09:24:00

Shiny Box "Love" i "Create Your Style"

Luty, ze względu na Walentynki, to miesiąc, który zawsze będzie mi się kojarzył z czerwonym kolorem, serduszkami i miłością odmienianą przez wszystkie (nie)znane języki świata ;) Shiny Box ma podobny tok myślenia, co ja, bo szata graficzna lutowego pudełka ma wszystkie wymienione przeze mnie elementy: czerwień, serduszka i wielki napis "love". Czy jego zawartość jest tak samo walentynkowa? Zaraz się o tym wszyscy przekonamy.
W tym malutkim kartonowym pudełeczku schowane są dwie buteleczki, każda o pojemności 5 ml, czyli tak na jedno lub dwa użycia. Tworzą one mini zestaw do pielęgnacji skóry normalnej i mieszanej "I want", który opisany został w ulotce jako "travel size" i którego cena to tylko 95 gr. Dla mnie taka cena to szok. W jednej buteleczce jest tonik nawilżający, w drugiej emulsja, też nawilżająca. Wykonane są z twardego tworzywa i o ile tonik z łatwością można przelać na wacik, o tyle wydobycie emulsji graniczy z cudem. Oba kosmetyki mają podobne zapachy, jakby ziołowe. Są to kosmetyki, które nie zawierają parabenów, sztucznych zapachów i barwników. Regenerująca maska do włosów Flos-Lek to dermokosmetyk wymienny 1 z 7. Pozostałe to szampon do suchych i zniszczonych włosów, kolejny tym razem zapobiegający wypadaniu włosów, serum multifunkcyjne do włosów, kuracja intensywnie regenerująca oraz druga zapobiegająca wypadaniu włosów, a także maska wzmacniająca. Gdyby trafił mi się jakikolwiek inny produkt z wyżej wymienionych, byłabym tak samo zadowolona jak z posiadanej maski, bo każdy znalazłaby u mnie zastosowanie. Razi mnie tylko trochę różnica cen poszczególnych kosmetyków, które znacząco wpływają na wartość boxa, bo obie kuracje mają kosztować 79,99 zł, a serum tylko 14,99 zł... Cena maski, którą mam to 24,99 zł. Moim zdaniem, ceny kosmetyków wymiennych powinny oscylować w podobnych kwotach, plus minus parę złotych różnicy, a nie kilkadziesiąt. 
Moja reakcja na kolor matowej pomadki w płynie od Smart Girl Get More była niecenzuralna, dlatego wybaczcie, że jej nie przytoczę :P A to dlatego, że trafił mi się odcień 06 Berry Me, czyli burgund, który jest najciemniejszym kolorem spośród dostępnych. Jest też najmocniejszym odcieniem w mojej kosmetyczce ;) Mnie bardzo podobają się tak bardzo podkreślone usta, ale moje są duże oraz pełne i mam wrażenie, że jak pomaluje je na tak ciemny kolor, jaki ma ta pomadka, to będzie widać tylko je :P Może kiedyś się przekonam do takich odcieni na ustach, ale na razie szminka ta będzie leżeć nieużywana, chociaż obietnice producenta brzmią obiecująco: silna pigmentacja, matowe wykończenie, intensywność koloru i trwałość, nawet podczas posiłków. Obok pomadki leży brązujący puder do twarzy i ciała Smart Girls Get More, który jest prezentem dla ambasadorek Shiny Box. Jak dla mnie jest bardzo duży, bo mam wagę 17 g. Podzielony jest na dwie części: matową oraz taką w kolorze starego złota z rozświetlającymi drobinkami. Nie jest mocno napigmentowany, ale przyjemnie i lekko rozprowadza się po skórze. Ja jednak już od dawna nie używam bronzerów, więc muszę znaleźć mu nową właścicielkę ;) Na zdjęciu widzicie jeszcze wodę micelarną Kueshi, która ma pojemność 100 ml. Otrzymały ją klientki, których lutowy Shiny Box był przynajmniej drugim w subskrypcji lub w pakiecie. Kosmetyki do demakijażu schodzą u mnie jak woda, więc i tę wodę micelarną na pewno zużyję. Ma bardzo ładny, subtelny zapach. Z informacji w ulotce wyczytałam, że ma oczyszczać skórę, uspokajać oraz nawilżać, a polecana jest do każdego rodzaju skóry i wieku. 
