07:15:00

Kwietniowe współprace i nowości kosmetyczne :)

Kwietniowe współprace i nowości kosmetyczne :)
Dawno nie było postu o moich kosmetycznych nabytkach, zarówno zakupionych osobiście, jak i tych otrzymanych w ramach współprac. Aby nadrobić zaległości, spieszę pokazać Wam o jakie produkty wzbogaciła się moja kosmetyczka w kwietniu :)
W pierwszej przesyłce, która była od Instytutu Kosmetycznego Norel Dr Wilsz, otrzymałam do przetestowania hialuronowy krem nawilżająco- normalizujący oraz żurawinową emulsję rozświetlającą pod oczy i na powieki.
W ramach kontynuacji współpracy z marką Bingo Spa wybrałam sobie  maskę do włosów z glinką ghassoul, miodowy balsam do dłoni z cytryną oraz czekoladowy krem pod prysznic.
Ostatnia paczka kryła w sobie moje zakupy popełnione w drogerii internetowej Ekobieca, w której znalazły się: płyn micelarny z owsem Green Pharmacy ( mam wersję z rumiankiem i jest świetna, mam nadzieję, że ta okaże się tak samo dobra ), peeling z mikrogranulkami Ziaja Pro, tonik oczyszczający z szałwią lekarską oraz żel do mycia twarzy Fitomed, odżywka do paznokci Nail Tek, preparat do usuwania skórek Sally Hansen oraz gratis za zakupy powyżej 80,00 zł, czyli pomadka do ust Revlon. 
Więcej zakupów nie pamiętam, za żadne nie żałuję :D 

07:17:00

Baza matująco- wygładzająca pod makijaż Perfect Skin, Bell

Baza matująco- wygładzająca pod makijaż Perfect Skin, Bell
Obietnice producenta:
Baza Bell Perfect Skin wyrównuje powierzchnię skóry, skutecznie wygładza drobne zmarszczki oraz niweluje inne niedoskonałości cery. Dzięki substancjom pochłaniającym sebum, trwale matuje, zapobiega nieprzyjemnemu efektowi „błyszczenia skóry”. Utrwala makijaż. Zawiera mineralny filtr UVB chroniący przed szkodliwym działaniem promieni słonecznych.

Skład: Cyctopentasiloxane, Isododecane, Isostearyl Isostearate, Talc, Dimethicone Crosspolymer, Cera Microcristallina, Isopropyl Palmitate, Disteaardimonium Hectorite, Copernicia Cerifera Cera, Dimethicone/Vinyl Dimethicone Crosspolymer, Silica Dimethyl Silytate, Dimethiconol, Lanolin, Mica, Propylene Carbonate, Hydrate Silica, Dimethicone/Methicone Copolymer, Methylparaben, PEG-8, Aluminum Hydroxide, Propylparaben, Tocopherol, Silica, Ascorbyl Palmitate, Ascorbic Acid, Citric Acid. 

12 g kosztuje około 13,00 zł w marketach i sklepach z szafami Bell
Moim zdaniem:
Znudziły mi się bazy pod makijaż o typowej silikonowej konsystencji, których przetestowałam już całkiem sporo, dlatego z czasem zaczęłam rozglądać się za  bazą o innej konsystencji. Na przeciw moim poszukiwaniom jak zwykle wyszła Biedronka, w której to pewnego pięknego dnia odkryłam całą szafę kosmetyków Bell, a wśród nich matująco- wygładzającą bazę, która godnie zastąpiła moich typowo silikonowych ulubieńców :)
W niepozornym, malutkim słoiczku znajduje się 12 g bazy o musowo-kremowej konsystencji w leciutkim ni to różowym ni to fioletowym kolorze, jakby rozbielonym- na twarzy nie widać tego koloru, po nałożeniu baza staje się transparentna, ładnie dopasowując się do skóry. Szklany pojemniczek zakręcany jest na białą nakrętkę, a szeroki otwór pozwala na nieuciążliwe wydobywanie produktu opuszkami palca oraz stałe kontrolowanie stopnia jego zużycia. Pomimo niedużych gabarytów, baza okazała się dość wydajna, przy codziennym stosowaniu wystarcza na nieco ponad miesiąc. Wypadałoby jednak wspomnieć, że nakładam cienką warstewkę, być może dlatego nie dobija wcześniej dna. 
Po nałożeniu baza szybko się wchłania, pozostawiając na skórze delikatną, satynową otoczkę, która wygładza nierówności twarzy, ale tylko te mniejszej i średniej wielkości, z większymi radzi sobie średnio, jedynie oględnie je przygładza. Baza przygotowuje skórę na nałożenie kosmetyków do makijażu, sprawiając że jest zmatowiona, wygładzona oraz rozjaśniona. Ułatwia rozprowadzanie podkładu, który wręcz sunie po skórze, nie pozostawiając żadnych smug. Delikatnie wypełnia mimiczne zmarszczki, dzięki czemu skóra również zyskuje na gładkości i równości, a dodatkowo neutralizuje zaczerwienienia. 
Jak już wspomniałam, bazy używam praktycznie każdego dnia i nie zauważyłam, by miała negatywny wpływ na moją cerę. Fajnie współpracuje ze stosowanymi przeze mnie podkładami, przedłużając ich trwałość i właściwości matujące. W dniu, w którym powstała ta recenzja, czyli jakiś tydzień temu, dna dobił drugi słoiczek tejże bazy, a w planach mam już zakup kolejnych :)

