16:34:00

Shiny Box "Summer Vibes"

Shiny Box "Summer Vibes"
W piątek odebrałam lipcowego Shiny Box'a :) Czekałam na nie z taką niecierpliwością, że podglądałam jego zawartość na Instagramie :D  Pudełko "Summer Vibes" ma być esencją lata, wakacyjnym niezbędnikiem. Wszystkie skryte w nim produkty są pełnowymiarowe. Moje pudełeczko liczy 10 produktów, osiem jest pełnowymiarowych, a dwa pozostałe to próbki. 
Antyperspirant w sprayu Fiji Dream FA o zapachu arbuza i kwiatu ylang- ylang to kosmetyk wymienny z antyperspirantem w kulce o tym samym zapachu lub w sprayu o zapachu mango i kwitnącej wanilii. Podoba mi się jego arbuzowy zapach, który jednoznacznie kojarzy mi się z wakacjami :) Antyperspirant ma pojemność 150 ml i kosztuje około 8,00 zł. Maska do włosów z olejem z jagód acai również jest produktem wymiennym z maską z olejem kokosowym, masłami do ciała, olejkiem arganowym do ciała lub odżywką do włosów. Słoiczek ma pojemność 250 ml i kosztuje 25,00 zł. Nie ma fajnego, wakacyjnego zapachu jak antyperspirant FA, ale 96% jej składników jest pochodzenia naturalnego. Maska ma pielęgnować i odżywiać włosy, dodawać im sprężystości i chronić kolor. Collibre Swiss Collagen Drink to płynny kolagen o smaku owoców tropikalnych. W buteleczce kryje się 140 ml napoju ( za 9,00 zł ) i jest to dzienna porcja kolagenu. Coś nowego, ale żeby zauważyć efekty działania drinka Collibre musiałabym przeprowadzić całą kurację, która powinna trwać minimum 4 tygodnie. Po jednym drinku mogę tylko stwierdzić czy taki napój mi smakuje ;)
W pudełku skryły się aż trzy kremy, w tym dwa do pielęgnacji twarzy. Pierwszy z nich to krem ujędrniający z ekstraktem z imbiru na dzień Tria, który jest wymienny z wersją regenerująco- nawilżającą na noc. Krem jest stworzony na bazie imbiru, kwasu hialuronowego i kolagenu, wzbogacony jest w olej migdałowy, D-pantenol, filtry UV oraz kompleks matująco-wygładzający. Szklany słoiczek z srebrną nakrętką ma pojemność 50 ml i kosztuje około 50,00 zł. Ma leciutką konsystencję, która błyskawicznie się wchłania i przyjemny zapach, w którym nie czuć imbiru, czego oczekiwałam, ale też troszkę się obawiałam. Drugi krem to wodny krem regenerujący na dzień i na noc marki Bishojo, który także jest produktem wymiennym z nawilżająca wersją tego kremu. Zawiera między innymi ekstrakt z orchidei, wyciąg z rośliny tara, ekstrakt z yuzu, kwas hialuronowy oraz olej z rokitnika. Schowany został do białej, elastycznej tubki o pojemności 30 ml, a kosztuje około 40,00 zł. Oba kremy wydają się być fajne, szkoda tylko, że mają krótkie terminy przydatności, bo tylko października. Trzeci krem jest do rąk i paznokci marki Stara Mydlarnia. Elastyczna tubka ma pojemność 75 ml i kosztuje 17,00 zł, a krem powinno zużyć się w ciągu 3 miesięcy od otwarcia. Ma odżywiać skórę dłoni, nawilżać, opóźniać procesy starzenia się i ogólnie poprawiać jej kondycję. Kremów do rąk u mnie pod dostatkiem, ale każdy nowy i tak bardzo cieszy :D 
Nie znam marki MultiBioMask, dlatego cieszę się, że mogę ją poznać dzięki maseczkom: liftingująco- odmładzającej oraz oczyszczającej. Każda z nich ma pojemność po 5 ml i razem kosztują około 5,00 zł. Liftingująco- odmładzająca ma uelastyczniać i wygładzać, między innymi dzięki zawartości śluzu ze ślimaka. Oczyszczająca ma w składzie aktywny węgiel i glinkę kaolin, a jej zadaniem jest eliminacja zanieczyszczeń, zwężenie porów i regulowanie wydzielania sebum. Myślę, że obie sprawdzą się na mojej mieszanej, problematycznej skórze. Tak na marginesie, jak dla mnie maseczki do twarzy mogłyby się pojawiać w każdym Shiny Box'ie :) Ostatni pełnowymiarowy produkt to zestaw trzech arkuszy wodnych naklejek na paznokcie Raisin, który kosztuje około 5,00 zł. Kiedyś lubiłam tego typu zdobienia paznokci, ale po tym jak wykorzystałam wszystkie swoje naklejki, kolejnych już nie kupowałam. Na pewno przy ich pomocy można zaszaleć z wakacyjnymi manicurem. Dwa pozostałe produkty, które widzicie na zdjęciu poniżej to próbki dwóch kremów do twarzy: wygładzająco- nawilżającego Bishojo oraz z witaminą C marki Stara Mydlarnia. 
Dla mnie taka zawartość Shiny Box'a jest w 100% satysfakcjonująca. Za 49,00 zł otrzymujemy pudełko pełne ciekawych, przydatnych i pełnowymiarowych produktów o łącznej wartości około 160,00 zł. Osobiście najbardziej jestem zadowolona z kremu do rąk, maski do włosów i duetu maseczek do twarzy. Jeśli Wam też się podoba lipcowa edycja Shiny Box'a to możecie je jeszcze sobie zamówić tutaj :)

