Ha!, udało mi się przygotować post z denkiem tuż przed końcem miesiąca :D Tym razem zużyte kosmetyki podzieliłam na trzy grupy: makijaż i pielęgnacji twarzy, ciała oraz włosów. W pierwszej grupie znalazło się aż 10 produktów, a wśród nich są: płyn micelarny do normalnej i mieszanej cery L'oreal ( 6 ), który ze wszystkich mi znanych ma na pewno najładniejsze opakowanie. Jakością nie odbiega od innych miceli, świetnie radzi sobie z demakijażem, więc pewnie jeszcze kiedyś u mnie zawita. Drugi produkt z L'Oreala to detoksykujący żel do mycia twarzy ( 7 ), który miał doczekać się recenzji na blogu, ale stwierdziłam, że nie jest na tyle fajny, by o nim pisać. Zły też nie jest, ale to zwykły przeciętniak, którym nie warto zawracać sobie gitary. O multiwitaminowej esencji do cery mieszanej Bielendy ( 8 ) pisałam na blogu i to całkiem niedawno: klik. Swojej recenzji doczekał się też matujący fluid Bielendy ( 10 ). Jest to naprawdę dobry produkt, o czym świadczy fakt, iż do tej pory zużyłam dwa jego opakowania, a trzecie mam w zapasie. W przygotowaniu mam za to wpis o łagodzącym olejku do demakijażu z Vianka ( 9 ), do którego na pewno jeszcze powrócę, bo jest genialny! Serum do brwi i rzęs Regenerum ( 1 ) się u mnie nie sprawdziło, o czym pisałam w tym poście. Skoro nie widziałam efektów, to nie chciało mi się go już dłużej używać, więc w końcu wyrzuciłam go do śmieci. O niebo lepiej spisało się serum LashVolution ( 2 ), które kilka miesięcy temu otrzymałam w jednym z Shiny Box'ów. Serum to cudownie zagęściło i wydłużyło moje rzęsy! Równie fajnie sprawdził się u mnie krem na noc LabOne ( 5 ), który przywiozłam z Meet Beauty. Jest piekielnie drogi ( kosztuje około 250,00 zł ), ale naprawdę świetnie nawilża i odżywia skórę twarzy. Ostatnie dwa produkty z tej kategorii to kosmetyki, o których już pisałam na blogu, czyli mineralny korektor Lily Lolo ( 4 ) oraz puder Revers Cosmetics ( 3 ). Recenzję korektora znajdziecie w tym poście, a pudru tutaj.
Teraz pokażę Wam kosmetyki do szeroko pojętej pielęgnacji ciała, które zużyłam we wrześniu. Żel pod prysznic Fa ( 11 ) oraz koncentrat do rąk z witaminą C Mincer Pharma ( 18 ) miałam okazję poznać dzięki Shiny Box'om. Żel jak to żel, spisał się dobrze, bo przede wszystkim nie wysuszał skóry. Krem do rąk okazał się bardzo fajnym produktem. Niestety, trafiło mi się felerne opakowanie z niedziałającą pompką... Nawilżający balsam pod prysznic Oillan ( 13 ) okazał się niewypałem, który nie robił po prostu nic. Po żelu pod prysznic Organic Shop ( 12 ) też wiele sobie obiecywałam, ale niczym mnie nie ujął. Jest bezbarwny, a jego zapachu praktycznie nie czuć. Emulsja do higieny intymnej Lactacyd ( 14 ) to zaraz po płynie Intima Ziaja mój ulubiony produkt do miejsc intymnych, który nigdy mnie nie zawodzi. O odżywczo- wygładzającym peelingu do ciała z Vianka ( 16 ) pisałam kilak tygodni temu na blogu: klik. Jednym słowem, jest świetny i bardzo go polecam! Równie mocno zachęcam Was do zapoznania się ze specjalistycznym olejkiem Equilibra ( 15 ), o którym też pisałam na blogu,ale jakieś 3 lata temu: klik. To moje drugie jego opakowanie. Lakier hybrydowy Ness ( 17 ) o wdzięcznej nazwie MintElegance :D musiałam niestety wyrzucić, bo chyba ze starości się rozwarstwił i już nic nie mogło go uratować...
Najmniej we wrześniu zużyłam produktów włosowych, bo tylko cztery. Wśród nich jest szampon do zniszczonych włosów Syoss ( 19 ), którego w zapasie mam jeszcze jedną butlę. Fajnie wygładza, ujarzmia i nabłyszcza włosy, ale dość szybko robią się po nim nieświeże. Oczyszczające serum do skóry głowy Bionigree ( 22 ) sprawdzało się u mnie bardzo dobrze. Jednak jest ono bardzo wydajne, a przy tym ma krótki termin przydatności, więc około 1/3 zawartości buteleczki musiałam wyrzucić... O tym jak serum spisywało się na moich włosach pisałam tutaj. Suchy szampon L'Biotica ( 20 ) oraz wygładzająca maska do włosów Ziaja ( 21 ) pochodzą z Only You Box' "Dookoła włosów". Suchy szampon jest fajny, jednak wolę chyba Batiste. Maska sprawdza się równie dobrze jako tradycyjna odżywka do włosów i bardzo ładnie pachnie.