06:15:00

Niebiesko- filoletowy Szaraczek ;)

Niebiesko- filoletowy Szaraczek ;)
Rich Color, Golden Rose, nr 102

00:17:00

Recenzja: Szampon Restrukturyzujący, Equilibra

Recenzja: Szampon Restrukturyzujący, Equilibra
Obietnice producenta:
Regenerujący szampon z kompleksem ceramidowym, do suchych i łamliwych włosów, zniszczonych zabiegami fryzjerskimi. Szampon Zawiera specjalny kompleks roślinny PHYTOSINERGIA (aloes + olejek Arganowy + keratyna), który odżywia, nawilża i odbudowuje trzon włosa. Ceramidy zawarte w szamponie wzmacniają strukturę włosa oraz zwiększają odporność na działanie niekorzystnych czynników zewnętrznych. Stworzony do mycia delikatnych i osłabionych włosów, przywraca im zdrowy wygląd. Po zastosowaniu włosy są odpowiednio nawilżone i bardziej podatne na układanie.
ZAWIERA:
- Proteiny pszeniczne: wzmacniają i chronią
Keratyna: wzmacnia strukturę włosa
Ceramidy: chronią i odbudowują strukturę włosa

Lipidy: odbudowują płaszcz lipidowy włosa
PHYTOSINERGIA: regeneruję, nawilża, odżywia

Skład: Aqua (Water), Ammonium Lauryl Sulfate, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Cocoamidopropyl Betaine, Sodium Chloride, Hydrolyzed Wheat Protein, Argania Spinosa Kernel Oil, Phospholipids Sphingolipidis C10-40 Isoalkylamidopropylethyldimonium Ethosulfate, Dipropylene Glycol, Polyquaternium 44, Coco Glucoside Glyceryl Oleate, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Glycol Distearate, Laurdimonium Hydroxypropyl, Hydrolyzed Keratin, Laureth – 10, Cocamide Mea, Sodium Phytate, Ethylhexylglycerin, Phenoxyethanol, Parfum

250 ml kosztuje 21,59 zł w sklepie internetowym Equilibra lub w aptekach i sklepach zielarskich 
Moim zdaniem:
Mimo iż moja współpraca z Equilibrą dobiegła już końca, Pani Sylwia z którą korespondowałam przez cały ten czas, zrobiła mi wielką niespodziankę wysyłając przesyłkę z nowościami marki, czyli szamponem restrukturyzującym oraz olejkiem migdałowym do pielęgnacji ciała- dziś możecie poczytać o szamponie, a za jakiś czas napiszę o olejku :)
Butelka, w której znajduje się szampon jest wąska u podstawy, a mniej więcej od połowy swojej wysokości łagodnie rozszerza się. Nie różni się praktycznie niczym od tych z szamponami aloesowymi, oprócz koloru nakrętki, która w tym wypadku jest fioletowa. Butelka nie wyślizguje się nawet z mokrych dłoni, jest wygodna i poręczna, a niewielka dziurka pozwala na kontrolowanie tego, ile szamponu chcemy wylać na dłoń, dzięki czemu nie zmarnuje się żadna kropelka :) W butelce kryje się 250 ml perłowego płynu o konsystencji typowej dla większości szamponów, która nie jest ani za gęsta ani za rzadka i która nie przecieka przez palce. Zapach jest intensywny, ale też trochę nijaki, jedni mogą go polubić, inni mniej, dla mnie jest po prostu neutralny. 
W kontakcie z wodą szampon bardzo dobrze się pieni, a wytworzona piana jest puszysta i delikatna. Szampon bardzo dobrze oczyszcza włosy, nie plącze ich i nawet gdy zapomnę o odżywce nie mam większych problemów z ich rozczesaniem. Po wysuszeniu włosy są odżywione, podatne na układanie oraz przyjemne w dotyku. Przy systematycznym używaniu tego szamponu kondycja włosów ulega poprawie, dzięki czemu wyglądają też dużo zdrowiej. Po użyciu tego szamponu włosy nie elektryzują się ani nie puszą, czego w swojej czuprynie bardzo nie lubię. Nowość od Equilibry sprawia, że włosy są miękkie, sypkie oraz błyszczące, dodatkowo lekko odbija je też od nasady, dzięki czemu zyskują fajną objętość. Nie podrażnia ani nie wysusza skóry głowy, nie powoduje żadnego dyskomfortu ani nie przyczynia się do powstawania łupieżu. Jest też bardzo wydajny: myję nim swoje sięgające za łopatki włosy co dwa dni od mniej więcej dwóch miesięcy i na dzień dzisiejszy mam gdzieś 1/5 opakowania. 
Szampony tej marki są nielicznymi bez sls i sles, które moje włosy naprawdę lubią, dlatego też z czystym sumieniem mogę wam polecić tą ( czy może jednak tę? ) nowość Equilibry :) 

07:01:00

Hipoalergiczny płyn micelarny, Biały Jeleń

Hipoalergiczny płyn micelarny, Biały Jeleń
Obietnice producenta:
Hipoalergiczny płyn micelarny delikatne oczyszcza skórę twarzy, oczu i ust z makijażu i wszelkich zanieczyszczeń. Usuwa nawet wodoodporny makijaż, nie powodując szczypania ani łzawienia oczu. Odpowiedni dla osób noszących szkła kontaktowe. Posiada badania okulistyczne. Przebadany dermatologicznie wśród osób z alergiami skórnymi oraz w kierunku atopii (AZS). Nie zawiera: alergenów, parabenów, silikonów, barwników i alkoholu. Substancje pielęgnujące:
* formuła micelarna - skutecznie oczyszcza twarz z makijażu i zanieczyszczeń,
* mocznik - poprawia miękkość, jędrność i komfort skóry,
* czerwona koniczyna- jest źródłem antyoksydantów opóźniających efekt starzenia skóry,
* gliceryna - zapewnia optymalny poziom nawilżenia,
* pantenol - działa kojąco, skutecznie łagodząc podrażnienia.


