Jakiś czas temu na Instagramie pokazywałam Wam piękny, klasyczny czerwony manicure, który wykonałam monohybyrdowym lakierem do paznokci francuskiej marki ( chociaż inne źródła twierdzą, że pochodzi z Ameryki ) Peggy Sage. Marka jest bardzo popularna na świecie, a jej polską ambasadorką jest Agnieszka Kaczorowska. W swojej ofercie posiada produkty do pielęgnacji, makijażu i manicure, w tym lakiery monohybrydowe, które są połączeniem bazy, koloru i topu w jedno. 1-Lak to mój pierwszy taki lakier. Jeśli jesteście ciekawe, jak się u mnie sprawdził, to zapraszam na recenzję.
Po przygotowaniu paznokci do wykonania monohydyrowego manicure potrzebujemy już tylko dwóch rzeczy, czyli lakieru oraz lampy. Tak się złożyło, że od kilku tygodni posiadam dwie lampy, jedną dużą oraz widoczny na zdjęciach, tzw. mosteczek lub słuchawka- jak kto woli ;) Moją pierwszą lampą był właśnie taki mostek, który wytrzymał ze mną rok. Mam nadzieję, że ta okaże się nieco trwalsza ;) Nina, bo takie wdzięczne imię nadał swojej lampie producent, czyli marka Ronney, jest lekka i malutka, zajmuje niewiele miejsca, więc w razie konieczności można zabierać ją na wyjazdy. Ma moc 9W i timer ustawiony na 60 sekund.
Lakier monohybrydowy Peggy Sage ma pojemność 10 ml i w jednym z internetowych sklepów widziałam go za około 30,00 zł. Kolor buteleczki oddaje odcień, jaki ujrzycie po odkręceniu posrebrzanej nakrętki, pod którą skrywa się krótki pędzelek o gęstym włosiu. Pędzelkiem tym dobrze maluje się paznokcie, a konsystencja lakieru nie jest ani za gęsta ani za rzadka. Naprawdę trzeba się postarać, aby tym lakierem zalać sobie skórki :P
Manicure monohybrydowy łączy w sobie cechy klasycznego i hybrydowego. Klasycznego, ponieważ wystarczy jeden produkt, a nie aż trzy. Hybrydowego, bo do jego wykonania niezbędna jest lampa UV. Po odtłuszczeniu paznokci nałożyłam pierwszą, cienką warstwę lakieru i utwardzałam w lampie przez jedną minutę. Kolejną dwie warstwy utwardzałam już po dwie minuty, dla własnej pewności, że lakier jest naprawdę dobrze utwardzony. Pomalowałam paznokcie aż trzema warstwami, ponieważ nakładałam bardzo cienie warstwy i dwie nie pokryły w całości płytki paznokci. Dopiero trzecia idealnie przykryła wszystkie prześwity, a ja byłam zadowolona z efektu końcowego :) Po ostatnim utwardzeniu lakieru przemyłam paznokcie cleanerem i już mogłam cieszyć się pięknym manicurem, bo nie musiałam czekać aż lakier wyschnie! Przez siedem dni manicure był nieskazitelny. Do lakieru nie przylepiały się żadne paproszki, nic się w nim nie odbiło, a kolor nie stracił ani na intensywności ani na blasku. Ósmego dnia zauważyłam niewielki odprysk na małym palcu, potem dwa kolejne na innych, ale takie do przeżycia ;) Niestety, lakier ma jedną, dość istotną wadę, mianowicie jest okropny w ściąganiu go z paznokci. Bardzo słabo i bardzo długo rozpuszcza się w acetonie ( innej metody jego zdjęcia nie próbowałam ). Zwykły hybrydowy lakier nasączam acetonem przez około 15-20 minut, monohybrydowy musiałam trzymać pod wacikiem z folią ponad 30 minut, a i tak w niektórych miejscach tak mocno przywarł do płytki paznokcia, że musiałam go spiłowywać.
Manicure monohybrydowy okazał się troszkę mniej trwały od klasycznych hybryd, które na moich paznokciach bez żadnego uszczerbku wytrzymują przynajmniej 10 dni. Jest jednak szybszy w wykonaniu, bo nie musimy dodatkowo utwardzać bazy i topu. Mnie pasuje bardzo i chętnie poznałabym inne monohybrydowe lakiery do paznokci :) A jeśli zainteresował Was ten od Peggy Sage, to musicie poszukać go w internetowych drogeriach lub hurtowniach.
Hmm martwi mnie to, że tak trudno go zmyć z paznokci.
OdpowiedzUsuńPiękne paznokcie. Bardzo mi się podoba efekt.
OdpowiedzUsuńSama chciałabym zrobić podobny kolorek.
Super!
Pozdrowionka :)
Chętnie bym się z tymi lakierami poznała
OdpowiedzUsuńNie czuję się skuszona :) Wolę domalować bazę i top i cieszyć się paznokciami aż do zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńurocza jest ta lampa, piękny kształt paznokci i kolor :)
OdpowiedzUsuńMi już nie odpowiada ze względu na trudność usunięcia. I tak nie lubię tej czynności i myśl że miła bym się z tym męczyć...nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńNie lubię czerwieni, ale muszę przyznać, że ta wyjątkowo wpadła mi w oko :P
OdpowiedzUsuńNie słyszałam jeszcze o takich lakierach, bardzo fajna sprawa tylko szkoda że nie trzyma się tak jak normalna hybryda :p
OdpowiedzUsuńTakie lakiery mega by mi ułatwiły prace :)
OdpowiedzUsuńMam ten zestaw i polubiłam go od pierwszego użycia :)
OdpowiedzUsuńŚliczny kolor :)) pozdrawiam serdecznie :) woman-with-class.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPierwszy raz o takim słyszę, tzn. czytam o.O
OdpowiedzUsuńfajnie że jest szybszy w zakładaniu oszczędność czasu ważna rzecz. A co do trwałości to lubię zmieniać kolory. Co do hybryd to jakoś nie mogę sie przekonać
OdpowiedzUsuńfajna alternatywa dla klasycznych hybryd :)
OdpowiedzUsuń30 minut na zmycie lakieru to bardzo dużo czasu. Nie chciałabym narażać płytki na tak długi kontakt z acetonem.
OdpowiedzUsuńCudowny i świetnie napigmentowany kolor :) świetny blog! Obserwuje I zapraszam do mnie.
OdpowiedzUsuńŚliczny kolor. :)
OdpowiedzUsuńA może trafił ci się felerny egzemplarz? bo czytałam wpisy że bardzo łatwo się ściąga i chyba nawet jedna z dziewczyn miała dokładnie ten sam kolor co ty :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam czerwone paznokcie
OdpowiedzUsuńTeż mam i będę go jutro testować :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie piszę jego recenzję, jego ściąganie to wielka katorga :/
OdpowiedzUsuńhybrydowe lakiery wyglądają ładnie na paznokcie
OdpowiedzUsuń