W lutowej torebce ( tak tak, jeszcze w lutowej ) od Drogerii Cytrynowej znalazłam aż trzy różne maseczki. Właściwie cztery, bo dla mojego TŻ też się jedna znalazła :) Co tydzień testowałam inną, wierciłam także dziurę w brzuchu mojemu TŻ żeby zgodził się przetestować tą, która była dla niego. Żadna z maseczek nie uczuliła, nie podrażniła ani nie zapchała mojej kapryśnej cery ( szczególnie obawiałam się czekoladowej ). Wszystkie są raczej słabo dostępne, z tego co wiem tylko Cytrynowa Drogeria ma je w swojej ofercie, po 6zł każda.
Maska Julia- olej z dzikiej róży, woda różana i korzeń lukrecji łagodzi skórę i relaksuje zmysły. Maska odżywia, nawilża i nadaje świeży wygląd. Efekt: Gładka, miękka i elastyczna skóra
Maska Romeo- z żeń-szenia syberyjskiego, tauryny i ekstraktów z alg wzmacnia skórę mężczyzn ze skutkiem natychmiastowym, wzmacnia odporność skóry i przyspiesza regenerację. Maska błyskawicznie odświeża, szybko się wchłania, nawilża i nie tłuści! Efekt: maksymalne odświeżenie i zrelaksowana skóra.
Maska Romeo- z żeń-szenia syberyjskiego, tauryny i ekstraktów z alg wzmacnia skórę mężczyzn ze skutkiem natychmiastowym, wzmacnia odporność skóry i przyspiesza regenerację. Maska błyskawicznie odświeża, szybko się wchłania, nawilża i nie tłuści! Efekt: maksymalne odświeżenie i zrelaksowana skóra.
2x5ml kosztuje 6zł w Drogerii Cytrynowej
Moim zdaniem:
Maseczka ma różową konsystencję oraz pachnie różami. Jest łatwa w aplikacji, z czasem zasycha tworząc delikatną „skorupkę” na twarzy, ale nie na tyle by nieprzyjemnie ściągać skórę. Po zmyciu skóra nabiera blasku, ma wyrównany koloryt, jest odżywiona, odświeżona oraz lekko zmatowiona.
Niestety, nie udało mi się znaleźć chętnego do przetestowania maseczki Romeo- mój Romeo okazał się bardzo oporny stwierdzając, że nie będzie sobie niczego nakładał na twarz. Pomyślałam "trudno" i sama się nią wysmarowałam :P Maseczka ma białą konsystencję i delikatnie pachnie męskimi kosmetykami. Większość wchłania się w skórę, pozostałości wklepałam tak samo jak krem. Maseczka delikatnie nawilżyła, odświeżyła i zmiękczyła skórę.
Od producenta:
Ta maska to prawdziwe SPA z czekolady mlecznej. Produkt jest odpowiedni dla wszystkich rodzajów skóry. Pielęgnuje skórę w najprzyjemniejszy sposób. Rezultat: Po krótkim czasie stosowania skóra jest bardziej miękka, gładsza i bardziej zrelaksowana. Ponadto zapach ziarna kakaowego urzeka zmysły, przynosi intensywne doznania i zwiększa poczucie szczęścia. Przyjemny efekt uboczny: czekolada nie tylko pielęgnuje, ale również smakuje!
20gr kosztuje 6zł w Cytrynowej Drogerii
Moim zdaniem:
Najprzyjemniejsza maseczka z całej trójki! Odważyłam się nawet spróbować, bo według producenta jest jadalna. W smaku okazała się podobna do roztopionej mlecznej czekolady, ale ma gorzki, lekko chemiczny posmak. Po nałożeniu też wygląda jak mleczna czekolada :) W saszetce jest aż 20gr produktu i pojemność ta spokojnie wystarczy na dwie aplikacje, a u nieco oszczędniejszych osób nawet na trzy. Maseczka nie powoduje najmniejszego dyskomfortu. Po zmyciu skóra jest przyjemnie zmiękczona, zmatowiona i gładsza w dotyku, a jej koloryt jest wyrównany.
Od producenta:
Róża jest uważana za najstarszy symbol miłości. Schaebens LOVE MASKE to pachnące delikatne płatki róż dające uczucie harmonii i relaksu. Ekstrakt z lukrecji i bisabolol uspokajają i zapewniają naturalną równowagę skóry. Woda różana i pantenol nawilżają. Połączenie cennych olejów z dzikiej róży, migdałów i jojoba odżywia i chroni skórę. Rezultat: skóra jest aksamitnie miękka, gładka i elastyczna.
Moim zdaniem:
Ostatnia maseczka ma delikatny różowy kolor, lekko kremową konsystencję i pachnie jak większość różanych kosmetyków, a jej zapach czuć przez cały czas trzymania jej na buzi. Łatwo się rozsmarowuje po twarzy, nie spływa, a podczas zasychania nie ściąga skóry. Podczas jej aplikacji nie czuć żadnego dyskomfortu, zmywa się bez problemu pozostawiając skórę ukojoną, nawilżoną i przyjemną w dotyku.
I to chyba wszystko co mogę napisać o tych maseczkach :)
I to chyba wszystko co mogę napisać o tych maseczkach :)
Będę musiała wypróbować :)
OdpowiedzUsuńo, czekoladowa? Mniam! :D
OdpowiedzUsuńNie słyszałam jeszcze o jadalnych maseczkach z saszetek :p
OdpowiedzUsuńnie miałam żadnej z nich, podoba mi się romeo i Julia. :)
OdpowiedzUsuńniedawno używałam 2 maseczki tej firmy, ale inne wersje, bardzo dobrze się u mnie sprawdziły i chyba mam ochotę na więcej :-)
OdpowiedzUsuńDla mnie to świetny pomysł z tą maseczką Romeo i Julia! Po pierwsze jestem Julia ;D A po drugie mój mąż jest niezbyt chętny używać moich kosmetyków do pielęgnacji które mu podsuwam, natomiast kiedy kupię mu coś z napisem "for men" przestaje być to problemem ;)
OdpowiedzUsuńczekoladowa musi być super :)
OdpowiedzUsuńnajbardziej lubię maseczki takie ściągane Peel Off :)
OdpowiedzUsuńja akurat za zapachem czekolady na skórze nie przepadam, więc ta by mi raczej nie spasowała :)
Czekoladowe maseczki zawsze mnie kuszą !
OdpowiedzUsuńJadalna maseczka?:D chyba bałabym się spróbować:)
OdpowiedzUsuńChyba najbardziej pasowałaby mi czekoladowa.
OdpowiedzUsuńbardzo lubię takie jednorazowe maseczki :)
OdpowiedzUsuńZjadłabym tą czekoladową :D
OdpowiedzUsuńPierwszy raz widzę te maseczki!
OdpowiedzUsuńpierwszy raz je widzę, ale ciekawie wyglądają :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz widzę te maseczki :)
OdpowiedzUsuńJa jakoś ostatnio przestałam sobie je robić :)
haha, ciekawe czy mój Romeo by się zgodził :D parę razy udało mi się go namówić, ale to musi być w dobrym humorze xd
OdpowiedzUsuńfaktycznie nigdzie ich nie widziałam...
OdpowiedzUsuńTaką czekoladową chętnie bym sobie zaaplikowała.
OdpowiedzUsuńTę czekoladową maseczkę chętnie bym sama wypróbowała :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz spotykam się z recenzją tych maseczek. Narobiłaś mi na nie ochoty! :)
OdpowiedzUsuńZobaczyłam maseczkę czekoladową i przepadłam! Muszę ją mieć ;>
OdpowiedzUsuń