19:21:00

Trzymajcie się od nich z daleka, czyli buble kosmetyczne

Ostatni post o kosmetycznych rozczarowaniach pojawił się na blogu w czerwcu, a więc prawie rok temu! Są to posty, które w całej blogosferze ciągle cieszą się dużym zainteresowaniem- powinnam więc częściej takie pisać :P Dziś pokażę Wam trzy produkty, które już na początku tego roku zawiodły mnie swym (nie)działaniem i które mogę głośno nazwać kosmetycznymi bublami, na które szkoda pieniędzy, czasu i nerwów. 
Po około dwóch latach właściwie ciągłego noszenia hybryd, moje paznokcie się zbuntowały i po zdjęciu ostatniego manicuru pokazały mi w jakim kiepskim są stanie- cienkie jak bibułka, łamiące się przy każdej okazji. Postanowiłam więc dać im się zregenerować i zrezygnowałam z hybryd dopóki, dopóty płytka paznokcia nie odrośnie w całości. Tak więc już ponad miesiąc chodzę bez pomalowanych paznokci, co jest dla mnie sporym wyczynem ;) Aby pomóc moim paznokciom zaczęłam także zażywać skrzyp polny, wcierać różne olejki, a także zakupiłam wzmacniającą odżywkę do osłabionych i pękających paznokci Maximum Strength Sally Hansen. Gdyby spełniała ona obietnice producenta, dziś moje paznokcie były by jak nowe. Miała je wzmocnić, chronić, zwiększyć ich odporność na uszkodzenia, a efekty miały być widoczne po tygodniu systematycznego stosowania. W to ostatnie zapewnienie akurat nie uwierzyłam, bo wiem z doświadczenia, że tego typu produkty trzeba stosować regularnie i przez dłuższy czas. Liczyłam jednak, że po trzech tygodniach codziennego malowania nią paznokci, jakieś efekty jednak uda mi się zaobserwować. Odżywka nie jest przezroczysta ani błyszcząca, po wyschnięciu zostawia na paznokciach matową warstewkę w jasno różowym kolorze, która ściera się nawet nie wiadomo kiedy. Nie wiem czy jest osoba, która lubi, gdy lakier do połowy paznokcia jest zdarty. Kosztowała mnie około 15,00 zł. Niby nie dużo, ale jakoś mi żal wydanych na nią pieniędzy... Na szczęście moje paznokcie mają się już coraz lepiej, w kwietniu może już coś na nich zmaluję ;), ale nie jest to zasługą tej odżywki. 
Od lat prostuję włosy, więc gdy widzę jakikolwiek nowy produkt, który ma sprawić, że będą jeszcze prostsze, kupuję go od razu w ciemno :P Czasami takie spontaniczne zakupy mi się opłacają, lub jak w przypadku eliksiru prostującego włosy Marion, są to pieniądze wyrzucone w błoto. Po pierwsze, nie wiem czy jest to praktyka producenta, czy wzięłam jakieś trefne opakowanie, ale moja buteleczka nie była wypełniona w całości, tylko gdzieś tak do 2/3 jej wysokości. Niestety, przez nieprzezroczyste ścianki nie było tego widać, w przeciwnym wypadku szukałabym opakowania, w którym było by więcej kosmetyku. Chociaż, mając wiedzę, którą mam teraz, odłożyłabym buteleczkę na miejsce i zawinęła się na pięcie ;) Eliksir to tak naprawdę tłusty, ciężki olejek, który nałożony w zbyt małej ilość na włosy nie robi z nimi nic, ale już ociupinka więcej sprawia, że włosy są oklapnięte, a posklejane końcówki przypominają strągi. Jednym słowem, włosy wyglądają tak, jakbym nie myła ich przez tydzień albo jeszcze dłużej. Nigdy nie udało mi się dobrać odpowiedniej jego ilości, co kończyło się tym, że po każdym jego użyciu tylko się denerwowałam. No może raz mi się poszczęściło i zaaplikowałam go w idealnej proporcji, ale to nie znaczy, że z efektu jego działania byłam zadowolona. Z informacji na buteleczce wynikało, że eliksir powinien zapewnić moim włosom ochronę przed wilgocią i długotrwałe wygładzenie. Faktycznie, tego dnia były miękkie, gładsze, ale odrobina wilgoci nadal sprawiała, że zaczynały się wykręcać każdy w swoją stronę... 
Kolagenowa maska na usta Pilaten okazała się dość cienka, musiałam ostrożnie się z nią obchodzić, aby jej nie uszkodzić. Jej galaretowata konsystencja była w porządku, szkoda tylko, że zbytnio nie chciała trzymać się skóry- chodząc musiałam co jakiś czas ją poprawiać. Do tej pory nie rozumiem czemu ona musiała być też taka wielka? Niby maska na usta, a zakrywa sporą część twarzy. Jej użycie miało intensywnie nawilżyć usta, miały być wygładzone, pełniejsze i ujędrnione. Zrobiłam wszystko to, co zalecił producent: umyłam skórę wokół ust, przemyłam tonikiem, maseczkę nałożyłam na usta na ponad 20 minut, a resztę kosmetyku wklepałam w wargi. No i zaczęłam doszukiwać się jakichkolwiek efektów. A tu nic, nul, nada, zero. Ani nawilżenia, ani wygładzenia. Żadnego ujędrnienia, odżywienia czy czegokolwiek. Ta maska fajne ma tylko opakowanie. Różowe, dziewczyńskie, przesłodzone. Sama maseczka wygląda śmiesznie, ale przymknęłabym na to oko, gdyby wykazała jakiekolwiek właściwości. Bo czego kobieta nie zrobi dla swej urody, nawet założy śmieszną maskę na twarz :P Moja mama kupiła dwie te maseczki, po niecałe 3 zł za sztukę, więc tragedii cenowej nie ma. Jedną wykorzystałam, drugą pożyczyłam na potrzeby zdjęcia i zaraz jej oddałam ;) Z tego co wiem, jeszcze jej nie testowała, ale śmiem wątpić, by spełniła jej oczekiwania... Jest nieco bardziej wymagająca niż ja :P