Skład: Aqua, PEG-80 Sorbitan Laurate, Decyl Glucoside, Hydroxyethyl Urea, Ammonium Lactate, Panthenol, Glycerin, PEG-4 Caprylic/Capric Glycerides, Propylene Glycol, Trifolium Pratense Leaf Extract, Parfum, DMDM-Hydantoin, Methylchloroisothiasolinone, Methylisothiasolinone (2.09.2014.)

200 ml kosztuje około 10,00 zł
Moim zdaniem:
Czy Wy też zauważyłyście, że prawie od początku roku przynajmniej raz w miesiącu publikuję wpis poświęcony płynowi micelarnemu? W lutym był to płyn z wodą miętową z Zielonego Laboratorium ( klik ), w marcu o przecudownym zapachu z Tołpy ( klik klik ), a w miesiącu kwietniu będzie o hipoalergicznym z Białego Jelenia, który przywiozłam z któregoś spotkania blogerskiego.
Jak każdą recenzję i tą zacznę od rozłożenia opakowania na czynniki pierwsze :) Jest nim plastikowa, przezroczysta buteleczka o pojemności 200 ml, u wylotu której znajduje się biała nakrętka. Po jej naciśnięciu z jednej strony podnosi się odkrywając niewielki dzióbek z drugiej- takie samo rozwiązanie znajdziemy w szerzej znanym płynie micelarnym z Biedronki. Butelka z płynem micelarnym Biały Jeleń jest przejrzysta, schludna i taka... widna ;) Dobrze leży w dłoni, a przez wspomniany wcześniej dzióbek nie da się przelać za dużo cieczy. Jak przystało na płyn micelarny i ten przypomina po prostu zwykłą wodę, okraszoną delikatnym zapachem. 
Zużyłam całą butelkę tego płynu ( zajęło mi to ponad miesiąc ), więc zdążyłam wyrobić sobie o nim opinię. A jest ona bardzo dobra :) Płyn znakomicie zmywa makijaż, doskonale rozpuszcza tusze i kredki, więc nie trzeba trzeć delikatnych okolic oczu, by pozbyć się ich resztek. Zawarty w płynie pantenol sprawia, że kosmetyk faktycznie działa na skórę kojąco, łagodząc podrażnienia i 'uspokajając' moją kapryśną cerę. Po demakijażu skóra jest zmiękczona i przyjemnie nawilżona. Płyn micelarny zostawia ją dobrze oczyszczoną, uelastycznioną oraz złagodzoną. Produkt nie podrażnia, nie wysusza ani nie ściąga skóry, nie powoduje też szczypania w oczy. Nie pozostawia na skórze lepiącej się warstewki, szybko się wchłania pozostawiają ją miłą w dotyku. 
Nie znalazłam w tym płynie nic co wymagało by jakiejkolwiek poprawki. Nie no jest jedna rzecz, którą bym skorygowała, czyli dostępność. Ja swój egzemplarz płynu otrzymałam na spotkaniu blogerek i mimo intensywnych poszukiwań nigdzie nie znalazłam... Jedynie doszły mnie słuchy, że widziany bywa w InterMarche, ale nie mam jak tego sprawdzić.

09:15:00

Recenzja: Puder zwiększający objętość włosów AND Vol Powder 42, Kemon

Recenzja: Puder zwiększający objętość włosów AND Vol Powder 42, Kemon
Obietnice producenta:
Proszek zwiększający objętość do stosowania na suchych włosach. Nie pozostawia śladów i można go stosować bezpośrednio u nasady włosów.

Skład: aqua (water/eau), silica silylate, aluminium starch octenylsuccinate, sodium benzoate, octylacrylamide/acrylates/butylaminoethyl methacrylate copolymer, allantoin, citric acid