Ochronny krem do rąk CleanHands poszedł w ruch zaraz po otwarciu pudełka :D Ja w tym roku mam jakąś manię kremowania dłoni, więc każdy kolejny produkt do ich pielęgnacji cieszy mnie niezmiernie. Ten od CleanHands jest nawilżająco- antybakteryjny, ma prawie niewyczuwalny kremowy zapach i lekką formułę, która wchłania się zaraz po zaaplikowaniu. Fajnie nawilża dłonie, zmiękcza i wygładza. Tubka z kremem ma pojemność 75 ml i jest bardzo praktyczna oraz wygodna w używaniu. Najdroższym, ale też najbardziej kontrowersyjnym produktem z całego pudełka jest suplement diety Therm Line Fast, dla kobiet dążących do szybkiej redukcji wagi ciała. Pomijam fakt, że nie wszyscy wszystko mogą łykać, ale nie każdy ma problemy z wagą, a nawet jeśli ktoś chce zrzucić kilogram lub dwa, to nie musi chcieć się wspierać tabletkami. Moim zdaniem, tego typu produkty nie powinny znajdować się z boxach. Jeśli ktoś ma potrzebę ich zażywania, to niech kupi sobie je sam. Tak się złożyło, że jakiś czas temu sama kupiłam sobie jedno opakowanie suplementu Term Line ( spuśćmy zasłonę milczenia na to, że brałam je może przez aż trzy dni ;), więc w moim przypadku obecność tabletek w wersji Fast aż tak mnie nie razi. Ale gdybym była szczuplejsza i ich nie potrzebowała, to byłabym już innego zdania. 
Kolagenowa maseczka malinowa Purederm oraz regenerująca maseczka na naczynka Tołpa to produkty pełnowymiarowe, chociaż w saszetkach. Pierwsza z nich jest w płachcie, druga ma postać gęstego kremu. Maseczka malinowa ma zmiękczyć, odżywić skórę oraz pozostawić ją miękką, odświeżoną i nawilżoną. Maseczka z serii Green od Tołpy ma odżywiać skórę, redukować zaczerwienia oraz łagodzić podrażnienia. Ja problemów z naczynkami nie mam, ale moja mama już tak, dlatego ta maseczka powędruje do niej. Malinową sobie zostawię, ale wykorzystam ją dopiero po tym całym zamieszaniu z urządzaniem mieszkania i przeprowadzką :) Maseczki super rzec, jednak w następnym pudełku nie chciałabym znaleźć praktycznie dwóch takich samych produktów. 
Bergamo to koreańska marka kosmetyków, którą znajdziecie w Hebe. W lutowym Shiny Box'ie znalazłam dwie próbki dwóch różnych kosmetyków, które mają być upominkami. W następnym pudełku fajnie było znaleźć pełnowymiarowy produkt tej marki, jakikolwiek nawet, bo trochę poczytałam o tej marce i jej obietnice brzmią zachęcająco ;) W różowej saszetce jest serum ze śluzem ślimaka, który znany jest ze swoich właściwości opóźniających starzenie się skóry. Kosmetyk ten ma odżywiać, nawilżać i regenerować skórę. Srebrna saszetka skrywa krem przeciwzmarszczkowy z formułą DNA. Ma zapewnić skórze intensywne nawilżenie, poprawę gęstości i gładkości. 
Same widzicie, że zawartość lutowego Shiny Box'a nie za wiele ma wspólnego z Walentynkami. A ja chciałam konfetti z serduszek, dużo różu i czerwieni no i żeby ogólnie było tak trochę słodko- pierdząco :P A z pudełka w Dzień Zakochanych wpisuje mi się jedynie pomadka, ewentualnie maseczki, które można wykonać przed randką ;) Myślę, że pudełko "Love" nie jest ani najgorszym ani najlepszym boxem. Bo chociaż krem do rąk, woda micelarna i maska do włosów to są bardzo fajne kosmetyki, to jednak trochę za dużo produktów w saszetkach, nie wspominając już o mocno dyskusyjnych tabletkach na odchudzanie. Moim zdaniem, lutowe pudełko wypadło średnio, ale dużo zyskuje dzięki drugiemu box'owi, które otrzymałam, czyli Create Your Style, a które to zostało stworzone z okazji 120-lecia marki Schwarzkopf.