A jakie kosmetyki, w ostatnim czasie, nie spełniły Waszych oczekiwań ?

42 komentarze:

  1. Ja za Marionem nie przepadam.

    www.natalia-i-jej-świat.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmm chyba ostatnio nie trafiłam na żadne buble... A paznokcie uratowała mi odżywka z eveline...
    pozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Maseczka wygląda przezabawnie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam tą odżywkę tyle, że wersję bez koloru i mam takie samo zdanie na jej temat jak ty ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na szczęście nie trafiłam na żaden z tych bubli.

    OdpowiedzUsuń
  6. ten eliksir prostujący zapewne ma masę silikonów i Bóg jeden wie co jeszcze :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie miałam żadnego z nich, na szczęście

    OdpowiedzUsuń
  8. Cale sczzescie nie uzywalam zadnego z tych kosmetykow

    OdpowiedzUsuń
  9. O bublach zawsze warto czytać :) Staram się trzymać sprawdzonych kosmetyków ale nigdy nie wiadomo co człowieka zaskoczy :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Znam tą odżywkę i potwierdzam - jest koszmarna! xD

    OdpowiedzUsuń
  11. miałam tę maskę do ust, rozczarowanie, mnie chyba nawet i piekła, najfajniejsze ma opakowanie, i nie należy jej z niego wyjmować :)

    OdpowiedzUsuń
  12. U mnie jutro pojawi się wpis z serii 3 X NIE, więc też sobie ponarzekam na buble kosmetyczne :P

    OdpowiedzUsuń
  13. Dziekuje za ostrzezenie, odzywka Sally Hansen kusila mnie swojego czasu ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. z Sally Hansen polecam hards nail, albo jeszcze lepszy jest herome, kuracja do baaardzo zniszczonych paznokci np, po tipsach mój ulubieniec nr 1. genialny Sally H. ma różne produkty, niektóre lepsze a inne gorsze, u mnie nie sprawdziła się zupełnie odżywka w niebieskim opakowaniu do paznokci nie pamiętam nazwy

    OdpowiedzUsuń
  15. Wiele osób uważa, że ta maska na usta po prostu ładnie wygląda a nie działa

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja ostatnio zawiodłam się na pewnym szamponie z Avonu, który miał zapobiegać wypadaniu włosów. Nie dość, że efektów brak, to na dodatek dostałam straszny łupież. Porażka.