10 g kosztuje około 70,00 zł w sklepach fryzjerskich lub na Allegro
Moim zdaniem:
Zawsze pragnęłam włosów o powalającej objętości. No dobra, nie oszukujmy się, do szczęścia wystarczyłoby mi jakiekolwiek odbijcie od nasady moich ciężkich włosów... Próbuję naprawdę wszystkiego: suszenia głową w dół, kosmetyków zwiększających objętość, wałków, szczotek, itp, itd. Wszystko to działa, ale raptem na jeden dzień, następnego dnia moje włosy nadają się już tylko do związania- no cóż, jestem trochę leniwa i nieco zabiegana, nie mam ani ochoty ani czasu codziennie nawijać włosów na wałki czy zajmować się ich stylizacją dłużej niż 5 minut. Dobrze, że producenci kosmetyków stają na głowie by nam kobietom ułatwiać bycie piękną każdego dnia, dzięki czemu odkryłam puder do włosów, który w kilka sekund dodaje mojej czuprynie nieco objętości :)
Biała, wysoka, półprzezroczysta butelka jest wypełniona do połowy drobno zmielonym proszkiem. Dlaczego tylko do połowy? Zadawałam sobie to samo pytanie do czasu przeczytania sposobu użycia- przed zastosowaniem należy mocno wstrząsnąć butelką, dzięki czemu znajdujący się w niej produkt zaczyna 'rosnąć' wypełniając sobą całą wolną przestrzeń. Ot, takie małe czary-mary ;) Buteleczka zakręcana jest na czarną nakrętkę, na wierzchu której jest klapka, a pod nią nieduża dziurka, przez którą przelatuje proszek. 
Puder można aplikować na dłonie lub bezpośrednio na włosy, następnie je układając w wymarzoną fryzurę. Próbowałam obu sposobów i wygodniejszym okazał się ten drugi. Po prostu po wysuszeniu i rozczesaniu włosów ostrożnie wysypuję niewielką ilość proszku wzdłuż przedziałka, a potem przeczesuję włosy jeszcze raz i układam je palcami. Efekt odbitych włosów natychmiastowy :) Bez sklejania, bez uczucia, by coś znajdowało się na włosach i to wszystko na ciężkich włosach lubiących szybko oklapywać. Puder nie bieli włosów, nie zaobserwowałam by spowodował jakikolwiek dyskomfort typu swędzenie głowy czy łupież. Mimo minimalnej pojemności jest naprawdę bardzo wydajny, mam wręcz wrażenie, że ten proszek nigdy się nie skończy. 
Na tle tej nieskazitelnej recenzji pojawią się zaraz dwie rysy. Pierwszą z nich jest cena, ponad 70 zł za 10 g proszku. Druga to dostępność pudru- jeśli Was zainteresował to musicie poszukać go albo w sklepach z profesjonalnymi kosmetykami fryzjerskim ( stacjonarnych i internetowych ) albo na Allegro. 

00:22:00

4 ulubione filmy o ślubach i ze ślubami w tle

4 ulubione filmy o ślubach i ze ślubami w tle
Od ostatniego wpisu o tematyce ślubnej ( klik ) nic się nie zmieniło, tzn. nie ruszyliśmy dalej z przygotowaniami, ja dalej zmieniam wizję swojej sukni z dnia na dzień, jedynie folder z inspiracjami weselnymi zaczyna powoli 'pękać w szwach' :P Zaczęłam za to częściej czytać strony internetowe i książki o tematyce ślubnej ( na tapecie jest "Ślubny Babylon" ) oraz nagminnie oglądać filmy ze ślubami w tle. O 4 ulubionych będzie dziś ten wpis :)
 1. Seks w wielkim mieście
Jestem fanką "Seksu w wielkim mieście" w każdej jego formie, więc nie mogło go zabraknąć w tym zestawieniu.
Film pokazuje, że piękna, choć nie najpiękniejsza suknia od Vivienne Westwood nie zagwarantuje udanego ślubu, że nie da się zaplanować perfekcyjnego wesela, że nie warto przytłaczać swojego narzeczonego, bo weźmie nogi za pas jak Mr Big. I że nikt nie wygląda dobrze z pawim (?) piórem na głowie :P
2. Mamma Mia
Córka z głową pełną marzeń, zwariowana matka, nie mniej postrzelone przyjaciółki rodzicielki oraz trzech potencjalnych ojców i Bogu ducha winny (nie)przyszły Pan Młody to połączenie gwarantujące dobrze spędzony czas. A to wszystko w rytmie przebojów Abby, przy których nóżka sama podryguje :)

3. Ślubne wojny
Typowa amerykańska komedia romantyczna z klasycznym happy endem. Lekki, zabawny, nieskomplikowany film, z którego wysnuwa się przesłanie, że podczas przygotowań warto wrzucić nieco na luz, bo w tym dniu to nie dekoracje są najważniejsze. 
PS. Film warto obejrzeć choćby dla przepięknej sukni ślubnej bohaterki granej przez Kate Hudson.
4. Za jakie grzechy, Dobry Boże?
Nie oglądam francuskich komedii, jednak ta jest wyjątkiem, która od pierwszych minut podbiła moje serce :)
Cztery piękne córki, czterech zięciów: Żyd, Chińczyk, Arab i Afrykanin plus konserwatywni rodzice to istna mieszanka wybuchowa, której skutkiem jest ból brzucha ze śmiechu i oczy pełne łez radości :)
Zero tandetnego romantyzmu, francuska klasa, 100 % dobrego humoru i aż cztery panny młode w jednym filmie- to po prostu trzeba obejrzeć :)


A jakie są Wasze ulubione filmy ze ślubami w tle :)?

07:14:00

Dermatologiczny żel micelarny do mycia twarzy, Oillan Balance

Dermatologiczny żel micelarny do mycia twarzy, Oillan Balance
Obietnice producenta:
Żel skutecznie oczyszcza oraz odświeża suchą, odwodnioną i wrażliwą skórę. Zawarte w preparacie struktury micelarne usuwają makijaż i wszelkie zanieczyszczenia z powierzchni skóry twarzy, nie powodując podrażnień. Formuła nie zawiera mydła, aniSLES/SLS, dzięki czemu nie narusza naturalnej równowagi hydrolipidowej naskórka. Chroni przed przesuszeniem, niwelując uczucie ściągnięcia skóry. Nie zatyka porów.
Przeznaczony dla cery odwodnionej, skłonnej do podrażnień i reakcji alergicznych. Do stosowania w przebiegu schorzeń dermatologicznych (AZS, łuszczyca, trądzik, trądzik różowaty) oraz po zabiegach dermatologicznych i medycyny estetycznej.
* dokładnie oczyszcza i odświeża skórę,
* zapobiega przesuszeniu,
* niweluje uczucie szorstkości

Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Ammonium Lauryl Sulfate, Disodium Phosphate, Citric Acid, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate.

