Róż do policzków Smart Girls Get More to pierwszy z dzisiejszych bubli, przed którym chciałabym Was ostrzec. Kosmetyk jest naprawdę słabo napigmentowany i nie wiem, ile warstw musiałam go nałożyć, aby zobaczyć efekt na skórze. Jednak jego subtelny odcień chłodnego i lekko przygaszonego różu bardzo mi się spodobał, więc pomyślałam, że zastąpię nim cień do powiek, ale i w tej roli się nie sprawdził. Kosmetyk jest dodatkowo wyjątkowo nietrwały, schodzi praktycznie już po godzinie od nałożenia, a robi to jeszcze bardzo nieestetycznie, ścierając się nierównomiernie i pozostawiając po sobie plamy.
Fluid No Mask Lirene to następny kosmetyk, który mnie rozczarował. Przywiozłam go w tamtym roku z Meet Beauty, ale rozpakowałam dopiero niedawno- co jest istotne dla mojej opinii na jego temat, ważny jest do lutego 2019 r. Podkład jest bardzo rzadki i trzeba mocno uważać, aby przy wylewaniu nie przesadzić z jego ilością. Niestety, buteleczka mimo swojego uroku jest niewypałem z racji braku pompki, która przy tak lejącej konsystencji aż się prosi, aby była. Posiadam odcień nr 1, który wygląda ładnie, ale po pierwsze bardzo szybko ciemnieje, mocno odcinając się tym samym od reszty ciała, a po drugie wpada w różowe tony, a ja potrzebuję podkładów z żółtymi. Na domiar złego jego krycie jest znikome, a mojej cerze niestety niezbędne jest odpowiednie krycie. Te wszystkie elementy sprawiły, że nie polubiłam się z tym podkładem ani trochę i puściłam go dalej w świat.
Fluid No Mask Lirene to następny kosmetyk, który mnie rozczarował. Przywiozłam go w tamtym roku z Meet Beauty, ale rozpakowałam dopiero niedawno- co jest istotne dla mojej opinii na jego temat, ważny jest do lutego 2019 r. Podkład jest bardzo rzadki i trzeba mocno uważać, aby przy wylewaniu nie przesadzić z jego ilością. Niestety, buteleczka mimo swojego uroku jest niewypałem z racji braku pompki, która przy tak lejącej konsystencji aż się prosi, aby była. Posiadam odcień nr 1, który wygląda ładnie, ale po pierwsze bardzo szybko ciemnieje, mocno odcinając się tym samym od reszty ciała, a po drugie wpada w różowe tony, a ja potrzebuję podkładów z żółtymi. Na domiar złego jego krycie jest znikome, a mojej cerze niestety niezbędne jest odpowiednie krycie. Te wszystkie elementy sprawiły, że nie polubiłam się z tym podkładem ani trochę i puściłam go dalej w świat.
Pomadka w kredce Color Boost Bourjois jest według mnie kolejnym kosmetycznym bublem. Co z tego, że posiadany przeze mnie odcień nr 02 Fuchsia Libre jest prześlicznym, ciemnym, nieprzesłodzonym różem? Co z tego, że świetnie nawilża usta i dodaje im pięknego blasku? Co z tego, skoro pomadka jest słabo napigmentowana i trzeba nałożyć sporo warstw, aby kolor chciał w ogóle pokryć usta. A poza tym jest bardzo nietrwała i schodzi w taki brzydki sposób, że aż szkoda o tym wspominać. Więcej nie kupię, bo nawet na promocji -49% w Rossmannie, na której to ją kupiłam, nie jest warta swojej ceny.
Pomadkę Rouge Edition Velvet Bourjois w odcieniu nr 07 mam już długo i uwielbiam ją, dlatego kilka tygodni temu kupiłam kolejny kolor, tym razem nr 16. Jest to ładny brzoskwiniowy odcień z nutką różu, który bardzo mi się podoba. Niestety, moja radość trwała do pierwszego pomalowania ust. Już przy aplikowaniu na wargi zauważyłam, że kolor bardzo słabo pokrywa wargi i w dodatku pozostawia prześwity. Aby uzyskać jednolite pokrycie musiałam nałożyć aż trzy warstwy, a i tak widziałam delikatne prześwity. Wydaje mi się, że tych kilka warstw sprawiło, iż pomadka po wyschnięciu zrobiła się jak popękana skorupa. Gdy po jakimś czasie od nałożenia jej na ustach spojrzałam w lusterko, to po prostu się przeraziłam. Pomadka się zważyła i prawdę powiedziawszy mogłam ściągać ją z ust płatami. Powinnam jeszcze dodać, że przez cały czas noszenia jej na ustach ciążyła mi i jakby jeszcze było mało wysuszyła mi wargi. Następnym razem pomalowałam usta jedną warstwą pomadki ( testowałam ją już w domu ), ale efekt okazał się tak samo tragiczny, a dodatkowo te prześwity wyglądają naprawdę brzydko.