Na tym zdjęciu pokazuje akurat dwa kosmetyki z boxa, które raczej pójdą w świat, ale pozostała czwórka zostanie już ze mną :D Raczej, bo jeszcze nie wiem co zrobić z produktem, który został nazwany makijażem do włosów w spray'u ;) Pomówmy jednak najpierw o żelowej trwałej koloryzacji #PureColor. To nic innego jak farba do włosów, a że ja swoich nie farbuję, to jest to dla mnie produkt po prostu niepotrzebny. Nie widzę sensu trzymać go na czasy, kiedy to zacznę eksperymentować z kolorami na głowie, niech ucieszy kogoś innego ;) Tym bardziej, że jest to coś innego niż tradycyjna farba, bo oprócz tego, że ma postać żelu, to zawarte w niej ekstrakty z kaktusa oraz aloesu mają utrzymać nawilżenie włosów po ich koloryzacji. W pudełku można było znaleźć 1 z 6 odcieni ( ja mam kolor nazwany "prażonym kakao" ), ale w drogeriach jest ich aż 20! Live Color Spray, czyli makijaż do włosów, to kosmetyk, co do którego nie jestem jeszcze pewna. Zostawić go czy nie zostawić? Waham się, bo chociaż jest to produkt do koloryzacji włosów, to można go zmyć już po jednym umyciu szamponem. Na tubce znajduje się podglądowy efekt koloryzacji, jaki można uzyskać aplikując go na jasnych, a jaki na ciemnych włosach. Wynika z niego, że na moich brązowych włosach powinnam uzyskać efekt jakby mocnej czerwieni, prawie bordo :P Może więc zaszaleje sobie w wakacje? Jakby co, to będę myć włosy tak długo, aż spłuczę koloryzację w całości :P
Moje włosy bardzo się lubią z produktami Gliss Kur, dlatego bardzo ucieszyła mnie obecność odżywki Supreme Lenght do włosów długich, skłonnych do zniszczeń z rozdwajającymi się końcówkami. Z tego co wyczytałam na ulotce z tyłu opakowania, odżywka ma przede wszystkim ułatwiać rozczesywanie oraz dodać włosom sypkości. Bardzo podoba mi się szata graficzna tubki, ten intensywny i mocny odcień różu, od którego trudno oderwać wzrok. Ponadto fenomenalnie pachnie, tak słodko i cukierkowo. Suchy szampon Got2b to jedyny produkt z pudełka, który nie jest pełnowymiarowym. Ma pojemność 100 ml, czyli połowę standardowego opakowania. Jest to kosmetyk, który już raz pojawił się w jednym z Shiny Box'ów. Udało mi się już zużyć jedno opakowanie tego suchego szamponu. Ogólnie jest w porządku, ale trochę daleko mu do moich ulubieńców Batiste. Odświeża włosy, ale mam wrażenie, że efekt ten utrzymuje się krótko i troszkę wysusza włosy. Nie mniej jednak i tak zużyje go do samego końca.
Szampony Schauma lubi mój mąż, więc gdy przeglądałam przy nim zawartość pudełka Create Your Style od razu zapowiedział mi, że ten szampon z serii Nature Moment to on sobie weźmie :P Jeszcze nie wiem czy mu go dam, bo rozkosznie pachnie i ma bardzo ładne opakowanie :D Jeśli jeszcze dobrze sprawdzi się na moich włosach, to powiem ślubnemu, że ewentualnie może go używać ze mną na spółkę :P Szampon przeznaczony jest do suchych włosów i jego zadaniem jest zapewnienie im natychmiastowego nawilżenia, a dodatkowo jeszcze zmiękczenia i wygładzenia. Nie zawiera silikonów ani barwników, a jego formuła została wzbogacona wodą kokosową oraz kwiatem lotosu. Ma być dobrze tolerowany przez skórę głowy. Ostatnim produktem z pudełka jest lakier do włosów Taft, który ma przeciwdziałać ich puszeniu się. Dla mnie lakier ma przede wszystkim utrwalać fryzurę bez sklejania włosów. Od gładkości, nawilżania, niwelowania puszenia się mam cały sztab maseczek, odżywek, olejków, itp. Wiecie, że lakierów do włosów używam rzadko, ale zawsze mam jakiś pod ręką, bo nigdy nie wiadomo kiedy moja fryzura będzie potrzebowała ujarzmienia ;) A z tego co słyszałam, lakiery Taft cieszą się dobrą opinią. 
Z tego co widziałam, pudełko Create Your Style jest jeszcze dostępne na stronie Shiny Box. Standardowa jego cena to 49,00 zł z wliczoną już wysyłką kurierem. Moim zdaniem jest to atrakcyjna cena, bo wartość produktów z pudełka to ponad 100, 00 zł! 