    OdpowiedzUsuń
  17. Czyli eliksir prostujący włosy okazał się tłustym olejkiem, pewnie wykończeniowym, a maseczka do ust zbędnym gadżetem :P Ja też niedawno trafiłam na buble. No cóż, zdarzają się :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Dzięki za info! Będę omijać te kosmetyki szerokim łukiem ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Będę pamiętać, chociaż i tak szczególnie mnie nie kusiły ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Zapomniałam, odżywkę Sally Hansen miałam i faktycznie okazała się do bani ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. nigdy nie spodziewam się efektu po jednym zabiegu, jednej maseczce raz użytej, ale ja jestem dziwny :D

    Co do odżywki to nie lobię takich jak ta więc cie rozumiem doskonale

    OdpowiedzUsuń
  22. Jęsli chodzi o odżywki do paznokci, to też nie przepadam za takimi jak ta z SH. Ja lubię tą złotą z SH - polecam. Włosy z natury mam proste, więc Marion nigdy mnie nie skusi, a te maski na usta tak bardzo mnie śmieszą, że w życiu ich nie użyję ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. ta "maska" kolagenowa na usta to jakaś porażka ;/

    OdpowiedzUsuń
  24. Rzeczywiście porażka :p dlatego zawsze czytam recenzje zanim coś kupię :p
    ONLY DREAMS

    OdpowiedzUsuń
  25. ta maska na usta - już nie raz czytałam, że to bubel :(

    OdpowiedzUsuń
  26. Lubię czarną maskę pilaten, więc myślałam że ten całuśnik lepiej się sprawdzi

    OdpowiedzUsuń
  27. Nie miałam żadnego z tych produktów, ale to i dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Swego czasu kupiłam chyba wszystkie odżywki Sally Hansen i wszystkie oddałam, bo nie robią na moich paznokciach wrażenia :/

    OdpowiedzUsuń
  29. szkoda, że ta odżywka się nie sprawdziła :( 💙

    OdpowiedzUsuń
  30. Marion czasem ma dobre produkty ;) Co do Pilaten no sama nazwa wskazuje, że nie będą to kosmetyki wysokiej półki. Ale ja też bym ją zrobiła 2-3 razy żeby zobaczyć czy jest efekt.

    OdpowiedzUsuń
  31. miałam tą maskę na usta i u mnie nie było żadnego efektu, ale pewnie dlatego że tylko raz ją użyłam :)

    _____________
    ♥ Blog dla kobiet daria-porcelain.pl ♥

    OdpowiedzUsuń
  32. Maseczka na usta jest dość dziwna i zabawna ;P To chyba na te wielkie usta, które swego czasu były bardzo modne na instagramie ;)

    OdpowiedzUsuń
  33. Maski na usta mnie nie przekonują.

    OdpowiedzUsuń
  34. Myslalam że efekty po maseczce beda bardziej widoczne :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Dziękuję za ostrzeżenie. :)

    OdpowiedzUsuń
  36. Nie znam żadnego z tych produktów, ale na tę maseczkę na usta mimo wszystko mam ochotę 😊

    OdpowiedzUsuń
  37. nie miałam tej odżywki, ale kiedyś o mało jej nie kupiłam. dobrze, że tego nie zrobiłam ;)

    OdpowiedzUsuń
  38. Ja też ostatnio miałam wielką maskę na usta i się zastanawiałam PO CO :D

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 MintElegance , Blogger