07:17:00

Odżywczy krem pod oczy Vianek

Odżywczy krem pod oczy Vianek
Pomarańczowa seria odżywcza marki Vianek tak bardzo mi przypasowała, że robiąc ostatnio porządki w swoich kosmetykach odkryłam trzy kremy do rąk z tej serii :P Wszystkie zamknięte! Jeden musiałam już otworzyć, bo jego termin ważności mija jakoś z końcem roku ;) Ale to nie o nich dziś chciałam napisać, ale o kremie pod oczy z ekstraktem z chmielu, który to ma zapobiegać przedwczesnemu starzeniu się skóry. Krem ten bogaty jest również w oleje: sojowy, rokitnikowy, z pestek moreli, wykazujące właściwości antyoksydacyjne i wzmacniające. 
Krem pod oczy z odżywczej serii Vianka ma delikatną konsystencję o lekko cytrynowym odcieniu oraz przepiękny zapach, w którym można wyczuć słodkie morelowe nuty. Z łatwością aplikuje się na skórę pod oczami, szybko się wchłaniając, ale jednocześnie zostawiając subtelną, ochronną otoczkę. Używam go regularnie od kilku miesięcy i nigdy nie podrażnił mojej skóry pod oczami, nie wywołał reakcji alergicznej ani też łzawienia lub pieczenia oczu. Aplikuje go na noc i póki co odpowiada potrzebom mojej skóry pod oczami, ale nie wiem czy mogłabym to samo powiedzieć za 10 czy 20 lat. To nie jest krem, który poradzi sobie ze zmarszczkami czy mocniejszymi cieniami pod oczami. To krem dla takich dziewczyn jak ja: dwudziestoparolatek, których skóra pod oczami nie jest jeszcze tak bardzo wymagająca. Krem dobrze nawilża skórę sprawiając, że jest wygładzona i elastyczna. Po kilku tygodniach regularnego stosowania zaobserwowałam, że skóra pod oczami stała się mocniejsza i nieco bardziej napięta. Krem przyjemnie łagodzi oraz przynosi skórze ukojenie po całym dniu. Po kilku miesiącach systematycznego stosowania kondycja skóry pod oczami wizualnie uległa poprawie, nabierając lekkiego blasku i zyskując rozświetlone spojrzenie.
Smukła buteleczka ma charakterystyczną dla marki szatę graficzną i tę wadę, że nie widać ile kosmetyku jeszcze w niej zostało. Posiada pompkę air- less i ma pojemność 15 ml. Jest higieniczna i bardzo wygodna w użytkowaniu, a pompka działa bez zarzutu, dozuje jednak zbyt dużą ilość produktu. Na porządne zaaplikowanie kosmetyku na skórę pod oczami wystarczy pół pompki, a nawet troszkę mniej. Tym samym krem bardzo zyskuje na wydajności. Należy go zużyć w ciągu 6 miesięcy od otwarcia i jeśli jest się systematycznym w jego stosowaniu, wklepuje się go dzień w dzień w skórę, to spokojnie można się wyrobić w podanym terminie. Kupiłam go w jednej z internetowych drogerii za około 20,00 zł. To naprawdę niewiele za tak dobry kosmetyk. 

10:50:00

Olejek do demakijażu i olejek do włosów, czyli o dwóch produktach Biolove

Olejek do demakijażu i olejek do włosów, czyli o dwóch produktach Biolove
Od paru lat olejki są jednymi z moich ulubionych produktów pielęgnacyjnych. A kiedyś tak się wzbraniałam przed wprowadzeniem ich do swojej kosmetyczki, w szczególności tych przeznaczonych do twarzy. No bo niby jak to, tłusty olejek do tłustej cery? Coś mi tu nie pasowało, ale spróbowałam raz i przepadałam! Teraz w mojej łazience znajdziecie całą gamę przeróżnych olejków, w tym dwa od Biolove, czyli marki własnej drogerii Kontigo. Jeden z nich stworzony został do pielęgnacji twarzy, drugi włosów. Jeśli jesteście ciekawe jak się u mnie sprawdziły, zapraszam Was do dalszej lektury :)
Recenzję zaczniemy od olejku do demakijażu do cery normalnej i mieszanej. Plastikowa, prosta buteleczka ma pojemność 150 ml i w standardowej cenie kosztuje 34,99 zł, ale z tego co pamiętam mnie udało się nabyć olejek podczas jednej z licznych promocji w drogerii Kontigo. Występuje jeszcze w wersji do cery suchej. Buteleczka zakończona jest nakrętką, która uchyla się z jednej strony, by z drugiej pokazał się dzióbek, przez który olejek bez problemu można wylać na dłoń. Opakowanie jest ładne, poręczne, ale niezbyt wygodne w użytkowaniu, bo już po pierwszych użyciach olejek rozlewa się wokół dozownika. Dlatego uważam, że lepszym rozwiązaniem była by jednak pompka. Olejek ma słodki, subtelny zapach, w którym lekko czuć olejową nutę, ale nie jest ona uciążliwa. Jest zabarwiony na pomarańczowo i niezbyt tłusty. Z tego co zaobserwowałam, jest bardzo wydajny i myślę, że wystarczy mi jeszcze na długie tygodnie użytkowania.  To kosmetyk do demakijażu, który nie zawiera parabenów, barwników, konserwantów i sls. W jego składzie są same olejki: ze słodkich migdałów, z nasion winogron, rycynowy, jojoba, arganowy, z owoców rokitnika, sacha inchi, marula oraz witamina E .
Do zmywania olejku powinno używać się bambusowej ściereczki, której ja jednak nie posiadam, mimo to daję sobie jakoś radę ;) Niewielką jego ilość wylewam na wgłębienie dłoni, rozcieram, a następnie masuję zwilżoną wcześniej skórę twarzy. Raz spróbowałam zmyć nim makijaż oczu, co nie skończyło się zbyt dobrze, bo oczy zaczęły mnie szczypać i łzawić, musiałam szybko go zmyć. W demakijażu skóry twarzy nie wywołał żadnego dyskomfortu, nic mnie po nim nie wysypało. W kontakcie z wodą nie pieni się, a tłusta warstewka, którą zmywam pozostałości makijażu i zanieczyszczenia nagromadzone w ciągu dnia, daje się łatwo zmyć, ale też nie do końca. Pozostaje delikatny film na skórze, który po paru minutach wchłania się, sprawiając, że skóra jest miękka, elastyczna i nawilżona. Jest to efekt uboczny działania tego olejku. Jego głównym zadaniem jest demakijaż i w tej kwestii radzi sobie naprawdę dobrze- skóra jest oczyszczona, odświeżona, gotowa na dalsze etapy pielęgnacji. 
Pora na olejek do włosów "7 olejów", którymi są: olej macadamia, ze słodkich migdałów, sojowy, kokosowy, arganowy, jojoba, a także sacha inchi. Oprócz nich w składzie tego produktu występuje jeszcze witamina E, kompozycja zapachowa i trójgliceryd kapryloow- kaprynowy, czyli emolient tłusty, który zmiękcza i wygładza skórę oraz włosy. Nie wiem czemu ten kosmetyk został nazwany maską. Chyba tylko dlatego, że tak jak maskę, producent zaleca go zmyć po 30 minutach ;) Olejek wlany został do ciężkiej, szklanej buteleczki o pojemności 100 ml. Zakończona została pompką, która sprawnie dozuje niewielką ilość produktu, więc nie ma możliwości zaaplikowania przesadnej ilości olejku na włosy. Kosztuje 32,99 zł i jest mega wydajny- używam jednej, góra dwóch pompek, aplikując olejek na same końce włosów lub od połowy ich długości. W buteleczce wygląda jak jabłkowy napój ;) Ma lżejszą konsystencję niż olejek do demakijażu i ładniejszy zapach, trochę taki cukierkowy. 
Olejek stosuję zarówno na mokre, jak i na suche włosy. Producent zaleca zmycie go po 30 minutach, ale ja nie zawsze się tego trzymam ;) Używam go w naprawdę małej ilości, więc nigdy nie obciążył moich włosów. Za to bardzo ładnie je nabłyszcza, wygładza i sprawia, że są niesamowicie miękkie w dotyku. Włosy nie plączą się, są zdyscyplinowane i podatniejsze na układanie. Dodatkowo są odżywione, zregenerowane, elastyczne i sprężyste. Im dłużej używam olejku, tym włosy wyglądają coraz ładniej i zdrowiej. Widać, że są w świetnej kondycji.
Jak już mogłyście się domyślić, z obu olejków jestem zadowolona, chociaż nad opakowaniem tego do demakijażu producent mógłby jeszcze popracować. Oba są wydajne, mają ładne zapachy, przystępne ceny i naprawdę działają. Czy można chcieć czegoś więcej? ;)

