Szał na azjatycką pielęgnację już praktycznie minął. Przynajmniej tak mi się wydaje patrząc w ostatnim czasie na ilość recenzji azjatyckich kosmetyków pojawiających się na blogach, których jest jakby coraz mniej. Mnie też nie ominął ten boom, ale w mojej pielęgnacji pojawiły się tylko dwa azjatyckie produkty: łagodna pianka oczyszczająca, o której pisałam w tym poście oraz różana maseczka na noc, której recenzję przygotowałam dla Was dzisiaj.
Maseczka znajduje się w szklanym słoiczku, do którego dołączona jest plastikowa szpatułka. Powiem Wam szczerze, że szpatułkę praktycznie od razu wyrzuciłam do kosza, mimo iż jest bardziej higieniczna niż moje palce macane w maseczce ;) Ale palcami lepiej mi się nią aplikuję na twarz, po prostu. Poza tym, z maseczki korzystam tylko ja, więc ewentualnie nakładam "swój" brud na skórę ;) Ona sama ma żelową konsystencję, swoim wyglądem przypomina trochę galaretkę, i różowy kolor. Wiecie, że nie przepadam za różanymi zapachami, ale aromat tej maseczki jakoś wyjątkowo przypadł mi do gustu. Jej skład jest pełen kwasów AHA, wśród nich mamy kwas glikolowy, cytrynowy oraz mlekowy. Oprócz nich w składzie występują także: glikol butylenowy, gliceryna i witamina PP. Na składach się nie znam, ale podobno jest to dobra kombinacja dla skóry problematycznej, z przebarwieniami czy stanami zapalnymi.
Maseczkę nakładam na wcześniej oczyszczoną skórę twarzy cienką warstwą, na dwie noce w tygodniu. W dotyku wydaje się być trochę wodna. Szybko się wchłania, jeszcze nigdy nie oblepiła mi poduszki, ale też nigdy nie nałożyłam jej więcej niż potrzeba. Maseczka nie pozostawia wyczuwalnej warstwy na skórze, zaraz po wchłonięciu ma się wrażenie, że tak naprawdę to nic się nie nałożyło na twarz. Na mojej mieszanej cerze maseczka dobrze się sprawdza, ale z drugiej strony mogłabym też powiedzieć, że jej działanie jest delikatne. Łagodnie złuszcza martwy naskórek, subtelnie rozświetlając i wygładzając, nie czyniąc skórze najmniejszej krzywdy. Po całej nocy z maseczką, skóra jest przyjemna i miękka w dotyku. Nie pojawiają się żadne niedoskonałości, a te które już były oraz przebarwienia i blizny z każdym użyciem są coraz mniejsze. Maseczka poprawia i ujednolica koloryt skóry, działa na nią kojąco oraz kontroluje wydzielanie sebum. Dodatkowo, pozwala utrzymać skórze optymalny poziom nawilżenia, nie powoduje też uczucia ściągnięcia ani żadnego innego dyskomfortu.
Oryginalną maskę można kupić na stronie Skin79, ale też w drogeriach internetowych Cocolita oraz eKobieca. Normalnie kosztuje 70 zł za 75 ml, ja kupiłam ją w promocji za 49,00 zł. Obecnie jej cena też jest niższa, w wymienionych wyżej drogeriach widziałam ją za 59,00 zł. Wiecie, że nie lubię płacić wysokich cen za kosmetyki, ale w tym przypadku uważam, że warto było. Maska oprócz bardzo dobrego działania cechuje się też niemałą wydajnością, dlatego polecam Wam ją z całego serca!
To bardzo ostatnio popularna pielęgnacja. A ja kwasów nie używam póki co.
OdpowiedzUsuńSuper. Chciałabym móc się przekonać czy dla mnie.
Wydaje mi się, że by mi się spodobała.
Pozdrawiam serdecznie :)
Od dawna mam ochotę ją wypróbować, może się skuszę jak natknę się na promocję :)
OdpowiedzUsuńteraz jest w promocji;)
UsuńNiestety ją wycofują, a bardzo szkoda, bo to jest mój zdecydowany hit. Zużyłam już chyba z pięć opakowań.
OdpowiedzUsuńno wiem właśnie, straszna szkoda:(
UsuńNigdy nie używałam kosmetyków tej marki,a już od dawna bardzo mnie kuszą :)
OdpowiedzUsuńSkoro wydajność jest taka wysoka to warto ją polecać.