Na konturowaniu znam się jak na fizyce kwantowej, dlatego z przetestowaniem paletki do konturowania Pierre Rene udałam się do znajomej kosmetyczki, która wykonała mi makijaż przy jej użyciu. Początkowo aplikowała kolory i próbowała je rozetrzeć gąbeczką, ale szybko stwierdziła, że słabo ze sobą współpracują. Następnie spróbowała pędzlem, ale efekt był taki sam: kolory nie chciały się rozcierać i stapiać ze skórą, tworzyły mało estetyczne plamy na skórze. Makijażystka musiała się sporo napracować, aby efekt był zadowalający, po czym stwierdziła, że ona nie chciałaby pracować na takim produkcie i że dawno nie miała tak trudnej palety do modelowania konturu twarzy. W ciągu dnia kilkakrotnie sprawdzałam jak kolory zachowują się na skórze i powiem Wam, że to co widziałam wcale a wcale mi się nie podobało. Jasny kolor, nałożony w okolicach oczu, zbierał się w zakamarkach i powchodził w zmarszczki, mocno się odznaczając. Ciemny kolor, którym miałam pociągnięte miejsca pod kościami policzkowymi poschodził, nie wiadomo nawet kiedy, pozostawiając po sobie okropne plamy. Oba kolory się też zważyły, a dodatkowo partiami przesuszyły skórę, co tylko spotęgowało moją niechęć do tego produktu. I nie jest to wina mojej kosmetyczki, bo maluję się u niej od lat i zawsze jestem bardzo zadowolona z jakości i trwałości makijażu. Paletkę otrzymałam w prezencie na Meet Beauty wraz z eyelinerem i pomadką do ust w płynie. Z tego tria została mi tylko pomadka, bo eyeliner podarowałam koleżance z pracy, a paletkę wyrzuciłam do śmieci...
Na konturowaniu znam się jak na fizyce kwantowej, dlatego z przetestowaniem paletki do konturowania Pierre Rene udałam się do znajomej kosmetyczki, która wykonała mi makijaż przy jej użyciu. Początkowo aplikowała kolory i próbowała je rozetrzeć gąbeczką, ale szybko stwierdziła, że słabo ze sobą współpracują. Następnie spróbowała pędzlem, ale efekt był taki sam: kolory nie chciały się rozcierać i stapiać ze skórą, tworzyły mało estetyczne plamy na skórze. Makijażystka musiała się sporo napracować, aby efekt był zadowalający, po czym stwierdziła, że ona nie chciałaby pracować na takim produkcie i że dawno nie miała tak trudnej palety do modelowania konturu twarzy. W ciągu dnia kilkakrotnie sprawdzałam jak kolory zachowują się na skórze i powiem Wam, że to co widziałam wcale a wcale mi się nie podobało. Jasny kolor, nałożony w okolicach oczu, zbierał się w zakamarkach i powchodził w zmarszczki, mocno się odznaczając. Ciemny kolor, którym miałam pociągnięte miejsca pod kościami policzkowymi poschodził, nie wiadomo nawet kiedy, pozostawiając po sobie okropne plamy. Oba kolory się też zważyły, a dodatkowo partiami przesuszyły skórę, co tylko spotęgowało moją niechęć do tego produktu. I nie jest to wina mojej kosmetyczki, bo maluję się u niej od lat i zawsze jestem bardzo zadowolona z jakości i trwałości makijażu. Paletkę otrzymałam w prezencie na Meet Beauty wraz z eyelinerem i pomadką do ust w płynie. Z tego tria została mi tylko pomadka, bo eyeliner podarowałam koleżance z pracy, a paletkę wyrzuciłam do śmieci...