09:49:00

Pielęgnacja włosów pozbawionych blasku i objętości z kosmetykami Biovax

Pielęgnacja włosów pozbawionych blasku i objętości z kosmetykami Biovax
W pielęgnacji lubię zmiany. Nieczęsto kupuję ten sam płyn do demakijażu, balsam do ciała czy szampon do włosów. Są jednak marki, które pojawiają się w mojej łazience częściej niż inne. Jedną z nich jest Biovax, której produkty do pielęgnacji włosów poznałam na studiach i od tamtej pory, od czasu do czasu zawitają do mojej kosmetyki. Najbardziej upodobałam sobie maski i odżywki, ale szampony też mają niezłe ;)
Aktywny węgiel i acai amazońskie to seria kosmetyków Biovax z limitowej edycji, która przeznaczona jest do pielęgnacji włosów osłabionych, pozbawionych blasku i objętości. Wśród aktywnych składników wykorzystanych do produkcji szamponu i odżywki znajdziemy aktywny węgiel, który ma zmniejszać przetłuszczanie się włosów i skutecznie wchłaniać wszelkie zanieczyszczenia; acai amazońskie, które poprawiają mikrokrążenie skóry głowy, nawilżają i łagodzą; oraz wodę z laguny polinezyjskiej, znaną ze swych właściwości kojących odżywiających i olej monoi, dodający włosom miękkości i blasku. Oczyszczający micelarny szampon zawiera 88% składników naturalnego pochodzenia, a regenerująca maska- aż 98%! 
Szata graficzna opakowań bardzo mi się podoba. Na grafitowym tle widoczne są białe napisy, a poniżej kolorowa mandala. Całość jest bardzo przyjemna dla oka- osoba, która je wymyśliła powinna dostać nagrodę :) Plastikowa butelka z szamponem ma pojemność 200 ml,a słoiczek z maską do włosów 250 ml. Szampon na żelową, przezroczystą konsystencję, lekko zabarwioną na ciemny kolor, która nie jest ani zbyt gęsta ani zbyt lejąca, a w kontakcie z wodą tworzy delikatną pianę. Dla mnie jest on bezzapachowy, chociaż jeśli mocniej "się zaciągnę" mogę wyczuć subtelnie słodkawy zapach. Maska jest szarawa, zatopione są w niej czarne ziarenka i jak wnioskuję są to amazońskie acai ;) Jest gęsta, treściwa i mocno kremowa, dlatego nakładam jej niewiele na włosy, by uniknąć ich przeciążenia. Ma trochę ziemisty zapach, szampon pachnie dużo przyjemniej. Włosy myję szamponem co drugi dzień, maskę aplikuję dwa razy w tygodniu i trzymam ją przynajmniej 10 minut. 
Szampon, zgodnie z zapewnieniami producenta, dobrze oczyszcza skórę głowy i włosy z nagromadzonego brudu, zanieczyszczeń i środków do stylizacji. Nie przyczynił się do powstania łupieżu ani nie podrażnił skóry głowy, ale tego drugiego dyskomfortu nie wywołał u mnie żaden szampon. Fajnie nawilża i zmiękcza włosy, nie robi z nich siana, a więc są później łatwe do rozczesania. Po standardowym wysuszeniu włosy są lekko odbite od nasady, zyskując tym optycznie na objętości. Ponadto szampon sprawia, że włosy są sypkie, delikatne w dotyku, ładnie się błyszczą i zdrowo wyglądają. Naprawdę lubię je po umyciu ich tym szamponem od Biovax :) Jeszcze bardziej je kocham po użyciu regenerującej maski :P Sprawdza się za każdym razem bez względu na to czy nałożę ją na włosy umyte szamponem z tej samej serii czy kompletnie innym. Zaaplikowana w odpowiedniej, a więc niewielkiej ilości, perfekcyjnie dociąża włosy, wygładza je, niwelując ich puszenie się i elektryzowanie. Dodatkowo regeneruje, odżywia, nawilża i nadaje im blasku. Włosy po maseczce są sprężyste, pełne życia, lepiej się układają i są tak miękkie w dotyku, że nie mogę przestać ich dotykać :D 
Linia produktów z aktywnym węglem i amazońskimi acai jest jedną z limitowanych serii marki. Pozostałe dwie przeznaczone są do suchych i zniszczonych włosów ( japońska wiśnia i mleko migdałowe ) oraz do słabych i wypadających ( jaśmin indyjski i mleko kokosowe ).  W każdej z nich występuje szampon i maska, a w serii, którą dziś Wam zaprezentowałam dodatkowo znajduje się peeling trychologiczny. Wszystkie pozbawione są SLS, parafiny, silikonów i parabenów. Dostępne są w między innymi w Rossmannie, a ich ceny nie przekraczają 25,00 zł. 

