Selfie Project to marka kosmetyczna, której produkty przeznaczone są głównie do pielęgnacji młodej cery, często borykającej się z niedoskonałościami. W swojej ofercie marka ma 10 kosmetyków, pogrupowanych na cztery podstawowe etapy pielęgnacji każdej cery: oczyszczanie, złuszczanie, nawilżanie i upiększanie. W ostatnich tygodniach miałam okazję bliżej poznać dwa z nich, a dokładniej płyn micelarny oraz matujący puder antybakteryjny.
Płyn micelarny znajduje się w obłej butelce. Wykonana ona została z przezroczystego plastiku, dzięki czemu widać, ile kosmetyku jeszcze w niej zostało. Tu muszę wspomnieć o wydajności kosmetyku. Nie jest ona powalająca. Mam wrażenie, że płyn schodzi jak przysłowiowa woda. Szybko i wyraźnie widać jak płynu coraz bardziej ubywa, a używam go tylko do wieczornego, pierwszego etapu demakijażu twarzy ( drugim jest żel myjący ). Do samego opakowania nie mam jakiś zastrzeżeń. Jest wygodne, poręczne, nalepka dobrze się trzyma, szata graficzna jest jasna, przejrzysta i czytelna, a otwarcie typu klik jest szczelne i daje się otwierać bez połamanych paznokci ;)
W składzie płynu micelarnego mamy cynk, który zmniejsza produkcję serum, nawilżający panthenol oraz sok z aloesu, który znany jest ze swoich kojących właściwości. Taka mieszanka składników bardzo pozytywnie wpływa na moją cerę. Poza tym, produkt do demakijażu Selfie Project jest taki, jak lubię. To znaczy, za jednym pociągnięciem wacika rozpuszcza kolorowe kosmetyki i oczyszcza z zanieczyszczeń, które zdążyły się nagromadzić na skórze twarzy w ciągu dnia. Zostawia przy tym skórę czystą, odświeżoną i gotową na dalszą pielęgnację. Z drugiej strony płyn micelarny dba o moją skórę, zapewniając jej optymalną dawkę nawilżenia, a dodatkowo przynosi jej ukojenie po całym dniu i łagodzi podrażnienia.
Matujący puder antybakteryjny jest drobno zmielony i sprasowany, w dotyku jest delikatny i satynowy. Występuje w odcieniu naturalnym. Schowany został do niewielkiego, biało- przezroczystego puzdereczka ze szczelnym zamknięciem, które można łatwo otworzyć, nawet jedną ręką. Tworzywo, z którego zostało wykonane puzdereczko jest dobrej jakości, łatwo nie pęka, a samo opakowanie ogólnie ma przyjemny dla oka design.
Do pudru nie został dołączony żaden aplikator, ale ja akurat nie mam nic przeciwko temu, bo uważam, że wszelkie pędzelki, gąbeczki czy inne poduszeczki dołączane do pudrów są kiepskiej jakości, do niczego się nie nadają i zawsze je wyrzucam. Do aplikacji pudru Selfie Project używam pędzla For Your Beauty, który dzielnie mi służy już kilka lat. Puder nie pyli, na pędzel zawsze trafi odpowiednia jego ilość, dzięki czemu jego wydajność jest naprawdę dobra. Początkowo używałam go lekko omiatając twarz pędzlem, ale ta metoda się u mnie nie sprawdziła, bo skóra zaczynała się szybko błyszczeć. Lepszym sposobem jego aplikacji jest delikatne "stemplowanie" twarzy, wtedy pokazuje na co go stać. Polubiłam go za to, że nie czuć go ani nie widać na twarzy, że nie wchodzi w zmarszczki i dlatego, że zapewnia bardzo naturalny efekt. Potrafi okiełznać błyszczenie się mojej skóry na kilka godzin. Efekt matu nie jest płaski ani sztuczny, a makijaż jest dobrze utrwalony. W składzie ma antybakteryjny cynk, zwalczającą wolne rodniki witaminę E, wyciąg z matującego skórę Green Bamboo oraz fotoczułe pigmenty, które mają upiększać i optycznie wygładzać skórę. Ich połączenie, tak jak w przypadku płynu micelarnego, też ma korzystny wpływ na moją cerę.
Oprócz tych dwóch produktów w ofercie marki znajdziecie także chusteczki do demakijażu, żel do mycia twarzy, oczyszczające plastry na nos, maseczkę z glinką i bioaktywnym węglem, kosmetyk 3w1 ( peeling, maseczka i żel myjący ), krem matująco- nawilżający, krem cc i bibułki matujące. Selfie Project jest marką szeroko dostępną, np. w Rossmannie, której kosmetyki nie mają wygórowanych cen. Płyn micelarny kosztuje około 12,00 zł za 250 ml, a cena pudru to tylko 13,00 zł za 9 gramowe opakowanie.
Moim zdaniem, oba kosmetyki mogą być z powodzeniem stosowane także u osób, które mają więcej niż naście lat. Mi już bliżej do trójki z przodu ( chlip, chlip ), a obu produktów używam z dużą przyjemnością, bo naprawdę fajnie spisują się na mojej cerze. Co więcej, mam okazję wypróbować jeszcze inne kosmetyki Selfie Project, między innymi żel do mycia twarzy, bo marka była jednym ze sponsorów II Spotkania Łódzkich Blogerek :) Myślę, że warto, abym na zakończenie recenzji wspomniała jeszcze, że produkty Selfie Project nie są testowane na zwierzętach, a w ich składach na próżno szukać parabenów, sls, sles czy oleju parafinowego.
Moim zdaniem, oba kosmetyki mogą być z powodzeniem stosowane także u osób, które mają więcej niż naście lat. Mi już bliżej do trójki z przodu ( chlip, chlip ), a obu produktów używam z dużą przyjemnością, bo naprawdę fajnie spisują się na mojej cerze. Co więcej, mam okazję wypróbować jeszcze inne kosmetyki Selfie Project, między innymi żel do mycia twarzy, bo marka była jednym ze sponsorów II Spotkania Łódzkich Blogerek :) Myślę, że warto, abym na zakończenie recenzji wspomniała jeszcze, że produkty Selfie Project nie są testowane na zwierzętach, a w ich składach na próżno szukać parabenów, sls, sles czy oleju parafinowego.