Nie zamierzałam, że post będzie dotyczył tylko kosmetyków do makijażu, tak jakoś wyszło samo z siebie. Jestem nimi bardzo zawiedziona, w szczególności pomadkami Bourjois, po których obiecywałam sobie naprawdę wiele. Niestety, tak już bywa, że wśród tylu kosmetyków muszą trafiać się jakieś buble. Nie pozostaje mi teraz nic innego, jak tylko się z nimi pożegnać. Definitywnie, raz na zawsze.
PS. Czy u Was też większość bubli kosmetycznych to produkty do makijażu?
PS. Czy u Was też większość bubli kosmetycznych to produkty do makijażu?
dla mnie ten fluid Lirene No Mask jest również bubelowy...
OdpowiedzUsuńCzasami niestety trafia się na takie buble.
OdpowiedzUsuńTen podkład nie jest zbytnio trwały i ciemnieje :(
OdpowiedzUsuńZ tymi matami od Bourjois jest tak, że każdy zachowuje się trochę inaczej. Jeden kolor jest super, a inny może być totalnym bublem.
OdpowiedzUsuńI ja nie polubiłam się z matową pomadką Bourjois. Na uatach wygląda dziwnie, nie zastyga na nich, w każdej chwili można ją zetrzeć. Nie tego się spodziewałam.
OdpowiedzUsuńczasami tak jest że różne kolory mają różne właściwości, niestety
OdpowiedzUsuńPodkład No mask lubię, dla mnie jego krycie jest wystarczające i fajnie wyglada na mojej cerze, lubię też pomadkę Bourjois w odcieniu 7 i mam jeszcze dwa inne kolory i tamte też noszą się świetne, może trafiłaś na jakąć felerną partię? :(
OdpowiedzUsuńna to wygląda :(
Usuńno czasami tak bywa, że się z jakimiś produktami nie polubimy, coś o tym wiem :))
OdpowiedzUsuńhaha chyba każdy coś takiego miał:)
UsuńŻadnego z nich nie miałam. Na szczęście :D
OdpowiedzUsuńU mnie jak już są buble to raczej w pielęgnacji, ale też kolorówki jakoś specjalnie nie kupuję.
Pomadkę Velvet Bourjois mam w innym kolorze i też jej nie polubiłam.
OdpowiedzUsuńNa cale szczescie nic z tego mnie nie kusi, choc kiedys tez zastanawialam sie nad pomadkami Bourjois ale czytalam duzo opini i duzo negatywnych wlasnie wiec darowalam sobie :D
OdpowiedzUsuńNiestety tak, wiekszosc moich bubli to kosmetyki do makijazu...przykre. Ale co zrobisz:P siła reklamy. Zdziwiona jestem pomadką, bo tak jak napisalas wczesniej wczesniejszy kolor sprawdzil sie...moze wina partii...mam kilka kosmetykow od Bourjois i nie narzekam. Pozdrawiam Agata :))
OdpowiedzUsuńOstatni bubel u mnie to tusz Rimmel w fioletowym opakowaniu ale zdaje sie ze był już stary lub otwierany
OdpowiedzUsuńnie znam ich, ale to chyba dobrze :D buble różne mi się trafiają, w pielęgnacji też ich sporo bywa :)
OdpowiedzUsuńU mnie jest to samo z podkładem Lirene -ciemnieje na pomarańczkę, ale pudruje go sobie jasnym pudrem i jest okej :) Ja własnie lubię go za to, że prawie niekryje. Dzięki temu, na lato jest dlamnie idealny. Jedyny minus to jego ciemnienie :P
OdpowiedzUsuńPodkład Lirene No Mask w moim przypadku również się nie sprawdził. Strasznie szybko robi się żółty, ale plusem jest to, że bardzo ładnie wygląda na zdjęciach :) Innych opisanych przez Ciebie produktów nie znam, ale już wiem, że się na nie raczej nie skuszę :)
OdpowiedzUsuńNo Mask oddałam koleżance, która jest bardzo zadowolona. Do mojej cery był za mokry. Z Pierre Rene natomiast nie byłam zadowolona z pudrowego bronzera - zero efektu :(
OdpowiedzUsuńMi niestety także pomadka Bourjois wysuszyła usta :(( Życzę Ci jak najmniej bubli!