09:14:00

Manicure hybrydowy od Kontigo

Manicure hybrydowy od Kontigo
Moja hybrydomania nie słabnie. Mimo to dawno nie było postu, w którym pokazywałabym Wam lakiery hybrydowe, ponieważ długo nie pojawiały się u mnie żadne nowości. Jako początkująca minimalistka staram się skrupulatnie uszczuplać zapasy :P Jednak kilka tygodni temu otrzymałam paczkę od drogerii Kontigo, w której znalazłam bazę, top oraz trzy nowe kolorki, czyli zestaw do zmalowania idealnie wakacyjnego manicure :) 
Top, baza oraz lakiery mają pojemność 5,7 ml i kosztują po 26,99 zł. Top dostępny jest jeszcze w dwóch wersjach: mat i sparkle. Gama lakierów jest szeroka, obejmuje kilkadziesiąt kolorów, wśród których każda z Was znajdzie coś dla siebie. Nazwy i numerki kolorów umieszczone zostały na górze nakrętki - dzięki tak prostemu trickowi od razu sięgamy po interesujący nas lakier, bez robienia bałaganu w pudełeczku z lakierami :P  
Top ma rzadszą konsystencję niż baza, ale oba te produkty mają pędzelki, którymi dobrze się maluje. Baza zwiększa przyczepność lakierów, a top nadaje im blasku i trwałości. Lakiery kolorowe mają wręcz idealną konsystencję, niezbyt gęstą i nie za rzadką. Taką, dzięki której udaje mi się nie zalać skórek :P Mam trzy kolory, ale na razie użyłam jednego z nich, niebieskiego, którego nałożyłam 3 cieniutkie warstwy, chociaż prawdę powiedziawszy dwie nieco grubsze też zapewniłyby idealne krycie bez smug i prześwitów. Top, baza ani lakier nie kurczą się podczas malowania. 
Każdy z kolorów został nazwany kobiecym imieniem. Rebecca to ładny odcień fioletu. Na zdjęciu nie udało mi się tego ująć, ale kolor w rzeczywistości wygląda jak jagodowy jogurt. Rose to subtelny nudziak, z brzoskwiniowo- różowymi akcentami. A Emma jest przepięknym błękitem, cudownym jak bezchmurne niebo. Wszystkie są prześliczne i naprawdę miałam dylemat, którym najpierw pomalować paznokcie :D Zdecydowałam się jednak na Emmę, jest to kolor, który najbardziej mi się spodobał. 
Każdą nałożoną warstwę utwardzałam pod lampą przez jedną minutę. Na koniec przemyłam bazę wacikiem nasączonym cleanerem i teraz cieszę się nowym manicure :) Mam go już od kilku dni i póki co nie mam się do czego przyczepić. Nie pojawił się żaden odprysk, powietrze się nie dostało pod warstwę topu, więc lakier nie odchodzi płatami, kolor nie zmienił swojej intensywności, a top sprawia, że paznokcie błyszczą się jak w dniu zrobienia manicure. 

