Ostatnio wolnego czasu mam jak na lekarstwo, tyle się dzieje, że czasami nie wiem w co ręce włożyć. Praca, szkoła, przygotowania do ślubu, częste wyjazdy do Łodzi, a do tego wszystkiego jeszcze remont sprawiają, że zaczęłam trochę zaniedbywać bloga. Dobrze, że wcześniej napisałam którąś notkę na zapas, w przeciwnym wypadku zostawiłabym Was chyba z niczym na kilka tygodni... W dodatku bezsenność znów daje mi o sobie znać, ale z drugiej strony nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo dzięki temu mam czas na bycie z Waszymi blogami na bieżąco. A czasami natchnie mnie wena, jak kilka nocy temu, na skutek czego powstały nowe recenzje, między innymi dzisiejsza o korygującym serum z Bielendy.
Na serum skusiłam się, oczywiście, po przeczytaniu kilku bardzo pozytywnych recenzji na jego temat. Już od jakiegoś czasu myślałam o wprowadzeniu tego typu kosmetyku do swojej codziennej pielęgnacji, a do zakupu serum z Bielendy przekonała mnie zawartość kwasów w składzie- tylko 10%, ale zawsze to coś.
Serum ma pojemność 30 ml i tyle też mniej więcej kosztuje, ja za swój egzemplarz zapłaciłam około 23zł, wyhaczając na promocji w jednej z internetowych drogerii. Nie jest to duży wydatek, tym bardziej, że jest to wydajny produkt, mnie wystarczył na ponad 2 miesiące stosowania codziennie podczas wieczornej pielęgnacji. Serum znajduje się w szklanej, przezroczystej buteleczce z pipetą, która schowana została jeszcze w kartonik, na ściankach którego zostały wypisane wszystkie te informacje, które konsumentkę ciekawią najbardziej. Lubię, gdy kosmetyki o takiej konsystencji zaopatrzone są w pipetę, uważam ją za bardzo wygodne rozwiązanie. Ta znajdująca się przy serum nabiera odpowiednią jego ilość do wklepania w skórę, a piszę o tym dlatego, że obecnie używam serum na rozszerzone pory Dermedic, przy którym muszę bawić się na dwa razy.
Serum ma postać bezbarwnego żelu, mocno rozwodnionego. Szybko wsiąka w skórę, pozostawiając przez chwilę minimalnie klejącą się warstwę. W jego zapachu przebija się cytrusowa woń, ale w połączeniu z chemiczną nutą. Zapach nie jest drażniący, podczas aplikowania kosmetyku na twarz praktycznie go nie czuć.
Według producenta serum można stosować na kilka sposób: samodzielnie lub jako bazę pod krem, codziennie lub kilka razy w tygodniu, można je zostawić na skórze lub zmyć. Opcji jest dużo, jednak ja zawsze stosowałam je tak samo: na noc, po umyciu i przetarciu skóry tonikiem, jako zastępstwo kremu, bez zmywania. W związku z tym, iż, jak już wspomniałam, produkt ma w składzie kilka kwasów ( no dobra, całe dwa ;), stosowałam je w okresie zimowym i wczesnowiosennym- dna dobiło akurat na kilka dni przed nadejściem ciepłych, słonecznych dni.