150 ml kosztuje około 20,00 zł głównie w aptekach
Moim zdaniem:
Od kilku dni próbuję sklecić dla Was posty dotyczące pielęgnacji moich włosów oraz cery. Idzie mi troszkę opornie, dlatego na jakiś czas odłożyłam tamte wpisy na bok. Kiedyś się ich doczekacie, na pewno ;), ale dziś musi wystarczyć Wam recenzja produktu, który jeszcze w marcu stanowił element mojej codziennej pielęgnacji cery i który jest tak wartościowym kosmetykiem, że zasługuje na oddzielną notkę :)
Dermatologiczny żel micelarny do mycia twarzy od Oillan znajduje się w białej buteleczce o niedużych gabarytach, zakręcanej na białą nakrętkę. U wylotu butelki znajduje się niewielka dziurka, przez którą nie wypływa za dużo żelu, dzięki czemu kosmetyk okazuje się bardzo wydajny, mnie wystarczył na dwa miesiące systematycznego stosowania. 
Dermatologiczny żel ma postać białego, gęstego i kremowego żelu o nieprzyjemnym, chemicznym zapachu, który trudno dopasować do czegokolwiek. Produkt można stosować na dwa sposoby: na sucho ścierając nadmiar produktu wacikiem lub na mokro jak zwykły żel do mycia. Ja najchętniej nakładam go na mokrą skórę, masuję kilka chwil, a następnie spłukuję wodą. Dobrze rozprowadza się po twarzy, niestety w kontakcie z wodą nie pieni się, ale jestem tak zadowolona z jego działania, że kompletnie mi to nie przeszkadza ;)
Żelu używam głównie wieczorami jako uzupełnienie demakijażu. Najpierw rozpuszczam kosmetyki płynem micelarnym, następnie myję twarz tym żel, a na koniec jeszcze raz przecieram skórę wacikiem nasączonym płynem micelarnym, aby upewnić się, że wszystkie zanieczyszczenia zostały dokładnie zmyte. Dzięki żelowi skóra jest bardzo dobrze oczyszczona i jednocześnie nawilżona oraz zmiękczona, co najwyraźniej czuję zaraz po przebudzeniu. Kosmetyk w żaden sposób nie podrażnia skóry i tak jak obiecuje producent niweluje uczucie szorstkości oraz przyjemnie odświeża. Przy regularnym stosowaniu tego żelu dostrzegłam, że moja cera jest ukojona, uspokoiła się oraz odzyskała równowagę. 
Żel Oillan przeznaczony jest do cery suchej, odwodnionej i wrażliwej. Moja cera jest totalnym przeciwieństwem tych cech, ale mimo to zauważyłam, że moja wybredna skóra bardzo sobie upodobała ten produkt :)

07:15:00

Recenzja: Olej Tamanu, Manufaktura Kosmetyczna

Recenzja: Olej Tamanu, Manufaktura Kosmetyczna
Obietnice producenta:
Olej Tamanu posiada unikalne właściwości wspomagające gojenie się ran oraz redukcję blizn. Jest znakomitym, naturalnym remedium na opryszczkę i zajady. Wykazuje działanie antybiotyczne, przeciwzapalne, antybakteryjne i przeciwgrzybicze. Sprawdzi się znakomicie w aplikacjach miejscowych oraz w pielęgnacji podrażnionej skóry ciała. Olej Tamanu możemy stosować w roli balsamu po depilacji czy goleniu oraz jako promotor gojenia się ran po oparzeniach, otarciach i lekkich odmrożeniach. 

Olej dostępny jest w sklepie internetowym Manufaktura Kosmetyczna już od 28,00 zł
Moim zdaniem:
O oleju tamanu dowiedziałam się nie dawno, przeglądając bloga znanej większości z Was Aliny Rose, która zachwalała go jako panaceum na wszelkiego rodzaju wypryski skóry. Tak więc gdy nawiązałam współpracę z Manufakturą Kosmetyczną wiedziałam, że pierwszym kosmetykiem, jakim wybiorę do testów będzie właśnie ten olej.
Manufaktura Kosmetyczna oferuje olejek tamanu w buteleczkach o pojemności 50 ml, 100 ml, 200 ml  i 500 ml, których ceny to odpowiednio: 28 zł, 42 zł, 79 zł i 169 zł. Wyczytałam, że olej tamanu jest wrażliwy na dzienne światło, dlatego ten, który otrzymałam zamknięty został w białej, nieprzezroczystej buteleczce z zamknięciem zatrzaskowym, opakowania o większej pojemności wyposażone są już w pompkę. 
Olej tamanu ma ciemnozielony kolor i specyficzny, mało przyjemny orzechowy zapach z nutą kostki rosołowej :P Ma typową oleistą, nieco ciężkawą, tłustawą konsystencję, dlatego używam go w małej ilości, przez co jest też bardzo wydajny. Nałożony na skórę nie wchłania się od razu, trzeba odczekać kilka minut.
Oleju używam na dwa sposoby: jako dodatek do maseczek oraz jako zamiennik kremu na noc i ten drugi sposób bardziej odpowiada mi i mojej cerze. Kilka kropel oleju dodanych do maseczki nadaje jej fajną, kremową konsystencję i wzmacnia działanie. Jako krem na noc głęboko nawilża, świetnie odżywia, regeneruje oraz uelastycznia skórę. Ma wręcz zbawienny wpływ na moją problematyczną cerę, tzn. widocznie i szybko spłyca blizny oraz reguluje wydzielanie sebum. Skóra jest ukojona, wydaje się być czystsza, zauważyłam też, co bardzo mnie cieszy, że poginęło kilka podskórnych grudek, przez jest mniej chropowata w dotyku.
Po kilku tygodniach stosowania oleju mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że olejek jest po prostu doskonały! Jestem nim totalnie zachwycona, okazał się świetnym sprzymierzeńcem w mojej walce z potrądzikowymi bliznami, które z każdym dniem są coraz mniej widoczne :)