OdpowiedzUsuńNie miałam żadnego z nich, też się częściej zrażam do kolorówki niż pielęgnacji, może dlatego, że kosmetyki kolorowe kupuję na potęgę i patrzę często na opakowanie itp, a w przypadku pielęgnacji dobieram je bardziej starannie :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię te pomadki z Bourjois ale właśnie czytałam że ich jakość jest różna w zależności od koloru.
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie miałam żadnej z tych rzeczy. Dobrze wiedzieć, będę uważać :)
OdpowiedzUsuńJestem zaskoczona opinią co do Rouge Edition Velvet Bourjois, może rzeczywiście to wina koloru, bo ja mam 10 don't pink of it i uwielbiam tą pomadkę :)
OdpowiedzUsuńteż jestem zaskoczona, bo mam inny odcień tej pomadki ( nr 07 ) i jestem z niej mega zadowolona! dlatego pokusiłam się o inny kolor i teraz masz babo placek...
UsuńJa bardzo lubiłam podkład No Mask, szkoda tylko, że strasznie się ulteniał na mojej cerze :-/
OdpowiedzUsuńTak, tak - to dobrze, że przestrzegasz przed nimi.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię takie lakiery do ust, ale widocznie Bourjois nie do końca jest super jeśli chodzi o formułę!
Pozdrawiam serdecznie! :)
Czyli Bourjois wcale taki fajny nie jest.... ;/
OdpowiedzUsuńcóż dla mnie bourjois to kiepska marka
OdpowiedzUsuńTa pomadka z Bourjois też mnie zawiodła :( Bardzo mi się podobał kolor, bo mam identyczny ale strasznie sie rozwarstwia! Myślałam że tylko mi trafiła się jakaś felerna sztuka ale chyba jest jeszcze gorzej z tą pomadką, skoro twoja też się nie sprawdza :( Wielka szkoda, bo opinie te pomadki miały zazwyczaj dobrą..
OdpowiedzUsuńNie miałam na szczęście tych produktów. Ale racja, większość bubli to kolorówka.
OdpowiedzUsuńŻadnego z tych bubli na szczęście nie miałyśmy :P
OdpowiedzUsuńRóżu SGGM nie miałam, ciekawe jak inne odcienie by się sprawdziły.
OdpowiedzUsuńMnie wcześniej ten podkład bardzo ciekawił aktualnie po przeczytaniu paru opinii nie tak bardzo ;)
OdpowiedzUsuńNo mask też się u mnie nie sprawdził.
OdpowiedzUsuńNa szczęście na te kosmetyki nie trafiłam i będę ich unikać :)
OdpowiedzUsuńZadnego nie mialam szans uzywac.
OdpowiedzUsuńBubel goni bubel - na szczęście nie miałam nic z tych rzeczy. Jak już jeden podkład mi się sprawdził to nie testuję innych. Jakoś w makijażu jestem oszczędna :D
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o pomadki Rouge Edition Velvet to o dziwo różnią się od siebie formułą, a szkoda bo mam kilka kolorów i nie sięgam po niektóre tak często :/.
OdpowiedzUsuńŻadne z tych kosmetyków nie używałam, więc będę je omijać :)
OdpowiedzUsuńTego podkładu z Lirene też nie lubię. Reszty kosmetyków nie miałam. Jedynie ze Smart Girls Get More mam tusz do rzęs, z którego nie jestem zadowolona.
OdpowiedzUsuńNiestety tak już jest że rzeczywiście wiele produktów do makijażu może sie nie sprawdzać, u mnie np.Annabelle Minerals podkłady, pomadki itp. Sama za bourjois jakoś nie przepadam, miałam co prawda piękną matową pomadkę która cudnie się trzymała,a le wysuszała mi usta na wiór i śmierdziała plasitkiem
OdpowiedzUsuńNie miałam nic, ale ten podkład Lirene mnie korci, chyba jeszcze bardziej przez skrajne opinie :P
OdpowiedzUsuńNie miałam żadnego z tych kosmetyków i całe szczęście, chociaż nie zawsze to, co u jednej osoby się nie sprawdza, jest też kiepskim kosmetykiem dla innej ;)
OdpowiedzUsuńDostałam jakiś czas temu tą paletke do konturowania ale nie miałam okazji jej wypróbować:) po twojej recenzji zastanawiam sie czy ja wogole ropoczynac:)
OdpowiedzUsuńBuziaki:*
WWW.KARYN.PL