Po wielu entuzjastycznych opiniach, które przeczytałam przed kupnem tego serum, spodziewałam się po nim bardzo wiele. Po części dostałam to, czego chciałam, ale do mojej pełnej ekscytacji jeszcze trochę brakuje. Producent, jak zawsze, wiele obiecuje, ale niektóre z jego zapewnień mijają się z rzeczywistością, np. to o rozjaśnianiu przebarwień. Moja cera ma się nieźle ( odpukać w puste i niemalowane! ), obecnie to właśnie przebarwienia są moją największą zmorą, więc nie będę udawać, że nie liczyłam na wsparcie w ich zwalczaniu ze strony serum. No cóż, przeliczyłam się. W innych kwestiach jest już lepiej, bo serum i zwęża pory i delikatnie złuszcza naskórek ( naprawdę bardzo delikatnie, bez suchych skórek ) i skutecznie redukuje wydzielanie sebum, a tym samym błyszczenie się w strefie T. Sięgnęłam po nie, aby również wygładzić skórę i pozbyć się grudek z okolic brody. Z pierwszym problemem serum poradziło sobie na piątkę z plusem, o tyle na te kilka grudek, które mi pozostały, chyba nie ma mocnych. Po kilku tygodniach regularnego stosowania dzień w dzień, skóra stała się ładniejsza- bardziej gładka, napięta, o wyrównanym kolorycie i zdrowym blasku. Jeśli dłużej zapomnimy o nawilżeniu, serum może przesuszyć, dlatego rano lub w ciągu dnia sięgałam po krem nawilżający, tak aby pielęgnacja wieczorna uzupełniała się z poranną i aby odpowiadała na wszystkie potrzeby mojej cery, dzięki czemu jest teraz uspokojona i w dużo lepszej kondycji.
Skład jest krótki, ale podobno bardzo dobry i sensowny ( piszę o tym na podstawie tego, czego zdążyłam się dowiedzieć od wujka Google ). Zaraz po wodzie mamy kwas migdałowy i laktobinowy, a tuż za nimi witaminę B3, za którą znajdują się dwa składniki nawilżające, dzięki czemu serum nie wysusza skóry na wiór przy pierwszym użyciu.
W składzie serii korygującej Skin Clinic Professional ( jest jeszcze nawilżająca i odmładzająca ), oprócz serum znajdziemy również krem na dzień i na noc, maskę w płacie, maskę w kremie na noc oraz tonik. Miałam ten ostatni, ale okazał się przeciętniakiem. Serum co nieco nadrabia za tonik i zapewne w przyszłości będę skłonna kupić jego kolejną buteleczkę, bo chociaż nie do końca sprostał moim oczekiwaniom ( nie wybaczę mu tego, że mimo deklaracji, nie udało mu się rozjaśnić nawet w minimalnym stopniu przebarwień ), to jednak przyczynił się do widocznej poprawy stanu mojej cery.
chciałabym go oj chciałą;D
OdpowiedzUsuńLubię kosmetyki tej firmy :)
OdpowiedzUsuńCzytałam o nim mnóstwo pozytywnych recenzji :)
OdpowiedzUsuńBardzo sobie chwaliłam to serum
OdpowiedzUsuń. Również stosowałam na noc, samodzielnie. Szybko zwalczyło krostki. Na przebarwienia też nie działa. A szkoda, bo myślałam że przyspieszy znikanie tych po-trądzikowych.
Z jednej strony fajnie, że wygładził skórę i wpłynął na nią pozytywnie :) Z drugiej, szkoda, że przebarwienia są jakie są. Sama się z nimi zmagam i wiem jakie są dokuczliwe.
OdpowiedzUsuńno przebarwienia mogą dopiec...
UsuńA Ty Moja droga z okolic Łodzi jesteś
OdpowiedzUsuńsi :)
UsuńJa uwielbiam samoopalacz W olejku z Bielendy!!!Niestety mieszkam w Niemczech i nie mam takiego dostępu do kosmetyków od Bielendy
OdpowiedzUsuńMam go i lubię :)
OdpowiedzUsuńNigdy go nie miałam, ale z chęcią bym wypróbowała.
OdpowiedzUsuńI ja tak samo :)
UsuńWtedy i "bardzo dobry produkt :)
OdpowiedzUsuńCześć, jak się masz następują po sobie w ciągu GFC?
Kliknij ''join this site'' na moim blogu :)
BLOG That’s amore ♥ ♥ ♥
mnie mega wysuszyło....
OdpowiedzUsuńCiekawy produkt, ale jak większość ma też swoje minusy...