11:40:00

Kompleksowa pielęgnacja z marką Oriflame

Kompleksowa pielęgnacja z marką Oriflame
Przede mną dwa najpiękniejsze tygodnie w roku, czyli urlop :D Wreszcie będę miała więcej czasu na bloga, bo ostatnio było go u mnie jak na lekarstwo... Dlatego zaraz po opublikowaniu recenzji kosmetyków Oriflame, którą dziś dla Was przygotowałam, zabieram się za sesje fotograficzną kolejnych produktów, które czekają w kolejce do pokazania się na blogu. 
Tym razem z ostatniego katalogu Oriflame zamówiłam kosmetyki do pielęgnacji, głównie twarzy i ciała, czyli dwie maseczki, w tym jedną z różową glinką, dwustopniową pielęgnację odmładzającą, żel pod prysznic i wygładzający scrub. O ile mnie pamięć nie myli jest to moje pierwsze zamówienie bez ani jednego kosmetyku do makijażu ;) Pierwszym kosmetykiem, który przetestowałam była maseczka do twarzy Optimals Radiance. W pomarańczowej saszetce znajduje się 10 ml maseczki o konsystencji, którą bardzo fajnie rozprowadza się po skórze. 10 ml to nie mało, dla oszczędniejszych osób wystarczy na dwa użycia. Maseczka ma delikatnie cytrusowy zapach i kosztuje 5,90 zł. Przeznaczona jest do pielęgnacji każdego typu cery, dzięki zawartości witaminy C zwiększa promienność skóry. Po nałożeniu na skórę nie spływa, więc można usiąść z książką i relaksować się na maksa :) Jej nadmiar ścieram wacikiem nasączonym płynem micelarnym, a resztkę wklepuję w skórę. Po 15 minutach relaksu skóra jest mięciutka w dotyku, gładka, dobrze nawilżona, odprężona i ukojona. Tego samego dnia zabrałam do łazienki żel pod prysznic z wodą kokosową i melonem z serii Love Nature. Żel ma pojemność 250 ml i kosztuje 19,90 zł. Znajduje się w plastikowej, przezroczystej butelce zakończonej zieloną nakrętką z otworem, przez który żel swobodnie przepływa. Kosmetyk do mycia Oriflame ma odpowiednio gęstą konsystencję, przepiękny kolor i bardzo ładny zapach, w którym można wyczuć melonową nutę. Zapach tak mi się podoba, że pisząc dzisiejszą postawiłam go pod ręką i wącham go sobie od czasu do czasu :D Żel w kontakcie z wodą fajnie się pieni, tworząc delikatną, myjącą pianę. Nie wysusza skóry, ale też nie pozostawia jej bardziej nawilżoną, dlatego warto po kąpieli posmarować ciało balsamem. Żel sprawia, że skóra jest oczyszczona, pachnąca oraz miękka w dotyku. Następnego dnia do wieczornej kąpieli użyłam wygładzającego scrubu do ciała Milk&Honey Goldktóry znajduje się w złotej tubce o pojemności 200 ml i regularnej cenie 34,90 zł. Peeling ma postać przezroczystego żelu o złotym zabarwieniu i specyficznym zapachu, który nie każdemu może się spodobać. Według mnie zapach nie przypomina ani mleka ani miodu. Na pierwszy rzut oka w konsystencji nie widać żadnych ścierających drobinek, dopiero podczas rozprowadzania na skórze zaczynają być wyczuwalne. Jest ich sporo, są malutkie, ale odpowiednio ostre. Ja lubię mocniejsze peelingi, dlatego kosmetyku Oriflame używam na suchą skórę, ale można też rozprowadzić go na zwilżone ciało, wtedy jest dużo delikatniejszy, ale nadal skuteczny w swym działaniu. Scrub bardzo dobrze ściera martwy naskórek, pozostawiając skórę gładką, miękką i delikatną w dotyku. Ponadto skóra jest oczyszczona, dobrze nawilżona i gotowa na dalsze etapy pielęgnacji. 
Już kilka razy wspomniałam tu na blogu, że przechodzę istną maseczkomanię, dlatego dwa dni po wypróbowaniu maseczki Optimals Radiance sięgnęłam po kolejną, tym razem z różową glinką z serii EcoBeauty. Biała tubka o pojemności 75 ml jest wykonana z naprawdę dobrej jakości materiału, a poza tym jest wygodna w użytkowaniu. Cena maseczki jest wysoka, bo kosztuje aż 99,90 zł, dlatego warto polować na nią, gdy jest w promocji. Jeśli kiedykolwiek miałyście do czynienia z maseczką z różowej glinki to nie muszę Wam pisać jaki ma kolor i jak pachnie ;) Pachnie jak każda inna glinka, trochę ziemiście, chociaż ja w zapachu tej maseczki wyczuwam też coś lekko mentolowego, a jest to zasługa obecności mięty w jej składzie. Jest bardzo gęsta, ale dobrze rozprowadza się po skórze, a jej zapach jest do zniesienia. Maseczkę trzymam dłużej niż zaleca to producent, bo około 20 minut. Po jej zmyciu skóra jest odświeżona, matowa i wygładzona. Dodatkowym jej plusem jest to, że nie zapycha ani nie podrażnia skóry. Dzień po relaksie z maseczką wzięłam się za testowanie dwustopniowej pielęgnacji odmładzającej NovAge Advanced Skin Renewing Treatment. Kuracja składa się z 8 tubek, każda o pojemności 5 ml, i kosztuje 99,90 zł. Cztery z nich skrywają w sobie peeling, a pozostałe neutralizator. Należy ich używać raz w tygodniu, a więc opakowanie 8 tubek wystarcza na cztery tygodnie. Najpierw należy przetrzeć twarz wacikiem nasączonym peelingiem z jednej tubki, zostawić na skórze na 10 minut, a następnie obficie zmyć wacikiem z neutralizatorem. Peeling zawiera kwas mlekowy i glikolowy i ma za zadanie złuszczać martwe komórki naskórka. Neutralizator przerywa proces złuszczania się naskórka, przywracając skórze jej naturalne pH oraz odpowiednie nawilżenie. Po pierwszym zabiegu kuracją zauważyłam, że skóra lekko się wygładziła, a przebarwienia się rozjaśniły. W kolejnym tygodniu koloryt skóry bardziej się wyrównał, a przebarwienia jeszcze bardziej się rozjaśniły. Dziś wykonałam kurację po raz trzeci, bo wiem, że spędzę ten dzień w domu, poza tym pogoda za oknem również pozwala na wykonanie zabiegu z kwasami, oczywiście przy zachowaniu dodatkowej pielęgnacji przeciwsłonecznej. Kuracja ma zmniejszać niedoskonałości, ale ja mimo iż w ostatnim czasie mam ich niewiele, nie zaobserwowałam, aby były mniej widoczne. Po trzecim zabiegu skóra jest wyjątkowo gładka, niewielkie przebarwienia są już praktycznie nie widoczne, a skóra wygląda zdrowo i promiennie. Po kilku zabiegach skóra delikatnie się złuszcza, co mnie zaskoczyło, bo myślałam, że złuszczanie naskórka będzie mocniejsze. Z kuracji jestem zadowolona i chętnie powtórzę ją za kilka miesięcy, zimą. Pozostałe kosmetyki również polubiłam i serdecznie mogę Wam je polecić :)