09:33:00

Utrwalacz makijaż w sprayu Theatric Professional, Vivace

Utrwalacz makijaż w sprayu Theatric Professional, Vivace
Obietnice producenta:
 Profesjonalny utrwalacz makijażu w sprayu. Produkt opracowany przy ścisłej współpracy wizażystów. Przeznaczony dla profesjonalistów i wymagających amatorów. Doskonale sprawdza się wszędzie, gdzie wymagana jest wyjątkowa trwałość makijażu: w teatrze, filmie, TV, na pokazach mody, turniejach tańca oraz długich przyjęciach. Delikatna, bezbarwna mgiełka przedłuża trwałość makijażu i zabezpiecza go na wiele godzin przed ścieraniem i rozmazywaniem. Przetestowany przez profesjonalistów w ekstremalnych warunkach na międzynarodowych turniejach tańca towarzyskiego. Produkt przebadany dermatologicznie. Utrwalacz nanosić na twarz delikatną mgiełką z odległości ok. 30 cm, po całkowitym wykończeniu makijażu. Dla uzyskania lepszego efektu utrwalenia, po wyschnięciu pierwszej warstwy, można czynność powtórzyć. Łatwo zmywa się mydłem i ciepłą wodą lub płynami do demakijażu.

150 ml kosztuje około 20-25 zł w Rossmannie
Moim zdaniem:
Już kilka razy wspominałam na blogu, że jestem totalnym beztalenciem w kwestii makijażu, dlatego nigdy nie podejrzewałabym siebie o zakup produktu, który widzicie na zdjęciach. Jednak promocje w Rossmannie robią swoje, kuszą niemiłosiernie i trudno im się oprzeć, dzięki czemu stałam się posiadaczką utrwalacza makijażu, czyli kosmetyku, który w moim mniemaniu zarezerwowany był tylko dla profesjonalnych makijażystek, a nie takich laików jak ja ;)
Utrwalacz otrzymujemy w pojemniku, w którym przeważnie kupuje się antyperspiranty lub lakiery do włosów: to aluminiowa puszka zamykana na plastikowe czarne wieczko, u wylotu której znajduje się atomizer, po naciśnięciu którego rozpyla się gęsta przezroczysta mgiełka, w której wyczuwalny jest alkohol. Zresztą, nie ma się co temu dziwić, w końcu jest już na pierwszym miejscu w składzie. 
Stosowanie fixera jest banalnie proste- po całkowitym wykończeniu makijażu zamykam oczy i wstrzymuje na chwilę oddech, tak jak zaleca to producent i spryskuję twarz nie za grubą warstewką, trzymając pojemnik na wyciągnięcie ręki. Chwilę po aplikacji odczuwam znośne ściągnięcie skóry, ale wystarczy bym troszkę 'poruszała' twarzą, by uczucie to szybko minęło. Spray szybko się wchłania, tworząc na skórze niewyczuwalną warstewkę i dając matowe wykończenie. Tak jak obiecuje producent, zabezpiecza makijaż przed rozmazywaniem się, spływaniem i ścieraniem przez wiele godzin. Makijaż po potraktowaniu fixerem jest bez skazy przez wiele godzin, nie trzeba nanosić licznych poprawek. Tak jak napisałam na początku akapitu, z jednej strony używanie utrwalacza jest dziecinnie proste, z drugiej jednak trzeba uważać, by nie zrobić sobie krzywdy, tak jak ja zrobiłam sobie na początku stosowania fixera... Przez moją nieuwagę/niewprawną rękę/złośliwość losu zrobiłam sobie makijażową katastrofę: po nałożeniu codziennego zestawu kosmetyków do makijażu pokusiłam się jeszcze o nałożenie pudru brązującego na kości policzkowe. Po jakimś czasie spojrzałam w lustro i moim oczom ukazał się przerażający widok jasnych plam w miejscu, gdzie zaaplikowałam bronzer, a potem utrwalacz... Nie wiem czy spryskałam twarz zbyt dużą ilością sprayu czy ze zbyt bliskiej odległości, ale od tamtej pory mam uraz i używam albo fixera albo bronzera, nigdy obu tych kosmetyków razem.
Sprayu utrwalającego makijaż TheaTric początkowo używałam dość często, zdarzało się nawet, że codziennie. Nie wywołał żadnego podrażnienia, wysypu niedoskonałości, ale po pewnym czasie zauważyłam, że zaczął wysuszać mi skórę, za co oczywiście winię wspomniany wcześniej alkohol w składzie. Teraz używam go na większe wyjścia, gdy chcę, aby mój makijaż długo wyglądał nieskazitelnie. 
Ogólnie fixer działa bez zarzutu, spełniając obietnice producenta, nie stwarza problemów ze zmyciem go z twarzy, wystarczy trochę wody i kapka żelu do mycia twarzy. Nigdy wcześniej nie miałam tego typu produktu, więc nie mam porównania z fixerami innych marek, jednak nie mam mu nic specjalnego do zarzucenia, bo według mnie spisuje się bardzo dobrze. 