29 komentarzy:

  1. Wizualnie pudełka mi się podobają, ale zawartość zdecydowanie nie moja :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie wygrywa pudełko czarne :)

    OdpowiedzUsuń
  3. mam oba boxy i jestem zadowolona z tego, że w tym miesiącu tak wiele produktów jest do testowania :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Malinowa maseczka w 100% spełnia zapewnienia producenta, byłam z niego bardzo zadowolona :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Włosowe pudełko wypada trochę lepiej, ale mam dużo produktów do pielęgnacji włosów, więc nie planuję zakupu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Maseczkę Purederm miałam, bo już ją zużyłam :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Mnie nie zachwyca pudelko, ani jedno ani drugie. Ale ze chciałabym zmienić kolor wlosow, to moze skuszę się na te farbe jeslo znajdę odpowiedni kolor

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam wrażenie, że kiedyś te boxy i ich zawartość była fajniejsza. Teraz już zupełnie mnie nie kuszą. Już dwa lata jak żadnego nie zamówiłam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. malinową maseczkę kupowałam w Biedronce. Niby ok, ale płachta jest dosyć sztywna i szybko wysycha.

    OdpowiedzUsuń
  10. Kueshi z podstawowego pudełka moim zdaniem najciekawszy :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Pochwalę Ci się, że w końcu kupiłam sobie Shiny Box! :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Create your style bardziej mi się podoba niż Shiny:p Ja po 2 pudełkach w tamtym roku zrezygnowałam, bo moim zdaniem ciągle obniżają poziom:( Kosmetyki (i jeszcze te tabletki) to totalnie nie mój gust...

    OdpowiedzUsuń
  13. Fajne te produkty do włosów :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Mnie zwykle połowa produktów w takich pudełkach nie pasuje :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Wodę micelarną Kueshi z chęcią kiedyś przetestuję:).

    OdpowiedzUsuń
  16. Dla mnie wszystkie takie pudełka są kontrowersyjne, bo każdy ma inną cerę, inny wiek, a tu dostajesz i krem przeciwzmarszczkowy i coś na cerę naczynkową i jeszcze te nieszczęsne tabletki...

    OdpowiedzUsuń
  17. naturally like your web site however you have to
    test the spelling on several of your posts. Many of them are rife with
    spelling problems and I to find it very troublesome to tell the truth nevertheless I'll certainly come again again.

    OdpowiedzUsuń
  18. Powiem szczerze, że nie zamawiałam jeszcze nigdy Shiny Box-ów :) Zawartość tego pudełka średnio do mnie przemawia :) Za to pudełko z kosmetykami do pielęgnacji włosów w stu procentach trafia w mój gust :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Zdecydowanie bardziej podoba mi się wersja z produktami Schwarzkopf. W pudełku Love bardzo rozczarowała mnie obecność suplementu diety.

    OdpowiedzUsuń
  20. Z maseczek byłabym zadowolona;)

    OdpowiedzUsuń
  21. nadal nie kupują mnie jakoś te pudełka ';) ciężko mi tu znaleźć coś co by mi odpowiadało

    OdpowiedzUsuń
  22. Nie widzę tu nic dla siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Ciekawa jetem tej malinowej maseczki :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Hmmm zawartość taka sobie. Czarne pudełko chyba jest lepsze. Strasznie nie lubię kolorówki w takich pudełkach :/

    OdpowiedzUsuń
  25. Z tymi tabletkami trochę mnie zdziwili, ale kampania promocyjna rządzi się swoimi prawami;)
    pozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  26. Box Create Your Style jest świetny, szkoda tylko, że nie można wybrać koloru farby ;)

    OdpowiedzUsuń
  27. Fakt, pudełko Schwarzkopfa zdecydowanie lepsze. Ale musisz przyznać, że kwintesencją walentynkowej czerwieni jest Twoja pomadka ;)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 MintElegance , Blogger