19:33:00

Paletki cieni do powiek Mystik Warsaw oraz pędzle do makijażu z drogerii Kontigo

Paletki cieni do powiek Mystik Warsaw oraz pędzle do makijażu z drogerii Kontigo
After Party oraz Girl's Night Out to dwie paletki Mystik Warsaw, która jest marką własną internetowej drogerii Kontigo. Kilka tygodni temu otrzymałam je wraz z trzema pędzelkami do makijażu. Trochę ich już poużywałam, więc możemy teraz o nich porozmawiać. Najpierw o paletkach, potem o pędzelkach- pasuje :)?
Paletki, każda z czterema cieniami oraz dwustronnym aplikatorem, są solidnie wykonane, nie wyglądają tandetnie, dają się szczelnie zamknąć i na pewno nie otworzą Wam się w kosmetyczce, brudząc przy okazji wszystko wkoło nich. Paletki mają wagę 8 g i kosztują 39,99 zł. Kolory cieni w obu paletkach są bardzo dobrze napigmentowane, błyszczące i z tego drugiego powodu uważam, że są to cienie do zmalowania imprezowych, wieczorowych makijażu. Być może dlatego, że na co dzień maluje się delikatnie, cieni używając bardzo rzadko, nie wyobrażam sobie umalować się nimi do pracy czy na zakupy ;) Jednak tak jak już wspomniałam wcześniej, na imprezy nadają się świetnie, tym bardziej, że charakteryzują się dobrą trwałością. Same w sobie są mięciutkie, a podczas nakładania ich na powiekę lubią się osypywać, więc trzeba trochę z nimi uważać. Cienie pięknie się mienią, co możecie zobaczyć na zdjęciach poniżej, na których pokażę Wam swatche wszystkich kolorów. 
Na zdjęciu powyżej możecie zobaczyć swatche cieni z paletki After Party. Mamy w niej cztery cienie, które na pierwszy rzut oka wydają się być bardzo ciemne, ale na skórze nieco tracą na mocy. Nadal jednak pozostają wyraziste i da się nimi zmalować fajny imprezowy makijaż. W paletce After Party są dwa odcienie złota. Pierwszy z nich, ten na serdecznym palcu, określiłabym jako stare złoto, czyli takie z dodatkiem brązu. Drugi to bardziej klasyczny odcień złota, ciepły w swej tonacji. Pozostałe dwa kolory to bordo oraz mocna, butelkowa zieleń, która po nałożeniu na skórę wpada w granatowe tony, ale w zależności od tego pod jakim kątem się spojrzy. Z nich wszystkich najbardziej podoba mi się złoto, na drugim miejscu bordo, za nim zieleń, a jakoś najmniej podoba mi się ten brązowo- złoty odcień. 
Kolorystyka paletki Girl's Night Out jest bardziej zróżnicowana: dwa cienie są jaśniutkie, jeden jest taki pół na pół, a ostatni to granat. Najjaśniejsze odcienie to srebro, które ma w sobie coś z zieleni, oraz delikatny róż z dyskretnym srebrnym połyskiem. Ładnie rozświetlają oko i są na tyle subtelne, że można się nimi umalować również na co dzień. W tej paletce także występuje złoty kolor, ale ten mieni się bardziej na pomarańczowo niż te z paletki After Party. Najciemniejszym kolorem jest bardzo ładny granat. Jest to cień, który podoba mi się najbardziej. Zaraz po nim przypasował mi róż, następnie złotko, a na końcu sreberko. 
Jak napisałam na wstępie, z paletkami cieni otrzymałam również trzy pędzle do makijażu Kontigo. Pierwszy z lewej, o symbolu T6, to pędzel do konturowania twarzy, zarówno na mokro, jak i na sucho. Środkowy, O3, jest pędzlem do blendowania i tworzenia makijażu smokey eye. Ostatni z nich, 010, służy do aplikowania cieni na całą powiekę. Dwa pierwsze wykonane są z syntetycznego włosia i kosztują po 29,99 zł; trzeci ma włosie naturalne i kosztuje nieco więcej, a dokładnie to 34,99 zł. Wszystkie zostały wykonane ręcznie, mają drewniane rączki, które są wylakierowane i pomalowane na niebiesko. Rączki pędzelków są długie, nie wyślizgują się i dobrze się trzymają, zapewniając komfort robienia makijażu. 
Jak Wam się podobają paletki cieni Mystik Warsaw?
Miałyście okazję poznać już tę markę czy widujecie ją tylko na blogach?

20:14:00

Olejek do pielęgnacji skórek wokół paznokci o zapachu ciasta z papają, Nacomi

Olejek do pielęgnacji skórek wokół paznokci o zapachu ciasta z papają, Nacomi
Kilka tygodni temu na jednej z facebookowych grup trafiłam na ogłoszenie, że Nacomi poszukuje testerek. W przeszłości miałam już kilka produktów marki, które bardzo polubiłam, więc niewiele myśląc odpowiedziałam na ofertę współpracy. Na odpowiedź nie musiałam długo czekać, a jeszcze szybciej dotarła do mnie przesyłka z wybranymi przeze mnie kosmetykami :D Wśród nich był między innymi olejek do pielęgnacji skórek o aromatycznym zapachu ciasta z papają, o którym dzisiaj co nieco Wam opowiem. 
Olejek do skórek ma bursztynowy kolor oraz rzadką, lejącą się i niezbyt tłustą konsystencję. Bardzo ładne pachnie, słodko, ale jakby doprawiony był lekko cierpką nutą, przez co nie jest przytłaczający, ale mnie jego zapach nie przypomina ani ciasta ani owocu papai ;) Olejek wlany został do niewielkiej szklanej buteleczki o pojemności 15 ml, do której dołączona jest prosta pipetka, która bardzo ułatwia aplikowanie produktu na skórki. Olejek szybko się wchłania i jest bardzo wydajny, jedna jego kropla wystarcza na wmasowanie w skórki wokół wszystkich paznokci. Gdy nakładany jest w większej ilości nie wchłania się już tak ekspresowo, a wykazuje takie samo działanie, jak w przypadku nałożenia olejku w mniejszej ilości. Używam go wieczorami, dokładnie wcierając w każdą skórkę, przez co przez cały następny dzień są nawilżone, zadbane i ładnie wyglądają. Wmasowuje go także w płytkę paznokci, po ściągnięciu lakieru hybrydowego. Chociaż tak trochę się zregenerują przez kolejnym manicurem. Olejek kosztuje naprawdę niewiele, nieco ponad 10,00 zł. 
W olejku znajdziemy wiele dobroczynnych składników. Na pierwszym miejscu w jego składzie jest olej ze słodkich migdałów, zaraz za nim jest trójgliceryd kaprylowo - kaprynowy, który ułatwia poślizg przy aplikowaniu produktu; potem są dwa olejki: rycynowy oraz arganowy, a tuż po nich witamina E, kompozycja zapachowa, wyciąg ze skrzypu polnego i jeszcze jednej olejek- z owoców rokitnika. Cztery różne olejki, każdy wyśmienity :) Taka mieszanka sprawia, że efekty działania olejku są widoczne gołym okiem, już po pierwszym jego użyciu. Skórki są nawilżone, zmiękczone i przestają się zadzierać. Ponadto olejek odżywia je oraz regeneruje, sprawiając, że są wypielęgnowane. Systematycznie stosowany poprawia ich kondycję, dzięki czemu z dnia na dzień wyglądają coraz ładniej. 
Olejek o zapachu ciasta z papają stworzony został do pielęgnacji skórek wokół paznokci, ale ja znalazłam dla niego jeszcze jedno zastosowanie. Mianowicie, parę razy w tygodniu, głównie przed snem, kilka jego kropel wsmarowuję w stopy :P Olejek przez noc regeneruje i odżywia skórę, dodaje jej miękkości i wygładza, a co za tym idzie, stopy od razu lepiej się prezentują :D

18:57:00

Pomysły na personalizowanie prezenty na rocznicę

Pomysły na personalizowanie prezenty na rocznicę
Jutro z mężem idziemy się bawić, na wesele :D Byłam akurat w trakcie prasowania naszych ubrań, gdy przypomniałam sobie, że ostatni post opublikowałam w poniedziałek, a jest piątek i wypadałoby napisać coś nowego. Z racji jutrzejszej uroczystości pomyślałam, że podzielę się z Wami pomysłami na prezenty z okazji rocznicy, dla par. Niekończącym się  źródłem bardzo fajnych pomysłów na prezenty na przeróżne okazje jest MyGiftDNA. Jest to idealny sklep dla spóźnialskich albo osób zostawiających wszystko na ostatni moment, albowiem zamówienia realizowane są w ekspresowym tempie.
Bardzo lubię spersonalizowane rzeczy, u mnie w domu mam ich kilka, między innymi dekoracyjną poduszkę, z napisem "Dom jest tam, gdzie jesteśmy razem" i imionami mojego męża i moim. Położyłam ją na kanapie w salonie i teraz każdy zwraca na nią uwagę :D Poduszka jest dość spora, mięciutka, a materiał, z którego poszewka została uszyta jest dobrej jakości, o grubszej teksturze. Mam ją już jakiś czas, mój mąż często z niej korzysta, więc mogę Wam powiedzieć, że nawet mocno zmiętoszona po chwili wraca do swojego pierwotnego kształtu, dalej stanowiąc ozdobę sofy :) Do wydrukowanego na niej napisu również nie mam zastrzeżeń, nie wyciera się ani nie kruszy. Decydując się na taki prezent, na przykład z okazji rocznicy, możecie mieć pewność, że obdarowana para bardzo się ucieszy z takiego podarunku. 
Na własnym przykładzie wiem, że częstym dodatkiem do prezentów dla młodej pary są wina. Za niecałe 3 miesiące będę obchodzić drugą rocznicę ślubu, a kilka butelek wina jeszcze się nam uchowało :D Dlatego, moim zdaniem, bardzo fajnym prezentem jest zestaw do wina. Składa się on z czterech elementów: korkociągu, obrączki na szyjkę butelki zabezpieczającej przed kapaniem oraz dwóch zatyczek, w tym jednej z funkcją nalewania. Wszystkie elementy zestawu zostały zapakowane do drewnianej skrzyneczki, z grawerem na wierzchu. Na naszej jest napisane "Love & Wine better with time Angelika i Mateusz". Jest niewielka, więc znajdzie się w niej miejsce w każdej kuchni, nawet tak niewielkiej jak moja. Jest to pomysł na prezent, który jest nie tylko ładny, ale też bardzo praktyczny :) 
Uwielbiam wszelkiego rodzaju kubki ! Zarówno dostawać, jak i wręczać je innym :) Te ze zdjęcia od razu wpadły mi w oko i zastanawiam się czy nie zamówić ich dla siebie i męża z okazji drugiej rocznicy ślubu, którą będziemy obchodzić już 1 października :D A jeszcze nie tak dawno wybierałam suknię ślubną... Oprócz napisu, który jest tak mocno prawdziwy :D i który wywoła uśmiech u każdego, bardzo podobają mi się uchwyty w kształcie serca, nadające kubkom nutki romantyzmu. Mam inny kubek do MyGiftDNA i wiem, że pomimo wielu myć w zmywarce, nadrukowany napis nie wyciera się, a kubek nie pęka. 
Na stronie MyGiftDNA jest jeszcze tyle fajnych rzeczy, które mi się podobają i które chciałabym mieć, że gdyby ktoś chciał mi zrobić prezent z okazji rocznicy ślubu, to proszę bardzo- nie będę miała nic przeciwko :D 

16:48:00

6 years together, czyli Shiny Box ma urodziny!

6 years together, czyli Shiny Box ma urodziny!
W marcu z mężem obchodziłam 6 rocznicę związku, a w czerwcu znów świętuję, bo moje ulubione pudełko kończy 6 lat :D Tyle samo co chrześniak mojego męża, ale jego urodziny będziemy świętować dopiero w październiku :P Dziś poświęćmy całkowicie uwagę Shiny Box'owi, które w tym miesiącu okazało się być znacznie cięższe niż w innych, a to dlatego, że znalazłam w nim aż 11 produktów! Szata graficzna jest iście imprezowa i urodzinowa, jeśli jeszcze jej nie widziałyście, to odsyłam Was do ostatniego posta z nowościami kosmetycznymi, gdzie je pokazałam ( klik ). 
Prezentację pudełka zaczniemy od jedynego produktu niekosmetycznego, czyli wody kokosowej Dr. Coco, która jest produktem premium. Wiecie, że uwielbiam wszystko, co kokosowe, dlatego początkowo ucieszyłam się z jej obecności w box'ie. Jednak przypomniałam sobie, że kiedyś już spróbowałam wody kokosowej i miłości z tego nie było :P Na razie wstawiłam butelkę do lodówki, mam czas do października by ją wypić :P Płynnie przechodzimy do prezentacji kosmetyków, których jest co nie miara, ale jeszcze chwilę pozostaniemy w temacie egzotycznych owoców, bo kolejnym produktem, o którym chciałam Wam wspomnieć jest antybakteryjne mydło w kostce CleanHands o zapachu tropikalnych owoców. Jest to produkt pełnowymiarowy, każda z Was mogła znaleźć inny wariant zapachowy. Mydeł w kostce używam praktycznie tylko do czyszczenia pędzli, ale tym będę chyba jednak myć także dłonie, bo bardzo mi się podoba jak pachnie :) I ma taki ładny kolorek, przypominający mi mój ulubiony sorbet cytrynowy :D Kolejnym kosmetykiem, który charakteryzuje się fajnym zapachem jest przeciwłupieżowy szampon do włosów Nutka z gruszką i bergamotką. Markę poznałam już wcześniej, albowiem w majowym pudełku otrzymałam mus pod prysznic i do kąpieli Nutki, dokładnie o tym samym zapachu. Opakowania żelu i szamponu są identyczne, ale producent pomyślał o tym, abym nie pomyliła jednego z drugim, umieszczając wielkie napisy na przodzie tubki, co w której jest :P Szampon różni się od musu konsystencją i kolorem, jest nieco gęstszy i tak jak wspomniane wcześniej mydło w kostce, też przypomina mi cytrynowy sorbet :P Suchy, lekki olejek do włosów z mgiełce #OhMyNude! Got2b jest produktem wymiennym z makijażem do włosów w spray'u Live Colour Spray. Gdyby trafił mi się ten spray koloryzujący puściłabym go dalej w świat ;) A suchy olejek w mgiełce chętnie wykorzystam, bo jest to kosmetyk, którego nigdy nie miałam, ba! nawet nie wiedziałam, że coś takiego istnieje. W pudełku znalazła się pełnowymiarowa wersja produktu, o pojemności 100 ml. Olejek ma sprawić, że włosy będą pięknie lśnić, a ponadto ma delikatnie utrwalić fryzurę, nie powodując przetłuszczania się włosów. Wypróbuję go w tygodniu i sprawdzę jak obietnice producenta mają się do rzeczywistości. W urodzinowym Shiny Box'ie otrzymałam aż dwa kremy do twarzy. Pierwszy z nich to krem zwężający pory Pore&Matt-Control Efektima. Znajduje się on w buteleczce z pompką air less o pojemności 50 ml. Regularnie stosowany ma sprawić, że pory staną się mniej widoczne, a skóra będzie wygładzona i matowa. Akurat kończy mi się krem do twarzy i zaczynałam rozglądać się zamiennikiem, ale najwidoczniej Shiny Box czyta mi w myślach :D Konsystencja wydaje się być lekka, ale nie dajcie się zmylić, krem ma treściwą formułę i średnio ładny zapach. Jeśli jednak będzie działał, to jestem w stanie mu wybaczyć to, że niezbyt fajnie pachnie. Drugi krem pójdzie w ruch od razu! Jest to krem do twarzy z filtrem SPF 50 Kueshi. Ma zapewniać wysoki poziom ochrony przeciwsłonecznej. Chronić skórę przed promieniami UVA i UVB powinnyśmy zawsze, a latem to już w szczególności. Wiem o tym od lat, ale w tej kwestii dobra jestem tylko w teorii... Może ten krem sprawi, że w końcu wyrobię w sobie nawyk używania kremów z SPF ;) Mam tylko nadzieję, że nie zapcha mojej skóry. 
W pudełku znalazłam też dwa pełnowymiarowe produkty do ust: hypoalergiczną pomadkę w wysuwanej kredce Bell oraz ochronny balsam marki Delia. Chciałabym Wam napisać jak nazywa się odcień pomadki, ale na opakowaniu nie mogę znaleźć takiej informacji... Jest to jednak kolor trafiony w 100% w mój gust! W takich mocniejszych różach czuję się świetnie :) Pomadka ładnie pokrywa usta kolorem, delikatnie nawilża i zmiękcza wargi. Sprawia, że usta ładnie się błyszczą, nie skleja ich i nie jest ciężka w noszeniu. Właściwie nie czuć jej na ustach i jest bezzapachowa. Balsam do ust postawiłam na szafce nocnej i przed snem pociągam nim usta, dzięki czemu rano są nawilżone i miękkie. Ma świetną konsystencję, która gładko sunie po ustach, pokrywając je ochronną warstewką. Pomadka jest niedroga, kosztuje około 7,00 zł, a póki co naprawdę fajnie się sprawdza. Produkt, który najmocniej mnie zaintrygował to płatki kosmetyczne wielokrotnego użytku LoffMe. W opakowaniu są cztery takie płatki, dwa w kolorze granatowym i dwa w morskim odcieniu, o średnicy 7 cm. Z informacji umieszczonych przez producenta wynika, że oprócz usuwania makijażu mają dodatkowo łagodzić podrażnienia i stany zapalne, a tak w ogóle to są polecane dla osób z problemami alergicznymi skóry. Po użyciu wystarczy spłukać je zimną wodą, a następnie wyprać ręcznie, najlepiej w ciepłej wodzie z mydłem z oznaczeniem dla vegan. Od czasu do czasu warto je też przepłukać w wodzie z dodatkiem octu. Takiej metody demakijażu jeszcze nie próbowałam, dziś wieczorem sprawdzę skuteczność tych płatków. W swoim pudełku znalazłam jeszcze dwie saszetki. Obie skrywają w sobie maseczki do twarzy. Pierwsza z nich to oczyszczająca maseczka z glinką Efektima, która jest produktem pełnowymiarowym o pojemności 7 ml. Wzbogacona została w wyciąg z bergamotki, która nawilża i tonizuje skórę. Maseczka ma sprawić, że skóra będzie odświeżona i pełna blasku. Druga saszetka skrywa próbkę całonocnej maski Biały Jeleń, która ma zregenerować i intensywnie odżywić skórę. Przeznaczona jest do cery dojrzałej, ale wcale nie zamierzam jej oddawać mamie, wklepie ją sobie w moją niedojrzałą skórę ;) 
Uff, udało mi się dobrnąć do końca. Jak widzicie mój Shiny Box okazał się być bardzo obfity, znalazło się w nim mnóstwo ciekawych produktów. I ani jednego, do którego mogłabym się przyczepić! Wszystko jest dla mnie praktycznie nowe, wszystko mnie ciekawi, a ręce aż mnie świerzbią, by całą zawartość pudełka przetestować w jeden dzień :D Postanowiłam jednak dawkować sobie tę przyjemność :) 
Copyright © 2016 MintElegance , Blogger