07:23:00

Recenzja: Odżywcza maska do dłoni i paznokci na noc, Laura Conti

Recenzja: Odżywcza maska do dłoni i paznokci na noc, Laura Conti
Obietnice producenta:
Intensywnie regenerująca i odmładzająca maska do dłoni i paznokci do stosowania na noc. Podczas snu następuje regeneracja całego organizmu, a w szczególności skóry - aktywne substancje są lepiej wchłaniane przywracając zniszczonej i wysuszonej skórze jej naturalne piękno. Kompozycja skoncentrowanych składników przywraca skórze sprężystość, likwiduje oznaki wiotczenia (dodatek olejku ze słodkich migdałów, kolagenu z elastyną), widocznie rozjaśnia plamy i przebarwienie (witamina C). Niweluje uczucie szorstkości, łagodzi podrażnienia (Prowitamina B5 - Pantenol, Wit. E). Zabezpiecza przed wysuszeniem i szkodliwym działaniem czynników zewnętrznych. Maseczka działa również wzmacniająco na paznokcie zmniejszając ich skłonność do rozdwajania się i łamania. Dłonie odzyskują aksamitną miękkość, gładkość i elastyczność. 

Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Paraffinum Liquidum, Ceteareth-12, Isopropyl Palmitate, Petrolatum, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Castor (Ricinus Communis) Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Glyceryl Stearate, Ceteareth-20, Solube Collagen (and) Hydrolized Elastin, Dimethicone, Urea, Phenoxyethanol, Methylparaben, Parfume, Propylparaben, Carbomer, Triethanolamine, Polyquaternium-10, Tocopheryl Acetate, Disodium EDTA, Panthenol, Ascorbic Acid, Methylchloroisothiazolinone (and) Methylisothiazolinone, BHT, Hexyl Cinnamal, Lyral, Limonene.

50 ml maski oraz para bawełnianych rękawiczek kosztuje dokładnie 13,99 zł w tym sklepie internetowym, duet do kupienia jest także w Rossmannie
Moim zdaniem:
Ostatnimi tygodniami moje dłonie były tak przesuszone, że z kremami praktycznie wcale się nie rozstawałam. Nie mam bladego pojęcia dlaczego tak się działo, przecież nic nie zmieniałam w ich pielęgnacji... Myślałam, że już nic ich nie uratuje, aż zaczęłam testować odżywczą maskę do dłoni, którą otrzymałam w ramach kontynuacji współpracy z marką Laura Conti.
W kartonowym pudełeczku kryje się biała tubka o pojemności 50 ml oraz para białych, bawełnianych rękawiczek. Tubka z maską do dłoni wykonana została z giętkiego tworzywa i zakręcana jest na plastikową nakrętkę. Jest wygodna w użyciu i bez problemu można wycisnąć z niej produkt. Rękawiczki są zwyczajne, rozciągliwe, więc myślę, że dopasują się do każdej dłoni. Są miękkie, lekko otulają skórę i nie przeszkadzają podczas snu, ewentualnie może być w nich troszkę za ciepło ;) Zarówno na kartoniku jak i na tubce wypisane są wszystkie najważniejsze informacje. 
Maska ma treściwą, mocno zbitą i kremową konsystencję w białym kolorze. Pachnie zwyczajnie, jak normalny krem. 
Kosmetyku używam zgodnie z zaleceniem producenta, czyli grubszą warstwę maski wmasowuję w czyste i suche dłonie, następnie wkładam rękawiczki i idę spać, ale też w ciągu dnia jako normalnego kremu. W obu przypadkach sprawdza się dobrze, jednak dużo lepsze efekty są widoczne po zastosowaniu produktu jako maski, tak jak chce tego producent ;) Po nocnej kuracji maską ( 2-3 razy w tygodniu ) dłonie są lekko natłuszczone i odżywione. Już po jednorazowej aplikacji znika uczucie szorstkości, dłonie na nowo są przyjemnie gładkie i miękkie w dotyku. Jako zwykły krem do rąk, produkt przynosi natychmiastową ulgę suchym dłoniom, niwelując uczucie chropowatej skóry i łagodząc podrażnienia. Odżywcza maska ma też, cytując, "działać wzmacniająco na paznokcie zmniejszając ich skłonność do rozdwajania się i łamania", ale mimo regularności w jej stosowaniu nie zaobserwowałam żadnych zmian w ich stanie. Za to skórki wokół są fajnie nawilżone :)
Ta maska do dłoni i paznokci zbiera na Wizażu same pozytywne opinie i moja też nie będzie wyjątkiem, bo jest to naprawdę dobry produkt, który odpowiednio zadba o kondycję skóry dłoni, nawet tej ekstremalnie przesuszonej. 

00:40:00

Wesołego Alleluja!

Wesołego Alleluja!
życzę Wam ja :)

09:56:00

Marcowy projekt denko

Marcowy projekt denko
1. Antyperspirant Aloe Vera Fresh, Rexona- robi to, co ma robić, czyli zapobiega poceniu się oraz nieprzyjemnemu zapachowi, a dodatkowo nie podrażnia skóry i można go używać na świeżo wydepilowane pachy. 
2. Krem do rąk i paznokci z solanką, Kołobrzeskie Spa- recenzja tutaj
3. Odżywka w sprayu do szorstkich, matowych i łamliwych włosów z keratyną, Joanna- recenzja tutaj
4.Dermatologiczny żel micelarny do mycia twarzy, Oillan Balance- recenzja wkrótce, ten produkt naprawdę na nią zasługuje :) 
5. Zmywacz do paznokci o zapachu czekoladowym, Coloris-  recenzja tutaj
6. Oczyszczająco- detoksykujący peeling do ciała z rozmarynem i pietruszką, Zielone Laboratorium- recenzja tutaj
7. Żel pod prysznic o zapachu granatu i marakui Revive, Luksja- skusił mnie promocyjną ceną, a ujął zapachem. Właściwości myjące określiłabym jako poprawne, dobrze myje i odświeża po całym dniu, nie ściąga skóry ani jej też nie wysusza. 
8. Antycellulitowe masło do ciała Pina Colada, Perfecta Spa- ma przepiękny zapach i genialną, musową konsystencję. Mimo codziennego stosowania nie zauważyłam działania antycellulitowego, ale kompletnie na nie nie liczyłam ;) Chciałam by dobrze nawilżyło skórę i na tym polu zostałam usatysfakcjonowana. 
9. Żel pod prysznic pomarańczowo-lukrecjowy, Original Source- ma energetyczny pomarańczowy kolor, ale zapach już jest taki sobie, ale dobrze myje, nie wysusza skóry, więc ten zapach mogłam już przecierpieć. 
10. Łagodzący żel do golenia dla skóry wrażliwej, Skino- ten żel, niczym zmywacz do paznokci Isana, będzie chyba stałym punktem moich comiesięcznych denek :) Dobrze zmiękcza włoski, ułatwia poślizg maszynki, nie podrażnia skóry i jest bardzo wydajny. 
11. Mleczna maska do włosów Crena Al Latte, Serical- maska genialnie nawilża włosy, ale trzymana zbyt długo lub nałożona w za dużej ilości szybko obciąża włosy, które następnego dnia po umyciu wyglądają jakby nie były myte z tydzień. 
12. Żel do pielęgnacji okoli oczu Solutions Truly Radiant, Avon- ten żel nie miał skończyć się tak szybko, ale gdy zobaczyłam, że w kwietniu mija termin ważności zaczęłam używać go jak szalona na zmianę z mamą :P Jestem zaskoczona jego działaniem, bo naprawdę dobrze dba o delikatną skórę wokół oczu, nawilżając i rozjaśniając. 
13. Maskara pogrubiająca i stymulująca wzrost rzęs Growing Lashes, Wibo- nie wiem jak to się stało, że tusz ten nie doczekał się jeszcze recenzji na moim blogu! Muszę czym prędzej napisać o tej maskarze, bo jest naprawdę rewelacyjna :)
14. Lakier do włosów, Loreto Salon- utrwala fryzurę bez sklejania włosów, więc robi to, co powinien robić każdy porządny lakier do włosów. W Biedronce kosztuje coś około 5,00 zł ( chyba ), a że używam go od święta, to starcza mi na baaardzo długi czas. 
15. Modelujący olejek do ciała Super Slim, Evree- recenzja tutaj
16. Płyn micelarny do demakijażu twarzy i oczu, Lirene- stwierdzam, że mam szczęście do płynów micelarnych, jeszcze na żadnym się nie zawiodłam. Na tym z Lirene też nie :) Dobrze oczyszcza i przyjemnie odświeża skórę, pozostawiając ją czystą, miękką i nawilżoną. 
17. Naturalne afrykańskie masło shea, Manufaktura Kosmetyczna- recenzja tutaj
18. Żelowy peeling do ciała z ekstraktem z borowiny, Kołobrzeskie Spa- recenzja tutaj
19. Podkład 123 Perfect, Bourjois- recenzja tutaj
20. Odżywka do włosów suchych i zniszczonych z olejkiem z awokado i masłem karite Ultra Doux, Garnier- recenzja tutaj

07:20:00

Marzec na zdjęciach

Marzec na zdjęciach
Narzeczony mi wygiął takie serduszko :D | nadal nie potrafię przejść obojętnie obok słitaśnych skarpet :P | przy muzyce najlepiej się robi wszystko! | takiego porządku w torebce bym się po sobie nie spodziewała :P
 padłam ze śmiechu :D | po kilkumiesięcznych poszukiwaniach wreszcie mam swój wymarzony i co ważniejsze baaardzo pojemny portfel | wpuściłam trochę wiosny do domu :) | przepyszne ciasto bez pieczenia, które zniknęło w oka mgnieniu 
 marcowe paznokcie: 130 | 46 ( róż ) i 47 ( lila ) | 3 | 09 ( róż )
 wiosenne nowości w biblioteczce | z okazji Dnia Kobiet :) | najlepszy kokosowy jogurt jaki kiedykolwiek piłam! | sprawdziłam, który podkład się utlenia, a który nie- na osiem posiadanych tylko jeden się nie utlenił...
 do mojej ulubionej narzutki dokupiłam apaszkę w serduszka, które wyglądają jakby były napisane długopisem :) | ciasteczkowe wyznania, cz. I | i ciasteczkowe wyznania, cz. II | kosmetyczne zachciewajki
kilka punktów z wishlisty mogę już skreślić :) | takim fajnym długopisem piszę w pracy :D | idzie wiosna, pora wziąć się za siebie | przeczytane w marcu
Copyright © 2016 MintElegance , Blogger