Obietnice producenta:
Unikalna kompozycja masła Karite i olejku z owoców rokitnika przeznaczona do pielęgnacji skóry zniszczonej, przesuszonej, łuszczącej się i wymagającej regeneracji. Olej z owoców rokitnika wykazuje zdolność częściowej absorpcji promieniowania słonecznego z zakresu UVB oraz wysoką aktywność antyoksydacyjną zwalczającą wolne rodniki, co zalicza je do naturalnych filtrów przeciwsłonecznych. Wysoka zawartości witaminy A w postaci karotenoidów odpowiada za własności regeneracyjne olejku, chroni przedwczesnym starzeniem się skóry, wzmacnia włókna kolagenowe. Błyskawicznie przynosi ulgę spierzchniętym, przesuszonym ustom. Bez konserwantów, parabenów, kompozycji zapachowych I barwników.
4,8g kosztuje 6,99zł w Rossmannie lub w sklepie internetowym producenta
Moim zdaniem:
Wróciłam !! Jestem opalona, wypoczęta i naładowana pozytywną energią :) W najbliższym poście pokażę Wam kilka migawek z urlopu, a już dziś zapraszam do poczytania o produkcie, dzięki któremu nie spaliłam sobie ust wylegując się w słoneczku na plaży, czyli o sztyftcie do ust z Spf 15.
Prosty sztyft, w którym znajduje się produkt zapakowany jest w kartonik, na którym widnieją wszystkie istotne informacje. Sam sztyft wykonany jest z białego, twardego plastiku wytrzymałego na upadki. Oklejony jest zielono- czerwoną nakleją, w tej samej kolorystyce jest wspomniany wyżej kartonik. Na spodzie opakowania znajduje się małe pokrętełko, dzięki któremu masło sprawnie wysuwa się i wsuwa z powrotem. Sztyft jest niewielkich rozmiarów, zmieści się w każdej kosmetyczce, w najmniejszej kopertówce, a także w kieszeni spodenek.
Konsystencja masła jest zbita, a jednocześnie na tyle miękka, że dobrze rozprowadza się po usta, z łatwością po nich sunie. I na tyle lekka, że nawet po nałożeniu kilku warstw nie czuć jej na ustach. Bardzo dobrze trzyma się ust, nie wylewa się poza ich kontur, nie pozostawia nielubianego przeze mnie chemicznego posmaku. Jest bezzapachowe i bezbarwne.
Mam nawyk oblizywania ust, więc bywają spierzchnięte i suche, dlatego po pomadkę sięgam kilka razy dziennie. Wygląda ona dość niepozornie i być może dlatego nie oczekiwałam po niej nie wiadomo jakich cudów, ale po raz kolejny przekonałam się, że pozory mogą mylić :) Po nałożeniu masła usta stają się takie 'śliskie', delikatnie połyskliwe, a kolorowe szminki suną po nich jak... po maśle :P Masło dba i pielęgnuje usta, nawilża je i zmiękcza, przynosi szybką ulgę przesuszonym ustom. Zawarty olej rokitnika uważany jest za naturalny filtr przeciwsłoneczny, dlatego balsam świetnie chronił moje usta na urlopie. A dzięki witaminie A są wygładzone i zregenerowane.
Podsumowując, masło wywiązuje się ze wszystkich obietnic producenta. Oprócz tego jest niedrogie, wydajne i dostępne w drogeriach stacjonarnych. Dzielnie troszczyło się o moje usta na urlopie, więc nie wróciłam z poparzonymi i wysuszonymi :) Naprawdę polecam!