komórki skóry i dokładnie oczyszcza skórę. Masło do ciała z kolagenem i kwasem hialuronowym. Zawiera masło kakaowe i masło shea do głębokiego nawilżenia i odżywienia. 
Moim zdaniem:
Nie mało czasu zajęło mi wyrobienie w sobie nawyku codziennego balsamowania ciała. Gdy już mi się to udało, to teraz wszelkie mazidła do pielęgnacji schodzą u mnie szybciej niż woda :D Tak samo jest z peelingami, które wręcz uwielbiam. Dzisiaj przedstawię Wam masło i peeling, których używałam w ostatnich tygodniach. Są to produkty marki Mediterranean, która dostępna jest na Allegro u sprzedawcy BiolenaPlus. 
Masło oraz peeling mają ze sobą wiele wspólnego. Po pierwsze, takie same opakowania, którymi są plastikowe słoiczki o pojemności 250 ml. Po drugie, ten sam zapach, czyli połączenie wanilii i karmelu, które jest idealnie otulające w te zimowe wieczory. W maśle do ciała zapach jest bardziej wyczuwalny, a przy dłuższym stosowaniu dzień w dzień zaczyna też być nieco zbyt nachalny i szybko "się przejada". Dlatego też od czasu do czasu musiałam je odstawić i odzwyczaić się od tego zapachu, który zaczynał być nieco drażniący. I jeszcze po trzecie, zawartość kolagenu oraz kwasu hialuronowego w składzie jednego i drugiego produktu. I to chyba będą ich wszystkie wspólne cechy. A różnią się oczywiście konsystencją i działaniem ;) Masło jest kremowe, ale lekkie w swej konsystencji i trochę takie jak ubita śmietana. Ogólnie przyjemnie rozprowadza się po skórze, ale trochę wolno się wchłania, zostawiając delikatne białe smugi. Peeling też może pochwalić się kremową konsystencją oraz sporą ilością złuszczających drobinek, które nie są zbyt ostre i myślę, że polubiły się z nimi też osoby o wrażliwszej skórze niż moja. Ja lubię mocne peelingi, dlatego ten od Mediterranean stosuję na suchą skórę, dzięki czemu jest ciut ostrzejszy.  
Co do działania obu kosmetyków, to po dłuższym zastanowieniu stwierdzam, że nie mam się do czego przyczepić ;) Oba produkty spełniają swoje zadania. Peeling dobrze ściera martwe naskórki, wygładzając skórę i nie podrażniając jej ani trochę. Nie wysusza ani nie ściąga skóry, powiedziałabym wręcz, że lekko ją nawilża. Po każdym użyciu tego peelingu skóra jest oczyszczona, miękka i gładsza w dotyku. Zaś masło pozwala utrzymać skórę w dobrej kondycji. Dba też o to, aby była porządnie nawilżona. Fajnie sprawdza się po depilacji, przynosząc skórze ukojenie i łagodząc ewentualne podrażnienia.
Jak już wspomniałam, zarówno masło, jak i peeling mają pojemność 250 ml i dostępne są na Allegro. Masło do ciała kosztuje 47,00 zł, a peeling 48,90 zł. 

09:20:00

Shiny Box "Love Beauty Fashion"

Shiny Box "Love Beauty Fashion"
Kilka dni temu w moje ręce po raz kolejny trafił Shiny Box. Listopadowa edycja pudełka nazwana została "Love Beauty Fashion" i z tego co mi wiadomo powstała we współpracy z internetowym sklepem DeeZee. Tym razem zabrakło magazynu Shiny, który zastąpiony został tradycyjną ulotką, w której rozpisane zostały produkty z boxa. Ja otrzymałam jego podstawową wersję, natomiast osoby, u których ten box był drugim pudełkiem w subskrypcji otrzymały dodatkowo jeden z trzech produktów Figs&Rouge o wartości 68,00 zł. 
Prezentacje boxa zaczniemy od zestawu do pielęgnacji włosów Jantar, który nie zmieścił się do pudełka :P Jest do zestaw do włosów zniszczonych składający się z szamponu, mgiełki oraz serum, które zawierają wyciąg z bursztynu. Tak się składa, że z kosmetykami Jantar nie miałam styczności, dlatego cieszy mnie ten zestaw i z przyjemnością sprawdzę jak podziała na moje włosy, bo spotkałam się już z wieloma pozytywnymi recenzjami na temat tych produktów. Z tego zestawu ucieszyłam się chyba najbardziej. A tak na marginesie dodam, że moim zdaniem to fajny pomysł na świąteczny upominek, bo kosmetyki są bardzo ładnie zapakowane :) 
Pozostałe produkty są już mniejszych rozmiarów. Wszystkie kosmetyki, oprócz odżywki do włosów Beaver oraz maski do suchych i matowych włosów Novex, są pełnowymiarowe. Bodajże we wrześniowym boxie była inna wersja maski Novex, którą puściłam w świat. Z tą jeszcze nie wiem co zrobię ;) Wśród pełnowymiarowych produktów mamy złuszczającą maskę do stóp PureDerm, którą zdążyłam poznać parę miesięcy temu, więc wiem, że jest dobra. Jest także dwufazowy płyn do demakijażu Aube z serii Renaissance, którym można zmyć również makijaż oczu. Z tego co wyczytałam na kartoniku jest to produkt, który łączy w sobie właściwości tonizujące i oczyszczające. Z marką miałam już styczność, do tej pory poznałam kilka produktów z granatowej linii Synthesis. Jeśli kosmetyk dobrze się sprawdzi, to może nawet napiszę o nim recenzję :P Wbrew pozorom produktem pełnowymiarowym jest także glinka rhassoul w płatkach z MarokoSklep. Swego czasu glinkę tą stosowałam systematycznie, przynajmniej raz w tygodniu. Pisałam o niej nawet na blogu: klik. Ostatnim kosmetykiem i jednym z kolorówki, jest konturówka do oczu Miyo. Niestety, nie wiem jaki odcień do mnie trafił, bo nigdzie nie jest to napisane. Niemniej jednak kolor jest ładny, to takie stare złoto delikatnie mieniące się i bardzo mi się podoba. Oprócz przedstawionych produktów w boxie były również dwa kody rabatowe: pierwszy na 30,00 zł do wykorzystania w sklepie katalogmarzen.pl i drugi uprawniający do 30- procentowej zniżki w sklepie DeeZee. 
Co sądzę o listopadowym Shiny Box'ie? Po pierwsze, za dużo w nim kosmetyków do włosów. Zestaw Jantar, odżywka, maska- za wiele tego. Dwa z nich zamieniłabym na coś innego, np. balsam ochronny do ust czy krem do rąk. Dzięki temu zawartość pudełka była by też bardziej zróżnicowana. Ale ogólnie rzecz ujmując, box jest udany, bo większość produktów wpisuje się w moje aktualne potrzeby, ale dla mnie nie jest to na pewno najlepsze pudełko w całym roku. I tym samym mam nadzieję, że grudniowy Shiny będzie lepszy i przyniesie ze sobą fajerwerki na miarę tych sylwestrowych ;) 

06:39:00

Byłam grzeczna i był u mnie Mikołaj, po raz pierwszy :D

Byłam grzeczna i był u mnie Mikołaj, po raz pierwszy :D
W tym roku musiałam być wyjątkowo grzeczna, bo jeden z blogowych Mikołajów ( a będzie ich jeszcze dwóch :P ) przyszedł do mnie już 1 grudnia :D Blogowe Mikołajki zorganizowała między innymi Terri, a moją mikołajkową parą okazała się być Jagodowa. Oczywiście, serdecznie Was zapraszam na blogi obu dziewczyn :) I już opowiadam Wam co znalazłam w przesyłce od Jadzi. Po pierwsze, najnowszą książkę jednej z moich ulubionych pisarek, czyli "Czarownicę" Camilli Lackberg. Po drugie, zestaw pięknych bransoletek, które Jagodowa zrobiła sama- taka z niej zdolna osóbka :) Po trzecie, kosmetyki, bo przecież nie mogło ich zabraknąć u takiej blogerki, jak ja :D Te kosmetyki to krem do rąk Evree, na który polowałam już od dłuższego czasu, olejkowy płyn micelarny Perfecta, którego nigdy nie miałam oraz tzw. efekt kameleona w brokatowej odsłonie marki Semilac, a do kompletu zestaw naklejek na paznokcie. Nie zabrakło również świątecznej kartki i czekoladowego Mikołaja, któremu już zdążyłam odgryźć czubek głowy :D
Jestem bardzo zadowolona z prezentu przygotowanego przez Jagodową, bo ze wszystkim trafiła w moje gusta. W tym miejscu chciałabym jej po raz kolejny mocno podziękować i wyrazić nadzieję, że moja niespodzianka również jej się spodobała :)

A Wy byłyście grzeczne? Był już u Was Mikołaj :D?

09:08:00

Nowości kosmetyczne w listopadzie

Nowości kosmetyczne w listopadzie
Witam Was w ostatnim już miesiącu tego roku :) I od razu, bez zbędnych wstępów, zapraszam na post z nowościami kosmetycznymi, które przybyły do mnie w listopadzie. 
Zdjęcie powyżej pokazuje moje zakupy kosmetyczne z ostatniego miesiąca. Nie ma tego dużo, prawda ;)? Moje jedyne zachciewajki to peelingi Organic Shop o zapachu kawy i czekolady. Płyn Lactacyd kupiłam, ponieważ pianka do higieny intymnej Ziaja jest już na wykończeniu, a podkład ColorStay Revlon zawsze muszę mieć w swojej kosmetyczce. Dlatego, gdy widzę, że jedna buteleczka się kończy, od razu zamawiam następną. Ogólnie rzecz biorąc, to jestem z siebie bardzo zadowolona, że w listopadzie kupiłam tak mało :P
Jak co miesiąc, w nowościach kosmetycznych pokazuję Wam ShinyBox. O listopadowym "Love Beauty Fashion" jeszcze nie pisałam na blogu, ale za kilka dni pojawi się odpowiedni wpis. Pokazywałam już jego zawartość na Instagramie, więc i tu mogę zdradzić co w sobie kryło. Oprócz widocznego na zdjęciu zestawu kosmetyków do włosów Jantar w moim pudełku były jeszcze: złuszczająca maska do stóp, kredka do oczu, maska do włosów, odżywka do włosów, glinka rhassoul oraz dwufazowy płyn do demakijażu. 
Na początku minionego miesiąca otrzymałam także przesyłkę od Dermedic, w której był krem pod oczy, krem do twarzy na noc oraz syndet do mycia, o którym zdążyłam napisać już recenzję: klik. I to już wszystkie nowości, które do mnie zawitały w listopadzie. A jak było u Was :)?
Copyright © 2016 MintElegance , Blogger