OdpowiedzUsuńMoja ulubiona maseczka :) Używam ją już drugi rok z rzędu i sprawdza się świetnie.
OdpowiedzUsuńObawiam się, że dla mnie mogłaby być zbyt delikatna ;)
OdpowiedzUsuńjest na mojej wish liście, może w końcu ją kupię :)
OdpowiedzUsuńSzukałam ostatnio czegoś nawilżającego innego niż krem na noc. Na pewno wypróbuję!;)
OdpowiedzUsuńSkusiłabym się, gdyby nie to, że już się zaczęłam kwasić (peelingi), a kwasy + kwasy to nie bardzo :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam produkty Skin79, w sumie wszystkie jakie miałam sprawdziły się rewelacyjnie. Tej maski wcześniej nie widziałam albo nie zapadła mi w pamięć, ale po Twojej recenzji mocno mnie kusi :)
OdpowiedzUsuńO masce już kiedyś czytałam i muszę przyznać, ze jestem bardzo ciekawa jakby się sprawdziła na mojej suchej, wrażliwej skórze!
OdpowiedzUsuńTeż nie przepadam za różanymi zapachami - ale za to bardzo lubię takie żelowe konsystencje kosmetyków. Chyba się skuszę - bo uwielbiam testować nowe rzeczy na własnej skórze :)
OdpowiedzUsuńIdealna pora na takie kosmetyczne cuda ;) Coś dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńKiedyś strasznie za mną chodziła, właśnie z racji że ma kwasy AHA. Niestety do tej pory do mnie nie trafiła, w sumie sama nie wiem czemu ;).
OdpowiedzUsuńDzięki za polecenie, ja akurat lubię zapach, róży, lawendy itp. skin 79 bardzo dobrze się u mnie sprawdza jeśli chodzi o kremy bb, na maseczkę też mam chęć.
OdpowiedzUsuńMoja ulubiona konsystencja:-)
OdpowiedzUsuńLubię takie żelowe maseczki, zajrzę zaraz co tam pisze o niej SKin79 :)
OdpowiedzUsuńuuu chciałabym ją:D
OdpowiedzUsuńJa myślałam nad ta maseczką ;) Może i się skuszę na nią wreszcie ;)
OdpowiedzUsuńKusi mnie, ale jednak kosztuje sporo...
OdpowiedzUsuńNo to przyznam szczerze, że wygląda to na idealną opcję dla mnie :P
OdpowiedzUsuńfajną ma konsystencję! będę miała na uwadze :)
OdpowiedzUsuńWidziałam już te maski kilka razy, ale jakoś mnie do nich nie ciągnęło, ale po tej recenzji naszła mnie ochotą, by ją wypróbować. Jeszcze nigdy nie używałam masek całonocnych :)
OdpowiedzUsuńBędę polowała na promocję :)
OdpowiedzUsuńno przecież teraz jest w promocji:P
Usuńuwielbiam produkty skin79 :)
OdpowiedzUsuń_____________
Sprawdź moją nową stronę ♥ daria-porcelain.pl
Delikatne działanie oraz szybkie wchłanianie i wydajność zachęcają do tego produktu :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam azjatycką pielęgnacje <3 tej maseczki jeszcze nie miałam, ale zachęciłaś mnie :)
OdpowiedzUsuńFajnie wygląda :)
OdpowiedzUsuńLubię ten zapach :)
OdpowiedzUsuńDobrze działają na mnie kwasy, a ta maseczka kusi mnie od jakiegoś czasu :)
OdpowiedzUsuńnie miałam jeszcze a wiele czytałam!
OdpowiedzUsuńJa mam nadal strach przed kwasami...
OdpowiedzUsuńMam książkę Charlotte i bardzo lubię 😊 polecam mój najnowszy wpisu o Koreańskiej piance do oczyszczania twarzy zaczerpniętej właśnie z tej książki 😚
OdpowiedzUsuńFajna galaretka i bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie ;)
OdpowiedzUsuńcena troszkę odstrasza :D ale maseczka całkiem ciekawa :) i fraza "pomaga wyrównać koloryt" kusi jak cholera :D
OdpowiedzUsuńciekawie no ale ta cena :(
OdpowiedzUsuńDobry czas na kwasy, muszę i ja na coś się zdecydować :)
OdpowiedzUsuńwygląda super, ale chyba nie na moją kieszeń jak na razie
OdpowiedzUsuńIch kosmetyki bardzo mnie kuszą
OdpowiedzUsuń