OdpowiedzUsuńMiałam zarówno serum i tonik - dobrze wspominam oba. Tyle, że przebarwień nie mam;)
OdpowiedzUsuńjuż od dłuższego czasu mam ochotę na to serum z Bielendy, ale na nawilżające. Miałam tonik i był po prostu obłędny. Czekam tylko na jakąś promocję, bo jakoś to 30 zł nie za bardzo do mnie przemawia, mimo iż nie jest to duża kwota;P
OdpowiedzUsuńi ten kwas migdałowy:) super
OdpowiedzUsuńLubię Bielende, tkie sera są świetne ;) szkoda że nie działa na przebarwienia ale dobrze że chociaż pozytywnie wpływa na cere ;)
OdpowiedzUsuńJest od dawna na mojej wishliście, muszę go w końcu wypróbować :D Choć szkoda, ze nie wpływa na przebarwienia :/
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie do końca Cię zadowoliło... :(
OdpowiedzUsuńMuszę się rozejrzeć za wersją nawilżająca, ta obawiam się, że dla mojej suchej cery będzie zbyt wysuszająca.
OdpowiedzUsuńto cos dla mnie :) niestety na chwile obecna nabawilam sie pokrzywki na buzi i nic nie moge nowego uzywac :(
OdpowiedzUsuńRemonty to ciężka przeprawa no ale najważniejsze to skupić się na weselu :) Blog nie ucieknie ;)
OdpowiedzUsuńale czytelnicy mogą poczuć się zapomniani i oni mi uciekną:P
UsuńMam to serum, ale jeszcze nie używałam regularnie ;)
OdpowiedzUsuńDla nas też rozjaśnienie blizn jest bardzo ważne, ale reszta plusów w sumie też jest istotna :)
OdpowiedzUsuńchyba skusze sie na sprobowanie jak tylko skoncze swoje obecne serum :)
OdpowiedzUsuńJeszcze go nie zużyłam. Jest niezłe, ale z zanieczyszczonymi porami (tzw. wągrami) sobie nie poradził. Szkoda :(
OdpowiedzUsuńużywałam tego produktu ale ne wywarl na mnie wielkiego wrazenia, taki przecietny :) obserwuje :)
OdpowiedzUsuńLubię takie kosmetyki:)
OdpowiedzUsuńMam już drugie opakowanie i co jakiś czas do niego wracam☺
OdpowiedzUsuńTeż przygotowuję się do ślubu i wiem jak to pochłania czasowo. W dodatku wszystko co wymaga załatwienia, przemyślenia, wysłania i zamówienia to nic, co można pominąć i po prostu nie zrobić. :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego życzę i wspaniałej, niezapomnianej uroczystości!
Cały czas czytam wiele pozytywów na temat tego serum :) Lubię też markę Bielenda więc jak tylko skończę moje obecne kosmetyki, to pewnie do niego sięgnę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
www.evelinebison.pl
Lubie kosmetyki tej firmy, tego jeszcze nie uzywalam :)
OdpowiedzUsuńhttp://wooho11.blogspot.com - Zapraszam <3 Jeśli Ci się spodoba - zaobserwuj :* Na pewno się odzwdzięcze :)
Mam zamiar przetestować na jesień/zimę ;)
OdpowiedzUsuńOstatnio serum stało się chyba bardzo modne. Wiele osób używa i sobie chwali:)
OdpowiedzUsuńLubię kosmetyki Bielendy, ale jeśli chodzi o sera, to mam ich jeszcze mały zapasik, a zużywają się bardzo powoli.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie mimo, że nie mam skóry z niedoskonałościami :))
OdpowiedzUsuńAktualnie mam Nutri Gold
OdpowiedzUsuńmnie przydało by się coś na przebarwiena na twarzy...
OdpowiedzUsuńZużyłam już kolejne opakowanie tego serum. Naprawdę działa, może nie jest to działanie spektakularne, ale mnie satysfakcjonuje (na takie mocniejsze przebarwienia spisuje się znakomicie krem z 10 % kwasem migdałowym Pharmaceris). Dziś napisałam krótką recenzję na temat serum Bielendy https://moja-prowincja.blogspot.com/2016/11/bielenda-super-power-mezo-serum-aktywne.html zapraszam do poczytania i pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuń